Relacja z ostatniego solowego koncertu La Vie En Rose, który odbył się 24 grudnia 2006 roku w CLUB QUATTRO.
Kilka dni po Gwiazdce, 27 grudnia, gdy rozpad grupy miał nastąpić lada chwila, La Vie En Rose (LVER) zagrało w Shibuya CLUB QUATTRO swój ostatni solowy koncert. Mimo że było trochę chłodno, fani ustawili się przed klubem, ale szybko zostali wpuszczeni do środka, gdzie albo stali na małym parkiecie przed sceną, albo po bokach, gdzie było trochę wyżej. Kilka minut po dziewiętnastej światła przygasły i rozbrzmiało Susume! La Vie En Rose!. W nagraniu tym wielokrotnie powtarza się fraza: "La Vie En Rose! La Vie En Rose! L.V.E.R. La Vie En Rose!". Fani wznieśli w górę ręce i entuzjastycznie dołączyli się do skandowania.
Pierwszym członkiem zespołu, który pojawił się na scenie, był kyohsuke. Pomachał do tłumu i zajął swoje miejsce za perkusją. Kolejni byli KEN i podążający za nim Ke2. Obaj mężczyźni także pozdrowili publiczność i wzięli swoje instrumenty - odpowiednio bas i gitarę. Ostatni na scenie był YUTA, zaopatrzony w szeroki uśmiech i wymachujący ręcznikiem w kolorze różanym, z napisem mówiącym "LA VIE EN ROSE/Ibaraki". Wszyscy muzycy od stóp do głów ubrani byli na biało, z małymi tylko czarnymi akcentami w przypadku YUTY i Ke2. Wokalista klasycznie założył czarną, obcisłą koszulkę. Fani wiwatowali i krzyczeli do każdego pojawiającego się członka grupy. Potem zaczął się koncert.
Posiadająca ciężkie intro i zaczynające się bębnieniem kyohsuke CLUB ROMA była pierwszą zagraną piosenką. Światła zmieniły się z wielokolorowych na zielone i czerwone, a fani klaskali w rytm muzyki. Zaraz potem rozbrzmiał L METAL. Publiczność zaczęła skakać i machać rękami wysoko w powietrzu. Te podskoki były tak potężne, że podłoga dosłownie się trzęsła! Piękny głos YUTY brzmiał w tym utworze bardzo głęboko i mocno, a agresja była znakomicie i szczerze wyrażona.
LVER na początek zagrało coś niezbyt podobnego do żadnej ze swoich piosenek, po czym przeszło do Mabushiki Mirai, drugiego kawałka z ostatniego albumu Atarashii Asa. Światła podczas tego utworu były białe, co nadało atmosferze niewinnego zabarwienia. KEN grał pochylony nisko do ziemi, a fani trzymali ręce w górze. Ke2 stał bardziej z przodu sceny, a gdy był czas na jego solo, uniósł gitarę wysoko!
Podczas L FIELD wokalista podniósł ręce, a wszyscy na widowni podążyli za jego przykładem - ramiona wszystkich uniosły się w tym samym czasie. Kiedy Ke2 podszedł do brzegu sceny, by wykonać solo, YUTA gestykulował tak, jakby także grał na gitarze. KEN stukał stopą w podłogę przez całą piosnkę.
Wszystkie instrumenty zabrzmiały razem, a wokalista wrzasnął; "Juhuu!", podskakując - rozpoczęło się RADIO. YUTA wykonywał pewien rodzaj tańca, podczas którego podnosił wysoko w górę nogi - wyglądało to, jakby biegł. Publiczność ponownie publiczność podskoczyła, podążając za ruchami jego rąk. Cały zespół zaintonował razem: ”RADIO”, a przez całą piosenkę kyohsuke śpiewał chórki do mikrofonu. Światła były tym razem bardziej dramatyczne, nie oświetlały wyłącznie muzyków, ale przenosiły się także na tłum, co uwydatniało tempo utworu.
