Porno Graffitti jest zespołem będącym na scenie wystarczająco długo, aby ciężko było znaleźć ludzi, którzy nie znają jego chwytliwych tekstów i refrenów. Część z nagrań grupy ma ciężkie i mocne instrumenty klawiszowe, pozostała część jest tak melodyjna, że w zasadzie nie wiadomo, ile palców mają członkowie zespołu.
Singiel ten jest jednak zrobiony w średnim tempie, który podaje nam to, co chcieli przekazać artyści.
Już na samym początku Haneuma Rider słyszymy świetne gitarowe riffy, do których dochodzą skrzypce i miły popowy bit. Dzięki temu, kiedy słuchamy głównego utworu z singla wiemy, że to kawał dobrej muzyki. Refren jest chyba najlepszą częścią piosenki, co jest raczej dość oczywiste. Jasne, jest bardzo chwytliwy, ale to pianino dodaje zakończeniu klasy. Dzięki zarówno temu utworowi, jak i całemu singlowi, zespół przekonał do siebie nowych fanów. Ja mogę polecić to wydawnictwo naprawdę od serca.
Solowa partia wśród głównych riffów jest trochę gorsza, ale ciągle imponuje. Osobiście podobało mi się przejście zaraz po solówce (około 2:52). Przypominało mi przez chwilę utwór Duran Duran Ordinary World.
Świetny kawałek, nic do dodania!
Chociaż June Brider jest wolniejszy niż poprzednik, to możemy w nim usłyszeć więcej skrzypiec, które powoli prowadzą nas do refrenu. Na specjalną uwagę zasługuje część zawierająca w sobie groove lat sześćdziesiątych - nie da się tego inaczej nazwać. Znajdziemy tu nawet przerywnik "na-na-na”, dzięki któremu poczujemy się, jakby świeciło nad nami słoneczko. Myślę, że nie zapomnicie zbyt szybko tego kawałka, może i lekko psychodelicznego, ale bardzo dobrego!
Świetna strona b i tyle.
Instrumenty klawiszowe, gitary i perkusja, ojej! Taneuma Rider brzmi mocniej niż pozostałe dwa, głównie przez nisko tonowe zagrania Haruichiego. Główną atrakcją jest jednak świetny rockowy refren. Końcowa solówka podstawa nadająca całości potężnego rockowego brzmienia, które powala na kolana.
To by było na tyle. Jestem pewien, że kolejne wydawnictwo zespołu ponownie zadziwiło fanów japońskiej muzyki. Nie przekroczyło żadnych granic, ale na pewno ustawiło wyżej poprzeczkę jpopowych i jrockowych zespołów, mających nadzieję zdobyć uwagę rynku.
Końcowa ocena to 8/10 za bycie po prostu bardzo dobrą płytą. Pewnie, June Brider nie daje takiego kopa jak reszta, ale i tak to kawał dobrego grania.