Osiem miesięcy po występie na paryskim Japan Expo, visualowy zespół Dio - distraught overlord powrócił do tego miasta, by rozpocząć pierwszą europejską trasę koncertową.
Koncert rozpoczął zespół iLiS - publiczność była przychylnie nastawiona do tej młodej grupy, mającej już nawet kilku fanów, którzy przybyli, by ją wspierać, i prawdopodobnie swoim występem zdobyła kilku nowych. Muzycy ewidentnie cieszyli się graniem, aczkolwiek brakowało trochę interakcji między nimi. Wokalistka, przywołująca na myśl Annę Tsuchiyę, stanowiła mocny punkt tego występu i mimo że sam zespół nie miał do zaoferowania zbytnio innowacyjnego brzmienia, był w stanie zainteresować sobą i utrzymać uwagę słuchaczy. Łatwo było skupić się na tekstach i muzyce, aczkolwiek całe show wydawało się nieco chaotyczne. Słowa utworów były miejscami interesujące, a w innych przypadkach niezrozumiałe, ale zespół emanował dobrą energią i naprawdę cieszył się występem.
Podczas gdy sprzątano ekwipunek iLiS, w tle rozbrzmiewała jakaś muzyka, ale przeszła niemal niezauważona, jako że po niedługiej chwili na scenie pojawiło się Dio. Ubrani w swoje najnowsze kostiumy muzycy - z wyjątkiem Mikaru, którego obecny strój bardziej do niego pasował niż ten oficjalny - po kolei wychodzili zza kulis, zgodnie z tradycją zespołów visual kei.
Członkowie grupy zajęli swoje miejsca i koncert się rozpoczął. Perkusja sprawiła, że scena zaczęła wibrować, akordy zadźwięczały i otrzymaliśmy pierwsze nuty otwierającego utworu. Piosenki następowały jedna po drugiej i stało się jasne, że większość z nich posiada taki sam rytm jak wcześniejsze.
Co było inne? Widok zespołu podchodzącego blisko fanów i komunikującego się z nimi. Przyjemność była obustronna i każdy się tym cieszył. Nie ma wątpliwości, że przez te osiem miesięcy dzielących obecny koncert od występu na Japan Expo 2007 grupa dojrzała i wykorzystała nabytą pewność siebie w interpretacji własnej muzyki. Jej prezencja sceniczna również stała się bardziej zorganizowana. Dzięki zaplanowanej na ten dzień setliście, show przepełniała moc i energia, tak że Mikaru miał czasami problem z wejściem we właściwy ton podczas ballad.
Pojawiło się także sporo problemów technicznych, co posłużyło w pewnym sensie jako tłumik, aczkolwiek występ ten nadal mógł stanowić piękne wspomnienie dla każdej osoby, która w nim uczestniczyła. Odkąd zespół musiał występować bez swojego inżyniera dźwięku, cierpiał bardzo ze względu na mikrofon, który nie potrafił się zdecydować, czy pozostawić głos Mikaru zniekształcony, czy całkiem go wyciszyć. Niestety, również perkusista denka nie wykorzystał ani chwili podczas przerwy przed bisem, by spotkać się twarzą w twarz z fanami. Rzucił po prostu w tłum swoje pałeczki i wyszedł tak szybko, jak wcześniej wszedł.
Pod koniec koncertu grupa odpuściła sobie nieco, zmieniając się na scenie miejscami i bawiąc się więcej z publicznością. Oznaczało to jednak, że niektórzy członkowie zespołu zostali niemal wciągnięci w tłum, a basista ivy zaliczył dosyć spektakularny upadek.
Na koniec życzymy Dio wspaniałego sukcesu podczas europejskiej trasy i mamy nadzieję, że będą w stanie wyeliminować te kilka konkretnych błędów i że będą nadal czerpać ze swoich fanów tak dużo energii.