Po MC w wykonaniu YUTY, zespół odwrócił się plecami do fanów. Wtem dźwięki gitary oraz basu delikatnie przebiły powietrze i La Vie En Rose przeszło do Ikusen mo no hoshi. Podczas tego utworu muzycy wyrażali więcej emocji: Ke2 zamknął oczy i odrzucił głowę do tyłu, a kyohsuke zacisnął zęby i potrząsał głową, by złagodzić to wrażenie. Zakres głosu wokalisty był cudownie prezentowany przez cały numer, który był znacznie wolniejszy w porównaniu do poprzedników i narzucający publiczności posępny nastrój. Kiedy utwór się skończył, YUTA uśmiechnął się i powiedział: "Dziękuję".
Kontynuując ten sam łagodny nastrój, rozbrzmiały Peach L Time i Mabuta. Podczas tej ostatniej każdy na widowni był cicho i stał bez ruchu. LVER wypełniło salę ogromną ilością emocji - szczery smutek i nostalgia ciężko wisiały w powietrzu. Podczas solówki Ke2 różowe i białe światła błyskały delikatnie spoza niego, a YUTA śpiewał z całego serca. Publiczność była w dalszym ciągu w posępnym nastroju, gdy zaczęło się Saigo no Ai, podczas którego zespół ożywił się bardziej niż przy poprzednich kawałkach. Wokalista machał głową na początku utworu, co kontynuował także w trakcie solówki Ke2, ale z dużo większym ferworem. Dołączyli do niego również gitarzysta i perkusista. Ke2 rzucił się na ziemię, na której leżał, grając na wysoko uniesionej w górze gitarze.
Podczas my beats publiczność w końcu zaczęła się ruszać, prowadzona przez YUTĘ, który uniósł ręce w górę. Zespół zaczął grać jeszcze bardziej dziko podczas Mr. Jammy! Ke2 uśmiechał się i machał głową do rytmu, przemieszczając się w ku przodowi. YUTA, także zadowolony, kiwał się do przodu i tyłu, po czym zaczął skakać i szaleć przy brzegu sceny. To tylko zachęciło publiczność i skłoniło ją do podskoków w górę i w dół w chęci zjednoczenia się z zespołem. Kiedy Ke2 zaśpiewał: "Ochchch" (przeciągając nutę), fani wskazali w kierunku sceny i unieśli ręce ku niebu. Robili to za każdym razem, gdy gitarzysta wykonywał tę partię.
Na początku Kimihikouki (co można przetłumaczyć jako “papierowy samolot”), KEN, YUTA i Ke2 podskoczyli w górę, a potem skakali z boku na bok. Wokalista, tak jak podczas poprzednich piosenek, kierował klaszczącą w dłonie publicznością. W trakcie gitarowej przerwy Ke2 także poprowadził publiczność, uderzając w dłonie z dużym uśmiechem na twarzy. KEN tupał nogami, grając na basie, dając z siebie fanom co najlepsze. W środku utworu papierowe samoloty wyleciały w tłum. Publiczność wiwatowała i starała się załapać przynajmniej jeden. Kilka spadło na scenę, więc YUTA posłał je z powrotem na widownię. To była bardzo radosna i optymistyczna piosenka.
Niebieskie i białe światła pokryły scenę, a dym zaczął wydobywać się z tyłu, podczas gdy rozdźwięczały się dzwonki Christmas no you ni. KEN tańczył w miejscu, czasami machając głową. W tle rozbrzmiewał piękny miks głosów YUTY i kyohsuke. Podczas tego kawałka publiczność była cicha i nieruchoma, poza jednym fanem, który headbangingował przez cały czas, a jego włosy latały w każdą stronę. Światła przygasły, gdy piosenka dobiegała końca, ale kompletnie zakończyła się podziękowaniami YUTY skierowanymi do publiczności.
Wszyscy oszaleli na nowo podczas California Sanbaisoku. KEN podszedł do samego brzegu sceny, obdarzając tłum diabelskim uśmieszkiem. Ke2, grając, machał głową i podnosił ją tylko wtedy, gdy nadeszła jego kolej na śpiewanie. YUTA kiwał się z boku na bok, headbangingując od czasu do czasu. Uniósł rękę do nieba, wyginając lekko tułów do tyłu, wydając z siebie growl gdzieś w środku piosenki. Pod koniec utworu Ke2 i KEN ukłonili się kyohsuke, finalizującemu kawałek.
