Relacja

Koncert Ant1nett w Sankt Petersburgu

20/03/2012 2012-03-20 00:01:00 JaME Autor: ZyXyS Tłumacz: Mairi

Koncert Ant1nett w Sankt Petersburgu

Zbyt zimno dla Japończyków.


© JaME - Cat Heroin
Zima w końcu przyszła i na zewnątrz zapanowała bardzo niska temperatura. Było tak zimno, że wszystko na ulicy zamarzło. W takie dni lepiej poszukać ciepłych pomieszczeń, gdzie można nie tylko się ogrzać, ale też miło spędzić czas - 11 grudnia dla fanów japońskiej muzyki z Sankt Petersburga taką przystanią był klub muzyczny Arktika. Mówiąc "miło spędzić czas", mamy oczywiście na myśli odbywający się tamtego dnia koncert Ant1nett. Niestety, północna stolica przywitała grupę, wcześniej znaną jako Runa, bardzo chłodno, w dosłownym znaczeniu tego słowa.

Początek koncertu został zaplanowany na godzinę 18:00. Jednakże okazało się, że dopiero wtedy zaczęto wpuszczać ludzi do sali. Niewielka publiczność, która składała się w 99% z płci pięknej, szybko zajęła swoje miejsce przy scenie i rozmawiała, czekając na muzyków. Minęło 15 minut… minęło pół godziny… W końcu, kiedy wskazówka zegara wskazywała godzinę dziewiętnastą, na scenie pojawił się Rotting Project. Grupa była już wcześniej znana tym, którzy w październiku przyszli na występ tezyi - wtedy ten ekscentryczny zespół także wystąpił na rozgrzewkę. Ciężkie, mięsiste elektroniczne dźwięki mieszały się z przyjemnym brzmieniem skrzypiec, a wokal - miejscami czysty, ale znacznie częściej eksperymentalny - dodawał występowi mroku. Niewątpliwie grupie udało się wprowadzić mroczną atmosferę, ale czy sprawdziła się jako suport - to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Ale lepiej zostawić te rozmyślania, bo Rotting Project i tak dobrze zagrał swój set.

Kiedy Rotting Project zszedł ze sceny, publiczność znowu musiała czekać, ale tym razem nie tak długo. Wreszcie na scenie pojawili się muzycy Ant1nnet: basista MOKKO Lee oraz gitarzysta Ken Suzuki. Chłopaki spędzili trochę czasu na ostatecznej weryfikacji i konfiguracji dźwięku, a potem zniknęli z widoku, aby po chwili powrócić na scenę; tym razem MOKKO trzymał w rękach światowej sławy pokemona - Pikachu. Słodkie, żółte stworzenie postawione zostało na perkusji, gdzie pozostało do samego końca koncertu, wyniośle obserwując to, co się działo. Wtem rozbrzmiało piękne, żywe intro. Następnie do kolegów dołączył wokalista MASA Ant1nett z bukietami kwiatów w rękach, swoim pojawieniem się obwieszczając początek głównego występu.

Nie ma po co zagłębiać się w szczegółową analizę każdego utworu czy dokładnie opisywać zachowanie muzyków. Przyczyną tego jest fakt, że nie miało miejsca nic szczególnie wartego zapamiętania. Cały koncert był dokładnie zaplanowany, profesjonalnie i z wyczuciem. Utwory, momentami ciężkie, momentami taneczne i dynamiczne, następowały po sobie dość szybko, nie dając szansy na nudę. Ant1nnett należą się wyrazy szacunku - chłopaki włożyli w koncert całą swoją energię. Wyraźnie było widać, że bardzo się starali. Przepełniony emocjami wokalista po każdej piosence mówił po rosyjsku "dziękuję", a dwóch zabawnych gitarzystów często podchodziło do krawędzi sceny, wszelkimi sposobami próbując rozruszać tłum. Jednak ani ciężkim riffom, ani rytmicznej muzyce nie udało się sprawić, by publiczność wsparła zespół. Kilkoro fanów, bo od każdej reguły są wyjątki, skakało i machało rękoma, ale zdecydowana większość wydawała się nie wiedzieć, dlaczego zdecydowała się przyjść na koncert. Ludzie tylko stali w rzędach i patrzyli na scenę. Podczas całego występu były dwa momenty, kiedy publiczność postanowiła jednak powtórzyć ruchy za basistą, ale i te skromne próby szybko się zakończyły. Dźwięk również pozostawiał wiele do życzenia - muzyka często zamieniała się w hałas, bas momentami był niesłyszalny, a wokalistę czasami zagłuszała gitara.

Mimo wszystkich problemów, Ant1nett godnie odegrał swój krótki, składający się z sześciu utworów set, po czym opuścił scenę. Publiczność ponownie pokazała swoją niemoc - nikt nawet nie myślał o krzyczeniu o bis. Po upływie kilku minut muzycy wrócili do chłodno nastawionych słuchaczy, by wykonać jeszcze dwa utwory. Pierwszy okazał się raczej ciężkim kawałkiem w stylu visual kei, a drugi był zmysłową, romantyczną balladą, którą wokalista od początku do końca odśpiewał klęcząc. Gdy tylko ucichły ostatnie akordy, MASA zaczął finalne MC. Powiedział, że basista zna japoński i chiński język, a gitarzysta, oprócz języka ojczystego, również angielski. Mówił długo, ale z powodu strasznego akcentu nie można było niczego zrozumieć. Muzyk przeprosił za to, że mają jeszcze mało piosenek i koncert okazał się krótki, a następnie podszedł na koniec sceny, aby podać ręce chcącym tego ludziom pod sceną. Po zakończeniu MC, chłopaki zeszli ze sceny na salę, gdzie było już przygotowane miejsce na sesję autografową. Jeśli ktoś sobie życzył, to mógł zostać także na nocne afterparty.

Jak widać, ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy koncert się udał. Z jednej strony zespół dał z siebie wszystko, emocjonalnie i na wesoło grając swoje piosenki. Z drugiej strony nagłośnienie kulało, a zebrani przypominali bardziej stado lalek niż żywych ludzi. Może gdyby japońska muzyka była bardziej znana w Rosji, grupa sławniejsza, a fani starsi, to Ant1nett spotkałoby się z cieplejszym odzewem. Teraz zostaje mieć tylko nadzieję, że muzycy nie rozczarowali się tak chłodnym petersburskim przyjęciem. 


Setlista:

01. unfinished
02. adolf
03. kamikaze
04. YMSA
05. day dream
06. slave
07. lucifer

Encore:
08. Carmensita
09. la saison
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
11/02/20122012-02-11
Koncert
Ant1nett
Arktika
St. Petersburg
Rosja
REKLAMA