Recenzja

moumoon - No Night Land

18/06/2012 2012-06-18 00:01:00 JaME Autor: darya

moumoon - No Night Land

Lekkość poranka w wydaniu moumoon.

Od ukazania się ostatniego pełnego albumu formacji minął niespełna rok, a już światło dzienne ujrzał nowy krążek No Night Land. Autorem aranżacji we wszystkich utworach jest Kousuke Masaki, natomiast teksty piosenek wyszły spod pióra wokalistki, Yuki. Jest on utrzymany we właściwej moumoon konwencji lekkiego popu ozdobionego kilkoma balladami. Utwory są dobrze skomponowane, radosne i, co ważne, bardzo łatwo wpadające w ucho, dlatego też część z nich została wykorzystana w reklamach.

Otwierający album utwór Chu chu to lekka i przyjemna kompozycja, której radosny tekst z pewnością przywoła uśmiech na usta każdego słuchacza. Technicznie poprawna i dobrze dopracowana z łatwością zyska miano jednej z najlepszych kompozycji znajdujących się na tym krążku. Natomiast jej rytmiczność oraz łagodny i pogodny głos Yuki sprawiają, że słuchacz mimowolnie zaczyna się poruszać w jej takt. Bez wątpienia jest to utwór, który najłatwiej wpada w ucho i zostaje na długo w pamięci.

Kolejna kompozycja Yes/No continue posiada zdecydowanie najciekawszą aranżację z całego albumu. Jest to piękne i bardzo zręczne połączenie gitar, syntezatora oraz dobrze wplecionego wokalu. Utwór zaciekawia słuchacza od pierwszych taktów, a kulminacja następuje podczas refrenów, które stanowią coś w rodzaju delikatnych przejść pomiędzy kolejnymi etapami piosenki. Jeśli dobrze się wsłuchać, to instrumenty tworzące tło muzyczne bardzo często zmieniają sposób gry czy nawet rytm, a tym co trzyma kompozycję razem i nadaje jej ostatni szlif jest takt wybijany przez automat perkusyjny. To właśnie ten dość zaskakujący i paradoksalnie uporządkowany chaos jest tym, co dodaje utworowi czaru.

Jetto kousuto jest niestety kompozycją, która się nie udała, i tym, czego słuchacz nie oczekiwał od formacji. Docenić trzeba chęć Kousuke do eksperymentowania z dźwiękiem, ale to nie do tego typu melodii przyzwyczaił swoich fanów moumoon w uprzednio tworzonych przez siebie kompozycjach. Utwór jest typowym skocznym kawałkiem, stylizowanym na lekko zaostrzony gitarą pop. Melodia i kształt piosenki są do bólu banalne i słuchacz nie ma ochoty powrócić ponownie do tej pozycji. Podobnie sprawa wygląda w przypadku Uta wo utaou. Pomimo starań kompozytora, piosenka jest zwyczajnie nudna i po chwili słuchacz ma chęć przeskoczyć do kolejnej, ponieważ w tej nic się nie dzieje. Choć Yuka stara się jak może włożyć w wykonanie cały swój czar, to niestety pozostaje wrażenie zupełnej pustki, jakby ta piosenka nie miała większego znaczenia. Jednak prawdziwym ciosem jest Bon Appetit. Jest to po prostu jakaś pomyłka. Utwór przypomina muzykę elektro trzeciego gatunku. Jest przewidywalna, jednolita i po chwili słuchacz jest nią zmęczony. Nie pomaga nawet piękna barwa głosu wokalistki, która została skutecznie zniszczona ingerencją syntezatora. Utwór jest zdecydowanie najgorszą pozycją na krążku.

Natomiast zaskoczeniem jest piosenka, która przenosi słuchacza swoim czarem do lat 50. I found love mogłaby z powodzeniem być grana w dobrych klubach stylizowanych właśnie na ten okres. Tej specyficznej magii nadaje utworowi umiejętne wykorzystanie trąbek oraz genialnie wplecione pianino. Dodatkowym plusem jest zupełnie klasycznie brzmiąca perkusja, nadająca piosence ten piękny, staromodny akcent. Kompozycja jest tak dobrze dopracowana, że z powodzeniem mogłaby się znaleźć na albumie w wersji akustycznej.

Jednak prawdziwą perłą wydawnictwa jest Butterfly Effect. To chyba jedyny kawałek na całym wydawnictwie, który jest pełny tego, co najlepsze w moumoon, czyli spokojnego i niewymuszonego piękna. Kompozycja jest lekka i czaruje słuchacza od pierwszych taktów. Tym razem Kousuke postawił na prostotę i był to strzał w dziesiątkę. To właśnie brak skomplikowania, czystość muzyki i niczym nie wzbogacony głos Yuki nadają jej perfekcyjność.

Niespodzianka czeka słuchacza pod sam koniec. We go i bonusowy kawałek Good night są utworami, które znalazły się już na poprzedniej płycie zespołu. Od razu słychać różnicę w ich wykonaniu. Posiadają one coś, czego nie mają inne utwory - poza Butterfly Effect - znajdujące się na krążku: magię i czar. Pomimo technicznej poprawności i w zasadzie przyjemnego brzmienia, album nie jest czymś, czego spodziewać się może fan tej formacji. Brakuje mu świeżości, która z niewymuszoną gracją towarzyszyła poprzednim wydawnictwom zespołu, a utwory są aż nazbyt dopracowane i sprawiają wrażenie poprawianych "na siłę". Jeśli jednak odstąpimy od porównań do poprzednich albumów, to należy przyznać, że krążek trzyma poziom i zasługuje na docenienie jego artystycznych walorów.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2012-02-08 2012-02-08
moumoon
REKLAMA