Kiedy publiczność była już rozgrzana i gotowa poszaleć, LVER powróciło do starego klasyku ZU->BO->! Potem rozbrzmiał łagodny wstęp sekcji rytmicznej, po której YUTA zaśpiewał pierwsze słowa Shouwa. Wokalista rzucił się w kolejny, pełen energii taniec, po czym figlarnie zamienił się miejscami z Ke2, a fani skakali, trzęsąc podłogą. Nagle muzyka ucichła i tylko YUTA śpiewał razem z publicznością. W końcu wokalista zamilkł, a głosy tłumu stały się głośniejsze, wypełniając salę. Na twarzach wszystkich członków grupy zagościły szerokie uśmiechy, gdy słuchali swoich fanów idealnie jednogłośnie śpiewających ich piosenkę. Potem zespół ponownie dołączył, perfekcyjnie kończąc kawałek.
Po tak pasjonującej i pełnej emocji interakcji pomiędzy formacją a tłumem rozbrzmiało LIVE!LIVE!LIVE!. Zarówno publiczność, jak i muzycy byli w świetnych nastrojach; kyohsuke szczerzył zęby zza perkusji, podczas gdy Ke2 robił miny, wywołując wybuchy śmiechu fanów. Publiczność i zespół śpiewali razem na początku Ai no Uta, kiedy to rozsypano brokat nad widownią, skaczącą i w górę i w dół w uznaniu dla swoich ulubieńców! W tym momencie Ke2 i KEN zamienili się miejscami, podczas gdy fani unieśli ręce, starając się ich dotknąć. Piosenka miała nieco folkowe zabarwienie, ułatwiając zwróconym w stronę publiczności KENowi, YUCIE i Ke2 wykonanie w środku utworu czegoś w stylu tańca ludowego. Gdyby fani nie byli w tak bliskiej odległości od siebie nawzajem, na pewno zatańczyliby razem z nimi!
Rozbrzmiało nagranie La Vie end ROLL, gdy światła zgasły i zespół szybko opuścił scenę. Kawałek ten, sygnalizujący koniec, jest bardzo smutny. Mimo że wszystkie reflektory były zgaszone, na scenie świecił się różowo mały napis głoszący, podobnie jak ręcznik, który nosił YUTA na początku koncertu, "LA VIE EN ROSE/ Ibaraki". Kiedy nagranie się skończyło, fani zaczęli wołać o encore, a światła rozbłysły na nowo i kyohsuke wyszedł na scenę. Był to początek wyjątkowo długiego MC, podczas którego perkusista opowiadał anegdoty, rozbawiając publiczność. Każdy z muzyków wychodził na scenę i kyohsuke zachęcał tłum do wspólnego skandowania, zanim kolejny członek zespołu się nie pojawił. Pierwszy był KEN, po nim Ke2, a ostatni, ale nie najmniej ważny YUTA. MC trwało jakieś 35-40 minut.
Pierwszy encore był szybki i zabawny, wprawiając skaczący i headbangingujący tłum w szaleństwo. Cały zespół, na swój własny sposób, zachęcał publiczność do kontynuowania tego tańca. Podczas Hotaru no Hikari muzycy zamieniali się miejscami tak, że każdy z nich mógł zobaczyć wszystkie twarze w tłumie. Kiedy skończyła się Deisui de Maachi, LVER po raz kolejny opuściło scenę, na którą tym razem opadła, zasłaniając ją, kurtyna. Zanim tłum zdążył choćby raz zawołać o encore, zaczęto wyświetlać krótki film prezentujący różne albumy, od najstarszych do najnowszych, i fragmenty koncertów sprzed lat. Pokazano także dwa teledyski, do Tsumi to Batsu i Aa Yume Yo. Gdy film się skończył, publiczność mogła w końcu swobodnie domagać się kolejnego bisu.
