9 października młody, ale doświadczony zespół Pay money To my Pain wszedł na scenę, by rozpocząć coś, co miało szansę okazać się znakomitym koncertem. Daikanyama Unit w Tokio to mały, ale atrakcyjny klub ze świetnym systemem nagłośnieniowym. Wieczorem grupa (której nazwę skraca się do PTP) posłużyła jako support pochodzącego z Kalifornii Cage 9, razem ze swoimi krajanami FC FIVE oraz duńską kapelą Pinboys.
Zespołem otwierającym był FC FIVE, hardcorowa grupa z Ibaraki, która grała już w Europie i Ameryce. Zespół z całych sił starał się rozgrzać publiczność, ale nie odniósł w tym zbyt wielkiego sukcesu. Mimo że niektórzy z obecnych na sali mężczyzn powoli rozpoczęli pierwszy tego wieczoru moshing, większość uczestników koncertu stała obojętnie w sali. Po pięciu utworach występ FC FIVE się zakończył.
Po krótkiej przerwie Pinboys i ich frontmanka Anne starali się za pomocą swojej punkowej/poprockowej muzyki rozniecić odpowiedniejszą atmosferę. W porównaniu do FC FIVE, reakcja na bardziej zróżnicowaną twórczość Pinboys była lepsza. Z początku grupa miała te same problemy z brzmieniem, ale po drugim kawałku wszystko szło gładko. Wokalistka Anne komunikowała się z publicznością w przerwach, nakłaniając ją do podskakiwania w górę i w dół. Zaskakujące, że wszyscy dali się przekonać. Po sześciu utworach wieczór zbliżał się dla Europejczyków ku końcowi. Ogólnie rzecz biorąc, Pinboys to dobry zespół z dużym potencjałem.
Podczas następnej przerwy podekscytowanie związane z PTP się nasiliło. Sala w końcu się wypełniła i publiczność niemal nie miała miejsca na poruszanie się. Wystąpił też znowu niewielki problem z dźwiękiem, ale techniczni szybko sobie z nim poradzili. Zabrzmiały nuty Another Day Comes i muzycy byli gotowi na wejście. Pablo natychmiast przykuł uwagę wszystkich, jego efektowna, inspirowana rastafarianami fryzura przyciągała oczy zebranych.
Od samego początku publiczność była podekscytowana i natychmiast zaczęła szaleć, organizując moshing czy po prostu crowd surfing. Wraz z Unforgettable Past grupa poprowadziła swoich fanów na nowy poziom intensywności. Wokalista K - ewidentnie tak samo rozgrzany jak publiczność - skakał z energią po całej scenie. Trzeci kawałek był od razu ciężki i intensywny. K pozbył się koszuli i zaprezentował tatuaże, krzycząc głośno do tłumu.
From here to somewhere, z albumu Drop of INK, był nieco luźniejszy jak na standardy PTP, publiczność "tylko headbangowała". K skakał po scenie jak zwierzę, wspinając się na głośniki i demonstrując imponującą skalę głosu. W końcu zespół zagrał ciężki kawałek, by zakończyć koncert: Paralyzed Ocean. Pablo był szczególnie imponujący, gdy zmieniał pozycję gitary, przenosząc ją zza głowy na ziemię. Po tej piosence zespół w końcu wyszedł, ale jego energia nadal unosiła się w sali.
Ten koncert bez wysiłku udowodnił, że PTP ma niesamowity potencjał i miejmy nadzieję, że tuż za rogiem czai się na niego jeszcze większy sukces.
Setlista:
01. Another Day Comes
02. Unforgettable Past
03. Lose your own
04. From here to somewhere
05. Against the pill
06. Paralyzed Ocean