Relacja

Koncert Angelo w Shibuya C.C. Lemon Hall

21/06/2012 2012-06-21 00:01:00 JaME Autor: Diana Tome Tłumacz: Gin

Koncert Angelo w Shibuya C.C. Lemon Hall

Wyprzedany koncert nigdzie indziej, jak w samym C.C. Lemon Hall w Shibuyi, zakończył pierwszą trasę Angelo w pięcioosobowym składzie.


© Angelo
Członkowie Angelo, jeden za drugim, zajmowali pozycje po tym, jak wybuchło w tle elektroniczne intro i błyskające światła. Wystrój sceny robił spore wrażenie: ruiny szarych ścian wieńczyły jej tyły, podczas gdy środek zajmowały dziwacznie ulokowane ekrany telewizyjne, opadające kaskadą po metalowej spirali. Dym dodawał całości postapokalipytcznego posmaku. Występ rozpoczęło LOVE STORY, zalewając salę chwytliwą melodią. Kirito po mistrzowsku przejął kontrolę nad tłumem, powoli poruszając ramionami do rytmu niczym kukiełka, albo raczej jej animator.

Silne bębnienie otworzyło FEATHER i spowodowało, że pięści uniosły się w górę i rozległy się przenikliwe okrzyki: “Oi!”. Na ekranach po białym tle sypały się czarne pióra, kiedy urocza, pełna determinacji ballada zabrała fanów w podróż. Gitarzyści już od samego początku wykazywali niesłabnącą energię, ruszając się do rytmu i przejmując prowadzenie w utworze My Strife, piosence otwartej na pokazy gitarowych umiejętności. Następnie długo oczekiwany headbanging został przywitany czerwonymi światłami. Jak gdyby będąc materializacją szybkiego tempa piosenki, odrzutowce przeleciały przez ekrany, jakby przecinały niebo. Gdyby uznać scenę za zrujnowane miasto, które przypominała, to w połączeniu z grzmiącym bębnieniem TAKEO w tle, mógłby to być obraz wojny. Niczym nieposkromiona armia, tłum połączył swoje głosy, wznosząc pięści do rytmu.

THE TOWER OF BABEL przyniosło serię dobrze zintegrowanych wspływów arabskich. Rozbudowana scena, oświetlenie oraz powolne ruchy rąk Kirito – kiedy trzymał przed sobą dłonie złożone jak do modlitwy, z łokciami odciągniętymi na boki, ruszając ramionami w prawo i w lewo – wszystko to robiło spore wrażenie. Gdy piosenka dobiegła końca, nadeszła pora, by przemówił bas swoim wolnym ciepłym zawodzeniem oraz szybką uśmierzającą melodią, która sprawiła, że tłum zaczął się kołysać. Giru rozpoczął pełną determinacji, smutną balladę Kirisamehoho wo nurashite, podczas której Kirito nie tylko pokazał, jak wspaniale panuje nad wokalem, ale też jak odnajduje się na scenie, dodając temu kawałkowi intensywności zarówno głosem, jak i ruchami. Przy przytłumionych niebieskich światłach fani pożeglowali w noc, a piosenka, choć zaczęła się wolno, stopniowo przyspieszała. Zapadająca w pamięć solówka zaprowadziła Karyu na przód sceny, a za brzmieniem gitary w pościg udało się zrównoważone bębnienie.

Prawdziwa eksplozja zaczęła następny kawałek, zapewniając odpowiednie “EX” w PLOSIVE. Funkowy, chwytliwy rytm sprawił, że Kirito tańczył do żywych linii gitar i basu, a na ekranach pojawił się ogień. Ziemia zatrzęsła się od energicznych podskoków publiczności, a na przód sceny wysunęło się gitarowe trio, łącznie z Karyu, który kręcił się energicznie, wymachując przy tym włosami. White fur odpowiednio akompaniowały oślepiające białe światła i dym. KOHTA i Karyu postarali się o trochę fan-service'u, kiedy razem grali, ale to Kirito ze swoim zmysłowym tańcem wygrał sobie tę piosenkę. Warto wspomnieć o silnej balladzie DECESE i jej dobrze wykonanych partiach instrumentalnych przy wtórze melancholijnej fortepianowej melodii. Gospel był powrotem do ciężkich kawałków. Od przyjemnego intro, któremu towarzyszyły okrzyki “Oi!”, piosenka zaczęła nerwowo skakać w górę i dół. Wraz z ciężkim headbangingiem, który nastał, Kirito też zaczął wymachiwać głową do rytmu. Bardziej niż głoszenie ewangelii (gospel = ewangelia, przyp. tłum), przypominało to raczej zdeterminowane, silne pragnienie osoby, której przyszło doświadczyć tego, jak powoli realizują się marzenia i jaki chaos wywołują wątpliwości.

