Recenzja

Various Artists - PARADEⅡ~ RESPECTIVE TRACKS OF BUCK-TICK~

20/07/2012 2012-07-20 00:01:00 JaME Autor: Martyna "Gin" Wyleciał

Various Artists - PARADEⅡ~ RESPECTIVE TRACKS OF BUCK-TICK~

Parada różnorodności.


© BUCK-TICK - All rights reserved
Album CD

PARADEⅡ~ RESPECTIVE TRACKS OF BUCK-TICK~

AA=, ACID ANDROID, Acid Black Cherry, BREAKERZ, BUCK-TICK, cali≠gari, D'ERLANGER, Kishidan, MERRY, MUCC, Pay money To my Pain, POLYSICS

Albumy z coverami to zawsze ryzykowna sprawa. Ciężko jest dorównać oryginałom, ciężko stworzyć coś, co mogłoby zachwycić na równi z pierwotnymi kompozycjami. Bardzo łatwo można piosenkę zepsuć, źle zinterpretować… Tym bardziej, jeśli trzeba się zmierzyć z takim kolosem, jakim jest BUCK-TICK, istniejącym prawie trzydzieści lat. PARADEⅡ~ RESPECTIVE TRACKS OF BUCK-TICK~ ukazało się 4 lipca 2012 roku. To już drugie tego typu wydawnictwo poświęcone twórczości BUCK-TICKa. W nagrywaniu pierwszego wzięli udział tacy artyści, jak J, Kiyoharu czy abingdon boys school. Tym razem trzynaście innych zespołów podjęło się próby reinterpretacji największych hitów z początku twórczości legendarnej formacji.

Pamiętacie jeszcze tego blondwłosego Atsushiego w białym garniturze, fryzurą przeczącą grawitacji, rzucającego się po ziemi pełnej czerwonych liści, śpiewającego w 1988 roku "Just one minute/ Oh no stop with me romanesque"? yasu przypomina utwór ROMANESQUE. Piosenka niesie się przy wtórze rytmicznych uderzeń perkusji, kołysze się w nieco walczykowym tempie, czuć też, że wokalista acid black cherry stara się naśladować charakterystyczną wymowę Sakuraia w tym utworze oraz jego sposób akcentowania słów - i wychodzi mu to bardzo dobrze.

JUST ONE MORE KISS było już wielokrotnie coverowane, chociażby na ostatnim PARADE z 2005 roku świetną wersję stworzył Kiyoharu. BREAKERZ ponownie podjął się zaśpiewania tej piosenki - bo jak na takim albumie mogłoby braknąć tak popularnego singla BUCK-TICKa. Interpretacja tego tria jest zupełnie zaskakująca, kompozycji - w sumie prostej - dodano sporo ozdobników, starano się jej nadać bardziej ostrego, rockowego posmaku, co moim zdaniem niekoniecznie wyszło mu na dobre.

cali≠gari nadal zatrzymuje nas w odległej przeszłości i prezentuje MISTY ZONE. Niski głos wokalisty całkiem nieźle spisuje się w tej piosence, choć również czuć, że muzyk stara się naśladować Atsushiego. Solówka z wyraźnie wybijającym się basem jest tu bardzo dobra, a cały kawałek klimatyczny i udany, mimo że troszkę go "podrasowano" i uwspółcześniono.

Sid Vicious ON THE BEACH zabiera nas na osi czasu nieco w przód. Tę piosenkę zwykle śpiewa gitarzysta Imai i jest ona bardzo w jego stylu: troszkę niegrzeczna, troszkę groteskowa i bardzo rytmicznie śpiewana. POLYSICS nieźle ją przyspieszyło, dodając też sporą ilość przetworzonych elektronicznie głosów. Piosenka stała się przez to dziwnie radosna, skoczna, nieco straciła swoje "Imaiowe" coś. No ale cóż, to ma być cover, a nie naśladownictwo. A jako taki sprawdza się fajnie i można się przy nim uśmiechnąć (Sid Vicious przewraca się w grobie!).

MACHINE w 1991 roku miało być ciężkie, tajemniczo-niepokojące i opływające mrokiem. Było coś gangsterskiego w niskim śpiewie Atsushiego i skrzekliwych solówkach. Czy cover to zachował? W sumie tak, barwa głosu wokalisty świetnie pasuje do tego kawałka, jedynie gitarzystom trochę brakuje werwy.

Zestawienie BUCK-TICKa z MERRY jest kosmiczne, ze względu na to, że oba te zespoły są bardzo charakterystyczne (i charakterne!). Spodziewałam się, że członkowie MERRY wybiorą którąś z bardziej groteskowych piosenek BUCK-TICKa, jednak oni zdecydowali się na Aku no Hana z 1990 roku. Jednak okazało się, że jest to wybór bardzo trafiony. Głos Gary jest tu nieco przytłumiony ze względu na nałożony na niego filtr, a cała piosenka stała się bardziej agresywna, co trzeba przyznać dobrze się sprawdziło. Fragmenty, kiedy znikają filtry, a głos wokalisty nieco drży - co jest dla niego charakterystyczne - są szczególnie godne uwagi. Ten cover to jeden z najlepszych na albumie.