Puszczono nagranie Aa Yume Yo i YUTA powrócił samotnie na scenę. Z zaczesanymi do tyłu włosami, zaczął śpiewać. Następny pojawił się kyohsuke. Perkusista praktycznie szczerzył się w uśmiechu, czekając na swoją kolej. Ke2, z ręcznikiem na głowie, był następny, podczas gdy reszta muzyków machała jedną ręką z boku na bok w rytm muzyki. KEN wyszedł dumnie, prezentując bardzo ”seksowny” wyraz twarzy. Był przesadnie teatralny i dotykał wszędzie statyw mikrofonu, prawie wspinając się na niego, dopóki YUTA nie odepchnął go i nie przejął mikrofonu. Tłum śmiał się, oglądając tego rodzaju spektakl. Wszyscy członkowie zespołu zajęli swoje zwykłe pozycje i kontynuowali machanie rękami z boku na bok. Połączyli swoje głosy w perfekcyjnej harmonii.
Dwie następne piosenki pochodziły z ostatniego singla, który został wydany jako część Golden Box zaledwie kilka dni przed tym koncertem. I say... była wolna i bardzo smutna. Tłum był cichy i nieruchomy, oglądając grający zespół. THE ROSY LIFE była żywsza, a YUTA znowu wykonywał swój taniec, rzucając w publiczność urocze, czerwone róże. Mimo że atmosfera w klubie się zmieniła, muzycy się uśmiechali i łatwo można było zauważyć, że są zarówno wdzięczni, jak i szczęśliwi, będąc na scenie i występując dla swoich fanów.
Zespół zniknął po raz kolejny i jeszcze raz opadła kurtyna. Tym razem pokazano film opowiadający historię La Vie En Rose i wiadomość od każdego z członków grupy. Można było usłyszeć płacz w całej sali, a zrozpaczeni fani pytali: "Dlaczego?! Dlaczego?!". Ludzie zaczęli się przytulać do siebie, nieważne, czy znali się, czy nie. Wszyscy czuli ten sam smutek wywołany rozpadem La Vie En Rose.
Kutyna opadła, gdy zespół wybiegł z powrotem na scenę z finalną piosenkę, Yume wo Mite. Zamiast prostego aplauzu, fani zaczęli wołać każdego członka zespołu. LVER z tłumem śpiewali i tańczyli razem. Był to ostatni moment, gdy wiele fanów widziało tę cudowną grupę. Ostatni utwór dobiegł końca i ta czwórka mężczyzn podeszła do brzegu sceny, by klasnąć w ręce. Skłonili się najpierw ku przodowi, potem na lewo, na prawo i jeszcze raz na środek. Można było wyraźnie poczuć ich wdzięczność za miłość i wsparcie, okazywane im przez fanów przez te wszystkie lata. Wiele osób wśród publiczności nadal pochlipywało i obejmowało się nawzajem, machając do członków grupy, którzy wolno opuszczali scenę przy dźwiękach La Vie end ROLL. Na zegarze była 22:20, ostatni solowy koncert zespołu trwał prawie trzy i pół godziny. Każdy jego moment będzie z pewnością hołubiony przez fanów, którzy nadal płakali i przytulali się, mimo że scena pociemniała.
Podczas występu ogłoszono, że LVER wyda jeszcze DVD, na którym znajdzie się zapis ostatniego solowego (z tego wieczoru) i sylwestrowego występu z 31 grudnia, dnia rozpadu grupy.
Do widzenia, La Vie En Rose! Dziękujemy za dwanaście lat!
Setlista:
01. CLUB ROMA
02. L METAL
03. Mabushiki Mirai
04. L FIELD
05. Radio
06. Ikusen mo no Hoshi
07. Peach L Time
08. Mabuta
09. Saigo no Ai
10. my beats
11. Mr. Jammy
12. Kamihikouki
13. Christmas no you ni
14. California Sanbaisoku
15. ZU->BO->
16. Shouwa
17. LIVE!LIVE!LIVE!
18. Ai no Uta
Encore 1:
19. Ibaraki DASH
20. Hotaru no Hikari
21. Deisui de Maachi
Encore 2:
22. Aa Yume Yo
23. I say...
24. THE ROSY LIVE
Encore 3:
25. Yume wo Mite