"Cześć! Dzięki! A teraz chcę, żebyście wszyscy zaczęli wrzeszczeć dla Giru!”, poprosił z uśmiechem Kirito. Pośród krzyków tłumu, rzeczony gitarzysta z honorami poprowadził fanów w Manic Stage High Pressure. Utwór rozpoczął się od uniesionych pięści, a na ekranach pojawiły się chmury. Jak sugerował tekst, fani podróżowali z wiatrem po porannym niebie przy słodkiej i pełnej nadziei melodii. Jeszcze więcej tańczenia i słodkich gitarowych i basowych solówek towarzyszyło Ruins, po czym rozpętało się piekło w trakcie Blind Light. Ten kawałek zaczął się od fruwających na wszystkie strony włosów, a wkrótce też i pięści uderzały w powietrze przy wtórze okrzyków rozbrzmiewających niczym mantra. Gładka linia basu wyciszyła piosenkę, by zaraz mogła się ona stać jeszcze bardziej agresywna. Nie przestając zapewniać odpowiedniego show, Kirito na wpół śpiewał, na wpół wyrzucał z siebie tekst, ruszając się do melodii i wykorzystując całą scenę.

"To nasza pierwsza trasa w pięcioosobowym składzie. Mimo napiętego grafiku, nagraliśmy nowy singiel - Calvary. Wszyscy go już macie, prawda?”, zapytał Kirito. Po wspólnej odpowiedzi tłumu: "Tak!", wokalista dodał z podłym uśmieszkiem: "Cóż, każdy z was musi kupić co najmniej 800 000 kopii!”. MC zrobiło się poważniejsze, a Kirito wyznał: “Chcemy stworzyć nowy, lepszy świat i z tą myślą napisaliśmy tę piosenkę!”.

Tytułowa piosenka z nowego singla zespołu, Calvary, została ciepło przyjęta i stała się punktem zapalnym dzięki potężnym growlom Kirito. Czerwone światła w połączeniu ze zniszczonymi ścianami i metalowymi konstrukcjami stworzyły idealną atmosferę. Chaos brzmień i kolorów objawił się w zniekształconych liniach gitar, a Kirito trzymał się statywu od mikrofonu, dziko wymachując głową do melodii i growlując swoje partie. Jednak chaos wkrótce stał się ciepły i dający nadzieję, jakby miała się ona narodzić na nowo z popiołów i zniszczenia. Przy blasku niebieskich świateł i wiernym brzmieniu fortepianu, linie basu i gitar przyspieszyły, a na ekranach pojawiły się krucyfiksy i wizerunki Chrystusa. Kiedy piosenka dobiegła końca, Kirito wszedł na centralne podwyższenie i rozpostarł na boki ramiona, jakby sam w tym dramatycznym finale zawisł na krzyżu.

"Ok, od następnego kawałka rozbolą was karki! Gotowi?”, ostrzegł Kirito, kiedy zespół ruszył do następnej nowej piosenki, Forbidden fruit. Utwór spowodował wśród publiczności wybuch szaleństwa, włosy fruwały na wszystkie strony, a po ekranach przelewał się czarny dym. Po głośnych growlach piosenka zwolniła na czas gorącej solówki na basie. Na ekranach obrazy rozkwitających kwiatów zostały zastąpione białymi chmurami, spośród których wyłoniło się jabłko, zmieniając to co białe w czarne. Podobnie sama piosenka przekazywała tę ideę, ciężkość i delikatność umiejętnie się mieszały w obrębie tematu grzechu pierworodnego.

"Mnie nie trzeba owacji, dajcie je młodziakom, oni ich bardziej potrzebują", wyjaśnił Kirito podekscytowanemu tłumowi, odnosząc się do młodszych gitarzystów, po czym poprosił publiczność o uciszenie się, żeby mógł wyszeptać pierwsze wersy Holocaust. Scenę wypełniły gorące barwy i ognista melodia; gitarowe trio krzyczało energicznie podczas refrenu. Giru wprowadził znajome uczucie do piosenki swoim żywym solo, a Angelo przeszło do REBORN. KOHTA pełnił honory, wykonując gładko solówkę. Dym wpełzł na scenę, wyglądając jak z piekła rodem. Utwór z ożywczych i potężnych growli przechodził w wyważone momenty, które były świetnie wykonane, by zaraz wybuchnąć w cięższych partiach. W sumie był to wciąż bardzo mocny występ, który rozpalił tłum śpiewający jednocześnie ostatnie wersy.