JUPITER to szczególna piosenka. Bardzo emocjonalna i wymowna. Płynie spokojnie przy wtórze gitary akustycznej. MUCC, któremu ten utwór przypadł w udziale, nie wprowadził żadnych znacznych modyfikacji. Pozwolił jej płynąć. Głos Tatsuro, nacechowany emocjonalnie, niesie ją i pięknie domyka. Jest to kolejny świetny kawałek.

Pay money To my Pain lepiej nie mógł dla siebie wybrać. love letter pozwala wokaliście popisać się growlem. Piosenka jest szalona, ciężka. To BUCK-TICK przetworzony na heavy metal. Naprawdę się to udało, chociaż przyznać trzeba, że piosenka stała się nieco "Mansonowa". To chyba najbardziej odważna reinterpretacja na tym albumie.

Kolejny stary przebój to ICONOCLASM, wyjątkowy ze względu na gitary przypominające syrenę alarmową. Cover D'ERLANGER brzmi tak, jakby był naprawdę odśpiewany i odegrany przez BUCK-TICKa. Kyo tak się upodobnił wokalnie do Atsushiego, że momentami można się nabrać. Piosenki właściwie nie zmodyfikowano, dlatego temu coverowi blisko do ideału. Jedyne, co różni ten utwór, to kakofonia fortepianowych dźwięków dodana pod koniec, która tylko jeszcze pogłębia poczucie obłędu panujące w tym utworze.

Rok 1987. EMPTY GIRL. Trochę abstrakcyjny kawałek, który jednak pozwala się nieco zabawić konwencją. Momentami piosenka jest naprawdę kakofoniczna, wokale przeskakują z męskich na żeńskie i odwrotnie, utwór się urywa, potem znów zaczyna się granie. Jakby muzycy nie mogli się zdecydować, czego właściwie chcą i w końcu postanowili posklejać ze sobą kilka utworów. Słuchacz też nie może się zdecydować, czy go to bawi, czy irytuje...

THE LOWBRODS zdecydowali się, zamiast coverować utwór, zrobić jego remiks. W przeciwieństwie do innych zespołów - postanowili też użyć nowej piosenki - Elise no tame ni, a nie czegoś z klasyki. Remiks polega w tym przypadku na podkreśleniu beatu i dodaniu kilku elektronicznych wstawek. Zapętla się też "zelektronizowany" główny motyw na gitarze i pojawia się dłuższa elektroniczna "solówka". No cóż... Miło było usłyszeć głos Atsushiego.

Cover acid android jest natomiast przykładem tego, jak można ogołocić piosenkę z tego, co najlepsze. I to jaką piosenkę! SEXUAL XXXXX! Zamiast rockowego, szybkiego kawałka, dostajemy coś, co jest ni to balladą, ni to nie wiadomo czym. Zespół chyba nie do końca zrozumiał utwór, bo ostatnią rzeczą, do której on pasuje, jest fortepian. Bardzo rozczarowujący cover.

M・A・D to świetny wybór na zakończenie albumu, gdyby tylko znów nie został popsuty. W wydaniu AA= brzmi jak zaśpiewany przez robota. Fajnie, że dodano mu pazura ostrzejszymi gitarami i ciekawym rytmem syntezatorowym. To są wyznaczniki stylu tej grupy i raczej nie można na to narzekać, jednak w utworze przesadzono z futurystycznymi wstawkami. Pojawia się też znikąd całkowite spowolnienie muzyki, do niemalże ballady, co jest niezrozumiałe. Mogło być dobrze, a wyszło tak sobie.

Mimo słabej końcówki, jest to naprawdę znakomity album z coverami i właściwy tribute dla BUCK-TICKa. Większość artystów poradziła sobie świetnie ze swoim zadaniem. Niektórzy stworzyli coś wyjątkowego i dodali starym przebojom BUCK-TICKa ikry. Ścisłe podium zajmują MERRY i Pay money To my Pain oraz D'ERLANGER, który zaskoczył tym, jak - dla odmiany - niewiele zmienił. To godny polecenia album, tylko nie zapomnijcie się najpierw zapoznać z pierwowzorami!
REKLAMA

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2012-07-04 2012-07-04
AA=, ACID ANDROID, Acid Black Cherry, BREAKERZ, BUCK-TICK, cali≠gari, D'ERLANGER, Kishidan, MERRY, MUCC, Pay money To my Pain, POLYSICS
REKLAMA