W tym roku na halloweenowej imprezie nie może zabraknąć pewnej Orkiestry. Zwerbował ją naczelny wampir japońskiego showbiznesu, HYDE, i wraz z tą szaloną ekipą wyruszył w miasto, pukając do domów i obwieszczając władczo: "Cukierek albo psikus!". Oj, strach pomyśleć, jakie psikusy mogłaby urządzić taka szalona gromada!
Przedstawmy najpierw naszą orkiestrę. Zacząć trzeba od herszta tej bandy, HYDE, który - w wielkim kapeluszu z trupią czaszką na środku i jarzącymi się czerwienią oczami - jak na porządnego wampira przystało zwisa głową w dół z sufitu, szczerzy kły w nienaturalnie powiększonym uśmiechu, powiewa czarną peleryną i zamienia się w nietoperza. Przy okazji też straszy gołą klatą oraz nieświeżym oddechem. Na piersi ma nabazgraną rzymską trzynastkę, a w ręku dzierży batutę, służącą mu do dyrygowania niepokornym tłumem przebierańców.
U jego boku oczywiście kroczy nie kto inny jak Kostucha, zbierając swoje żniwo w postaci "cukierków, ciasteczek i pączków". yasu, o którym mowa, najchętniej nie odstępowałby HYDE na krok, służąc mu wiernie. Choć w połowie jest człowiekiem odzianym w gustowny frak, to odpowiednia ilość kości na widoku musi być i tak policzyć mu można żebra oraz zęby, odsłonięte w zbyt szerokim uśmiechu. Jak na Mrocznego Żniwiarza przystało, dzierży on też kosę płonącą – nie wiedzieć czemu – niebieskim płomieniem.
Po wielu bataliach staczanych od tysięcy lat, Daigo z BREAKERZ stał się halloweenowym weteranem wojennym. Żeby trzymał się w jednym kawałku, trzeba go było odpowiednio okręcić bandażem, a i tak chodzić musi o kulach, biedaczek. Służy yasu pomocą w zdobywaniu słodyczy, ma słabość do dzieci i zasiada po prawicy wielkiego herszta HYDE. A jeśli już o weteranach mowa, Kyo z D’ERLANGER dla odmiany zahaczył w drodze na zabawę o okres wojen napoleońskich. Trochę został podczas nich poharatany, stępił też zęby w niejednym pojedynku, co usilnie starał się naprawić za pomocą pilnika do ostrzenia noży. Widać ma on wysoką pozycję, bo na jego usługach są trzy straszydła, pomagające mu w zdobywaniu łakoci. Natomiast K.A.Z. musiał walczyć w drugiej wojnie światowej, bo do tej pory został mu nawyk maszerowania w stylu żołnierskiej defilady oraz otwarte złamanie kości ramieniowej, nie wspominając o skostniałym już trofeum przyczepionym do jego czapki.
Mamy też na stanie jednego uciekiniera z przytułku dla obłąkanych. Elektrowstrząsy Tatsuro nie pomogły, wręcz przeciwnie: zabrał część urządzenia i korzysta z niego jako nakrycia głowy. To właśnie on dostał rolę w pochodzie jako flagowy. Sztandar z napisem "HALLOWEEN JUNKY ORCHESTRA" spoczywa w jego skutych łańcuchami rękach i powiewa gwałtownie, gdy tylko zjawę-skazańca dopadają wspomnienia niedawnej terapii. Aoki Ryuji jest tu szarą eminencją, bo choć trzyma się na uboczu, zdaje się mieć układy z HYDE, na którego zerka ukradkiem, czając się w co ciemniejszych zaułkach. Aki z SIDa został natomiast diablęciem na usługach, z ryżą fryzurą i nawykiem grzebania po śmietnikach. Jako że jest wyjątkowo niesfornym upiorem, HYDEpir postanowił zafundować mu powróz, spuszczając go tylko na krótkie przebieżki. Z zupełnie innej bajki pochodzi natomiast Hitsugi z NIGHTMARE. Jego kostium kolczastego misia ze złamanym serduchem bardziej sprawia, ze chce się go przytulić, niż bać. Wątpliwe są jednak jego nawyki żywieniowe, bo w przeciwieństwie do reszty łasej na słodycze, on woli raczej gotowane robactwo i to najlepiej uwarzone w dymiącym kotle w towarzystwie innych oryginalnych przysmaków.