MULTI PERSONALITY zamknęło występ pełną parą. Machanie głowami i skandowanie “Oi!”, prowadziło do uderzania pięściami; tłum pulsował ekstatycznie. Głośny śmiech zatrząsł ścianami, kiedy Kirito żartobliwie poklepał po głowie KOHTĘ, by zaraz potem przejść znów do rzeczy i przemieszczać się po scenie, wymagając od publiczności jeszcze więcej. Wśród wiwatów Angelo wyszło, wracając niedługo potem ze względu na entuzjastyczne wołania o bis. Nie tracąc czasu, pięciu panów ruszyło do wstępu do Hikari no kioku. Przytłumione niebieskie i białe światła zalały salę, którą wypełniał ciepły głos Kirito. Piosenka rozwijała się delikatnie, na pierwszy plan wybiła się sekcja rytmiczna w postaci perkusji, a wokal - wśród żółtych świateł przywodzących na myśl poranek - przybierał na sile. WINTER MOON zaczął się od deszczu srebrnych taśm, które opadły z sufitu na publiczność. Piosenka potwierdziła tylko więź między zespołem a fanami, jako że cała sala jednym głosem zaśpiewała refren, co było pięknym momentem.

Kiedy Kirito ciągle droczył się z KOHTĄ, nadszedł czas, by każdy z muzyków zwrócił się do publiczności. TAKEO, który ciężko uderzał w bębny przez cały występ, był pierwszy. “Niezły ze mnie awanturnik!”, przedstawił się z przekonaniem. Następny był KOHTA, który zapewnił publiczność, że miał niezły ubaw i podziękował wszystkim za wsparcie, po czym przeprosił za to poważne MC. “Zwykle się denerwuję, mówiąc podczas MC, bo nigdy nie wiem, co z tego wyjdzie”, zwierzył się Giru, podejrzliwie zerkając na Kirito. Wśród śmiechów przyszła kolej na Karyu i jako ostrzeżenie frontman zespołu powiedział: “Czasem spędzam czas z jego poprzednim zespołem i zawsze jestem pytany, czy Karyu radzi sobie podczas MC”. Pośród śmiechów i sprawdzania, czy MC to jego działka, gitarzysta zwrócił się do publiczności niepewnie: “Jako że to finał trasy, chcę zabrać ze sobą do domu dobre wspomnienia. Kocham was... bez względu na to, co o mnie myślicie!”. Ostatnią część dodał z uśmieszkiem, który wywołał na sali wybuch śmiechu. “Jeśli chcecie wiedzieć, kiedy gramy następna trasę, zajrzyjcie na naszą stronę!”, wyrzucił z siebie Kirito z uśmieszkiem na twarzy, zanim wyznał, że było mu trochę smutno, że trasa się kończy.

MICRO WAVE SLIDER oraz SCRAP zamknęły występ. Dym oraz robiący wrażenie pokaz świetlny stanowiły mocne połączenie, natomiast gitarzyści, perkusista i basista dawali z siebie wszystko na tym ostatnim odcinku. Finałowa piosenka była elektryzująca i sprawiła, że cała sala jednocześnie wykonywała choreografie. Kirito żarliwie tańczył i growlował, dym na scenie tylko to podkreślał. TAKEO żywo bębnił i poruszał głową do rytmu.

"Myślę, że podczas tej trasy staliśmy się jednym. Rozwijajmy się dalej wspólnie! Widzimy się następnym razem... jutro!", kontynuował Kirito po niezręcznej ciszy, która zakończyła się chichotami ze strony publiczności. “Proszę, przyjedźcie też do Hongkongu i na Tajwan! Karyu i Giru są wspaniałymi gitarzystami, chociaż są nieco nieśmiali”, dodał z uśmiechem. Giru pokazał znak pokoju na ten ostatni komentarz. Pośród rozrzucanych butelek, machania, okrzyków, rozebranego Giru, którego koszulka poleciała w publiczność, i kostek Karyu, które docierały aż do drugiego piętra, zespół pożegnał się, obiecując wiele kolejnych gorących wstępów w przyszłości.


Setlista:

01. LOVE STORY
02. FEATHER
03. My Strife
04. THE TOWER OF BABEL
05. Kirisamehoho wo nurashite
06. PLOSIVE
07. White fury
08. DECESE
09. Gospel
10. Manic Stage High Pressure
11. Ruins
12. Blind Light
13. Calvary (new song)
14. Forbidden fruit (new song)
15. Holocaust
16. REBORN
17. MULTI PERSONALITY

Encore:
18. Hikari no kioku
19. WINTER MOON
20. MICRO WAVE SLIDER
21. SCRAP
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA