Recenzja

AWOI - Birthday

13/03/2013 2013-03-13 00:05:00 JaME Autor: Martyna "Gin" Wyleciał

AWOI - Birthday

Nie musi być ładnie, ma być z wizją!

Album Format cyfrowy

Birthday (Europe)

Awoi

Wydawałoby się, że złożenie tak różnych utworów w jeden album nie wyjdzie nikomu na dobre. Równie dobrze można by powiedzieć, że próba „pobrzydzenia” własnych piosenek też nie jest dobrym pomysłem. Ale przecież muzyka to nie klasyczny obraz, żeby musiała trzymać się proporcji i kanonów. AWOI klasykami nie są, a ich album to jedna z ciekawszych pozycji, jakie ostatnio się ukazały. Jest oryginalny, zaskakujący i wychodzi poza wszelkie ramy.

Zaczyna się porządną porcją dramatyzmu. Rensa stwarza poczucie niepokoju i zagrożenia. To z początku dość spokojny utwór z wyważonym rytmem, delikatną linią gitar i głębokim wokalem, ale po krótkiej gitarowej solówce wszystko to zostaje zniszczone. Wokale zaczynają być niespokojne, łamać i nakładać się na siebie, a śpiew przestaje być zrozumiały. AWOI na tym albumie uwielbia psuć nastrój piosenek na przykład przez nagłe wtrącanie groteskowo brzmiących wokali albo dodanie fragmentu w zupełnie innym stylu lubi tempie, co w ogólnym rozrachunku okazuje się świetnym chwytem.

W Butterfly co chwilę pojawiają się wstawki śpiewane bardzo wysoko lub nisko, co wprowadza pewien dysonans w utworze. To bardzo szybka piosenka, która pędzi w niewiadomym kierunku, powodując wrażenie ogólnego szaleństwa. Czasami nawet w melodii pojawiają się takie dźwięki, jakby ktoś przypadkiem szarpnął niewłaściwą strunę, a końcówka z zamierającym wokalem sprawia wrażenie, że Otogiemu nagle odechciało się śpiewać.

rainy baby ma bardzo ładnie zaśpiewane zwrotki, barwa głosu wokalisty naprawdę sprawia przyjemność. Za to kakofoniczne chórki śpiewane przez resztę zespołu fantastycznie zmieniają charakter piosenki, nie pozwalając jej być „za ładną”. Linia gitar jest tu dość drapieżna, a perkusja pędzi.

W pa・ra・s・i・te postawiono na dodatkowe efekty w piosence. Co ciekawe, dźwięki pojawiające się w tle przywodzą na myśl właśnie jakiegoś owada czy inne zwierzątko, mogące być tytułowym pasożytem. Zespół utrzymuje karkołomne tempo w piosence, choć wokal łagodnieje. Zadziwia za to, jak różnorodne sposoby śpiewania potrafi zastosować Otogi w jednym utworze. Jego głos przybiera tak różne barwy, że można się zastanawiać, czy to na pewno on śpiewa. Ta cecha zawsze była dużym plusem AWOI.

Ponowna zmiana w wokalu zachodzi w sentimental last scene. Piosenka jest zadziwiająco melodyjna i wręcz śliczna. Otogi śpiewa czysto i bardzo emocjonalnie, a w momencie, gdy muzyka zostaje wyciszona, jego głos jest kusząco delikatny. Oczywiście zespół nie byłby sobą, gdyby nie przerywał tej sielanki. Gdy słuchacz już się rozmarzy, wokalista nagle zaczyna skrzekliwe wykrzykiwać słowa, potem dodaje trochę growlu, a następnie, jak gdyby nigdy nic, wraca do poprzedniego stylu.

Anti-Music Funny Man jest kolejnym eksperymentem. To bardzo wrzaskliwy i agresywny kawałek, dla odmiany przerwany spokojniejszą partią instrumentalną. Wrzaski, growle i ogólny klimat utworu przypomina na przykład kawałki System Of A Down. Nie da się ukryć, że to piosenka szczególnie dla fanów mocniejszego grania.

Czego jeszcze na tej płycie nie było? Może trochę jazzowych riffów? Dostajemy je w Yakou Boogie, utworze przyjemnie melodyjnym, w którym na plan pierwszy wychodzą gitary. Choć Otogi śpiewa tu dość normalnie, stwarzając tym naprawdę świetny refren. Jednak dodaje swojemu głosowi pewnej maniery, dzięki czemu kawałek ma klimat.

Bardzo podobny nastrój ma Yubikiri, choć tutaj wokal jest jeszcze bardziej zmanierowany. Śpiew i melodia są ciekawie stopniowane, przez co ma się wrażenie, jakby z każdym wersem całość się coraz wyżej wznosiła. Gitary nadają tej piosence styl retro, a fragmenty, w których zaczynają grać coraz wyżej i wyżej, mają szczególny urok. To naprawdę świetna piosenka, a śledzenie jej linii melodycznej za każdym razem pozwala odkryć jakiś nowy smaczek.

abelcain znane jest z wydanego wcześniej singla, ale bardzo dobrze wpasowuje się w cały album. Następujące po nim nightmare zdaje się być dość zwyczajne w porównaniu z innymi eksperymentalnymi utworami. Specjalnie wiele niespodzianek się w nim nie pojawia, ale za to można posłuchać kolejnych wokalnych wcieleń Otogiego. Ciekawe jest zakończenie, które brzmi niemal jak refren JAPANESE MODERNIST zespołu MERRY.

Album kończy się dość przewrotną piosenką, w której wokalista wyśpiewuje życzenia "wszystkiego najgorszego w dniu moich urodzin”. unhappy birthday to me ma śmieszną melodię, choć potem przechodzi ona jeszcze kilka zmian. Sporo się dzieje w tym utworze, ale o dziwo jest on przewrotnie zabawny i wywołuje uśmiech na twarzy, co również jest nietypowe dla tego, mrocznego przecież, zespołu.

Album w przeciągu jedenastu piosenek przechodzi od przygnębiającej Rensy po niemalże radosne unhappy birthday…. Każda piosenka jest inna, w niektórych zostało tak namieszane, że trudno znaleźć odpowiednie słowa, by oddać ich nastrój. Słuchacz powinien sam wsłuchać się w te utwory i doszukać ukrytych w nich smaczków. Jeśli doceni twórcze, ale i nietypowe podejście zespołu do muzyki, z pewnością polubi ten album. Płyta ma niepowtarzalny klimat. To wyjątkowo ciekawa pozycja, wychodzącą poza ramy tego, z czym zwykle można spotkać się w szeroko pojętym jrocku. Europejski słuchacz ma niezwykłe szczęście, że może nabyć Birthday za pośrednictwem Gan-Shin, bo nowa płyta AWOI jest warta tego, żeby mieć ją w swojej kolekcji.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album Format cyfrowy 2012-12-19 2012-12-19
Awoi
REKLAMA