Jako że równouprawnienie ważna rzecz, w pochodzie nie zabrakło kobiet. Wśród ich strojów dominują motywy zwierzęce. Mamy więc BunnyRINĘ z zespołu SCANDAL. Króliczek ten, przejawiający zamiłowanie do talerzy perkusyjnych wygrzebanych spomiędzy rupieci, niewiele ma wspólnego z Playboyem czy nawet uroczym puchatym zwierzaczkiem. Tak więc lepiej się do niego nie zbliżać, jeśli nie chcemy się przekonać, co skrywa przypominająca kaganiec maska, zasłaniająca połowę jej twarzy. Tommy pojawia się w swoich dwóch wcieleniach jednocześnie: Tommy february6 i Tommy heavenly6, zamieniające się miejscami jak Doktor Jekyll i Pan Hyde. Są to kocice, których lepiej nie głaskać pod włos, bo jak się zdenerwują, potrafią pokazać ząbki, pazurki, a czasem także obute w porządne buty nogi, którymi z upodobaniem wymierzają kopniaki nieproszonym gościom. Kanon Wakeshima to Czerwony Kapturek, który wchłonął wilka i bestia teraz dzieląca ciało z piosenkarką wyłazi z niej niczym Obcy, gdy ta poczuje strach. Oprócz tego Kapturkiem zawładnęły inne wilcze cechy, które odbijają się na jej twarzy czy w sposobie poruszania się po ulicach w poszukiwaniu halloweenowych smakołyków (albo dzieci).
Wśród pań króluje jednak Anna Tsuchiya, która jako odrodzona Meduza ma w sobie więcej gadziego uroku niż jej mityczny pierwowzór. Sunie z gracją godną modelki na wybiegu, zarzuca stadem żmijowej fryzury niczym hollywoodzka gwiazda. Upiorny strój i makijaż tylko podkreślają jej wiedźmowaty wdzięk, a liczne atrybuty, takie jak bicze, dziurawe harmonie, tudzież puste wózki, urozmaicają i tak już bogaty demoniczny image. Natomiast mimika tej czarnej, gadziej perły stanowi obraz ekscentrycznych upodobań czy przerysowanego wyuzdania i sprawia, że Anna jest najbardziej niegrzeczna z całej halloweenowej ekipy.
Wybija północ, data zmienia się na 31 października. Z szafy w starym zamczysku wychodzi nasza szalona ekipa przebierańców i zasiada do stołu. Wszyscy są gotowi, by ucztować, jednak okazuje się, że w spiżarni są pewne braki. Dlatego też HYDE zbiera swoją bandę i wyrusza w miasto, by tam zdobyć wymarzone łakocie. Przy okazji, jak na straszydła przystało, nie omieszkują przerazić napotkanych śmiertelnych - szczególną ofiarą staje się zabłąkana dziewczynka, która w końcu zostaje zmieniona w dyniogłowego potworka i dołącza do korowodu szalonej orkiestry. To właśnie ona ostrzega swoich nowych towarzyszy przed wstającym słońcem i zjawom udaje się uciec, zanim zastanie je świt, i schować się w starej szafie, gdzie mogą czekać na następne Halloween.
Zabawa ma miejsce w iście burtonowskim, demoniczno-komicznym miasteczku. Scenografia w tym teledysku zapiera dech i jest wprost fantastyczna. Ulicę, po której kroczy zespół, dopracowano w najmniejszym szczególe. Krzywe domki, pokracznie powykręcane drzewa i dziwnie płaski, ogromny i dyniowopomarańczowy księżyc wiszący na niebie przypominają albo "Miasteczko Halloween”, albo groteskową scenerię rodem z mangi "Soul Eater". Zadbano o dekoracje, które nieustannie przypominają o trwającym święcie – z każdego kąta spoglądają wydrążone dynie, wszędzie palą się też świece, a przed oczami widza przemykają mgliste duszki.
