Ayumi chce wam przekazać Sekret i jest on naprawdę dobry.
(miss)understood, album Ayumi wydany na początku roku 2006, był dla niej wokalną przemianą. W wielu piosenkach jej głos stał się znacznie bogatszy, jednak album sam w sobie był zbyt dużym miszmaszem. Pojedyncze utwory dawały radę, jednak jako spójna całość zawodziły. Na Secret Ayumi Hamasaki kontynuuje wokalną dojrzałość oraz jakość (miss)understood, ale w przeciwieństwie do niego, tym razem udało jej się stworzyć spójny album, na którym utwory logicznie przechodzą z jednego w kolejny.
Hamasaki otwiera album delikatnym wstępem Not yet. Jest to krótkie, dwuminutowe intro rozpoczynające się spokojnie brzmiącymi dźwiękami gitary i delikatnym wokalem Ayumi. Trwa to do momentu, gdy nagle przekształca się w szybszy numer ze świetnym dance'owym beatem. To fantastyczny, przykuwający uwagę kawałek, szkoda jednak że jest trochę za krótki!
Zaraźliwe tempo Not yet rozprzestrzenia się na kolejne cztery utwory, aż do pierwszego z instrumentalnych przerywników użytych na Secret, który wyraźnie dzieli album na części. until that Day... i 1 LOVE mają rockowe klimaty z elektronicznym beatem u podstaw. until that Day... jest szczególnie ciekawym utworem, w którym wykorzystano z pozytywnym skutkiem zniekształcenia wokalne. Natomiast Startin' przywodzi na myśl Step you z (miss)understood; właściwie, to wydaje się, że bazują na tym samym beacie. Piosenka sama w sobie jest dobra, jednak Ayumi zawsze przejawiała talent do tworzenia posiadających szybkie tempo tanecznych utworów.
LABYRINTH stanowi pierwszy przerywnik na albumie. Jest to zwyczajna instrumentalna kompozycja i brzmi tak, jakby Ayumi odświeżyła neverending dream z Rainbow. Jednak poza tym jest uroczym utworem, który nastawia słuchacza przed spokojnym balladowym JEWEL. Ten utwór może nie jest najlepszą balladą Ayumi, jednak spokojna melodia pianina pozwala jej nowemu, dojrzałemu głosowi być wyraźnie słyszalnym, szczególnie gdy śpiewa emocjonalnie. Kolejna ballada, momentum, posada szybszy beat, który chwilami prawie zagłusza Ayumi, ale daje sobie ona radę i pozostaje słyszalna bez większego wysiłku.
Po kolejnym krótkim przerywniku, taskinst, zbliża się najsłabsza część albumu. Born To Be... jest mierną i pospolitą piosenką, która nie dość, że brzmi, jakby była nie na miejscu, to jeszcze, prawdę mówiąc, jest nudna. Po niej następuje Beautiful Fighters. W czasie, gdy w until that Day... wokalne zniekształcenia dają dobry efekt, to w Beautiful Fighters brzmią po prostu dziecinnie i trochę ciężko się tego słucha.
Na szczęście ostatnia część Secret jest uratowana przez trzy końcowe utwory. BLUE BIRD jest zwyczajnym, ale porządnym kawałkiem; w kiss o' kill wykorzystano kościelne organy wraz z rockowo-elektronicznym beatem, co daje wspaniały efekt. Z powodzeniem eksperymentuje ze zmianami tempa, szczególnie w refrenach. Dodatkowo jest chwytliwym utworem tanecznym, który sprawia, że masz ochotę potańczyć. Na koniec zachowano piosenkę tytułową, Secret, która - jak wiele osób może się spodziewać - jest balladą. Ayumi brzmi autentycznie pięknie, jej głos jest delikatny i aksamitny. Niskie tony melodii pomagają jej, zapobiegając niepotrzebnemu nadwyrężaniu jej głosu, w celu osiągnięcia wysokich tonacji. Pomimo że piosenka sama w sobie jest dość zwyczajną balladą, to stanowi przyjemne zakończenie.
Obojętnie, czy zsumuje się wszystkie części czy też rozbije się je, to Secret imponuje. Może to zająć kilka przesłuchań, zanim w pełni doceni się starania Ayumi, jeśli jednak pominie się minusy w postaci Born To Be... i Fighters, wówczas uzna się, że Secret jest jej najbardziej kompletnym i udanym wydawnictwem swego czasu. Być może pojedyncze piosenki nie zapadają tak bardzo w pamięć, jak niektóre z (miss)understood - Ladies Night i Is This Love...? są dobrymi przykładami - ale jako całość sprawiają, że słuchanie ich jest prawdziwie przyjemnym doświadczeniem.