Recenzja

100s - ALL!!!!!!

17/04/2012 2012-04-17 00:05:00 JaME Autor: Jessieface Tłumacz: jawachu

100s - ALL!!!!!!

Fakt, że jest znany pod dwoma nazwami, czyni 100s podwójnie dobrym.


© CC0 / 19dulce91
Z sześciu członków 100s każdy pochodzi z innej prefektury. Zespół, znany także jako Hyaku shiki, zazwyczaj opisywany jest jako grupa indie/alternatywna kierowana przez wokalistę i autora piosenek Kazuyoshiego Nakamurę, którego korzenie tkwią w gatunku lo-fi. Szesnastego maja 2007 roku 100s wydało drugi album major. Dostępna zarówno w regularnej, jak i limitowanej wersji płyta oferuje przyjemną mieszankę utworów.

Sousa Sekai wa zaczyna się agresywnymi, nosowymi wrzaskami wokalisty Nakamury prowadzącymi bezpośrednio do krótkiej zwrotki, tuż przed zanurkowaniem w refren, w którym powtarzany jest tytuł piosenki. Podczas kilku instrumentalnych przejść w utworze Nakamura z rozmarzeniem skrywa się w tle, jakby pragnął czegoś i nie mógł tego osiągnąć. Ten sam życzeniowy ton znaleźć można w dwóch kolejnych kawałkach, Kibou i Manmaru. Oba mają takie samo dzikie, surowe brzmienie, charakterystyczne dla większości japońskich indiesowych grup, lecz zachowują radosny, choć stonowany nastrój. Uwagę słuchacza przyciąga w szczególności końcówka Manmaru, w której jeden z muzyków śmieje się. Ten dźwięk jest najpierw powtórzony, potem cyfrowo przetworzony i przeniesiony na początek następnego utworu.

Naa, Mirai utrzymuje słuchacza w stanie euforii, podobnie jak dotąd cały album. Jednakże 100s obniża nastrój o kilka stopni w Ano Kouya Ni Hanataba Wo, której tempo dramatycznie zwalnia. Piosenka brzmi trochę jak numer Maroon 5. Ano Kouya Ni Hanataba Wo pozwala słuchaczowi zapoznać się z delikatniejszą stroną grupy, po czym Tsutaeruyo przywraca poprzedni klimat. Kawałek, utrzymany w stylu przypominającym twórczość RADWIMPS, ale z bardziej nosowymi wokalami, ma lekkie, nawiązujące do szwedzkiego popu brzmienie, oferując oprócz gitary i perkusji także fortepian. Ten ostatni rozpoczyna instrumentalną partię pod koniec utworu, naśladując bicie Big Bena i wybudzając słuchacza ze snów na jawie.

Łagodność odczuwalna w Ano Kouya Ni Hanataba Wo po raz drugi pojawia się w jednominutowym utworze So Shuu Yakyoku. Piosenka wykazuje podobieństwa do poprzedniego utworu Tsutaeruyo, tyle że dźwięki w tej ostatniej są inaczej rozłożone. Głośniejsze wokale na delikatniejszym, akustycznym tle zaskakują słuchacza. Cichy i urzekający utwór służy jako intro do następnej piosenki, Momotose.

Znajdujący się przy końcu albumu Momotose, z długimi akordami i kołyszącym rytmem, służy jako swego rodzaju hymn grupy. Jednakże to końcowy kawałek, Moshi kono mama, jest najbardziej zaskakujący z całej płyty. Sam w sobie dziwnie przypomina You’re Beautiful Jamesa Blunta, ale w wyższej tonacji. Jednak nie jest to ani cover, ani nie ma podobnego tekstu. Moshi kono mama różni się od pozostałych utworów i kończy album refleksyjną nutą.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2007-05-16 2007-05-16
100s
REKLAMA