Największe wrażenie robi jednak stół, przy którym biesiaduje JUNKY ORCHESTRA. Początkowo ukryty pod pierzyną z pajęczyny nie wygląda zbyt imponująco. Raczej jak przekolorowana wersja stołu Draculi z czaszkami i przybrudzonymi, srebrnymi lichtarzami. Jednak wraz z pojawieniem się gospodarza pokłady pajęczyny i kurzu znikają, a na stole w magiczny sposób pojawiają się wymyślne halloweenowe potrawy. I tak ku uciesze gości zaserwowano demoniczne babeczki w kształcie gałek ocznych w czerwonym sosie imitującym krew, podane na talerzu i w słoiczku, ciasteczko w kształcie wykrzywionej maski, upieczoną głowę świni z powyginanymi gwoździami wbitymi w czaszkę, czy całą kurę, której fragmenty łącznie z pazurami można znaleźć na talerzach upiornych biesiadników. Niedbale postawiony na talerzu ludzki czerep, przybrany kwiatami pluszowy miś czy zawieszona na środku stołu koźla czaszka doskonale dopełniają wystroju i czynią go godnym halloweenowej zabawy.
Do tej pory nie powstał chyba singiel, który lepiej oddawałby klimat tego święta. Mimo że bazuje na jego bardziej komercyjnym wymiarze, to jednak jest w nim wszystko, czego nie mogłoby zabraknąć w halloweenowym przeboju. Sama piosenka zaczyna się od melodii wygrywanej na organach, by potem przerodzić się w tajemniczy orkiestrowy wstęp, który – i bez pomocy teledysku – przywodzi na myśl skryte wśród mgieł stare zamczyska i przemykające chyłkiem zakapturzone postacie. Gdy zaczyna się właściwy utwór, nie ulega wątpliwości, że został on stworzony z myślą o halloweenowej imprezie, bo jest szybki i wpadający w ucho. Sam kreuje odpowiednią historię dzięki dodatkowym efektom dźwiękowym, jak pukanie do drzwi czy dźwięki wydawane przez liczne zjawy. Różnorodne głosy komponują się świetnie, a każdy muzyk ma swoją kwestię, w której może zaprezentować właściwy sobie charakter. Najlepszy jest jednak refren, kiedy wszyscy unisono śpiewają: "Lalala Halloween Party, let’s trick-or-treat”. Każdy, kto choć raz tego posłucha, zarazi się melodią i skazany zostanie na nucenie tego wyjątkowo chwytliwego fragmentu całymi dniami.
Na singlu znajduje się także drugi utwór - instrumentalny walczyk w klimatach Halloween. W nim mogą zabłysnąć pozostali członkowie HALLOWEEN JUNKY ORCHESTRA, których we wcześniejszym utworze przyćmili wokaliści - gitarzyści, perkusistka i basista. Penalty Waltz to, jak sama nazwa wskazuje, walczyk, który powoli rozwija się, przyspieszając. Jest bardzo zabawny ze względu na śmieszne dodatki dźwiękowe, jak szczekanie psów, gruby, śmiejący się głos i inny piskliwy, wykrzykujący "oh, shit!". To świetne i zabawne dopełnienie singla.
Niewątpliwie w tym roku żadna halloweenowa impreza nie powinna odbyć się bez udziału HALLOWEEN JUNKY OCHESTRA. HYDE i jego ekipie należy pogratulować świetnej produkcji. Musieli się oni doskonale bawić przy nagrywaniu tego singla i teledysku, ale jeszcze więcej rozrywki dostarczyli każdemu, komu ten krążek wpadł w ręce.
Zastanawiacie się dlaczego wciąż wielu japońskich artystów omija Polskę mimo licznych koncertów u naszych sąsiadów? Przeczytajcie ten artykuł, by dowiedzieć się kto i co hamuje Polskę w staniu się atrakcyjną lokalizacją dla organizatorów tras.