Wciąż radośnie, ale nieco dojrzalej.
UNCHAIN, zespół grający melodyjną muzykę z gatunku core, poszerzył swój repertuar o pozytywne pop-rockowe melodie wraz z trzecim albumem, Hello, Young Souls!! z lipca 2010 roku. Wcześniejszy, Music is the key, w całości ociekał optymizmem, a najnowsze wydawnictwo to mieszanka tego stylu z złożoną eksploracją różnych gatunków oraz odrobiną dojrzalszego brzmienia.
Na początku albumu wita nas dziwaczny śpiew a capella piosenkarza Masanoriego Tanigawy: "welcome to the no-where land" i anielski chór, składające się na intro no-where [intro]. Ostatni wers, "Hello, Young Souls", który odbija się echem tajemniczo, przechodząc w kontrastowy początek, Saves The Day. Pierwszy kawałek jest pogodny i wybuchowy, to dobry przykład umiejętności zespołu do mieszania i łącznia muzyki z różnych stron świata. U podstaw leży ciężki rockowy wątek na gitarze, podobny do tego, jaki można usłyszeć w wykonaniu takich zespołów jak U2. Wmieszane w to zostało piórkowanie a’la punk rockowy zespół STRAIGHTNRT. Tanecznego posmaku dodaje zapętlona muzyka elektroniczna, a potem dodana zostaje następna linia gitary, będąca trochę poza rytmem, co wywołuje funkowe wrażenie. Chór z początkowego utworu znów został zaproszony do użyczenia głosu w radosnym refrenie: "follow me, you’ll be free" i dodanie kilku energicznych "hej!", wprowadzając tym samym nutkę gospel do utworu. W drugiej zwrotce do tej muzycznej zupy dodane zostaje trochę karaibskiego bębnienia, a następnie pojawia się elektryczna gitara, grająca tak, żeby przypominać azjatycki sitar. Czytając taki opis, ma się wrażenie, że będzie to muzyczna wersja karambolu, ale w jakiś sposób UNCHAIN udaje się, chyba za sprawą swojej magii, połączyć to w przyjemni do słuchania utwór.
Następną piosenką jest Super Collider, w którym na wyróżnienie zasługują gitarzysta Sato Masafumi ze swoimi szybkimi riffami i Masanori, który falsetem wyśpiewuje tekst z tytułu. Jak na zespół rockowy, UNCHAIN ma świetne wyczucie przy wykorzystaniu chórów. Tworzą refreny, które są przejmująco płynne i bezbłędnie wykonane przez głównego wokalistę z pomocą Taniego Hiroakiego i Masafumiego, którzy także posiadają wokalne umiejętności osiągania wysokich rejestrów, które wzruszają. Odnosi się to do niemal każdego utworu, szczególnie bezwstydnie dyskotekowego Don’t Stop The Music. Zawiera ono intro ze starawym, krótkim nagraniem funkowej gitary i powtarzanym refrenem "don’t stop the dance music, get it on". To niczym hołd dla muzyki "Blaxploitation" z lat 70. Jako najbardziej zabawny utwór na albumie, łączy on ostre dźwięki skrzypiec i trąbek z jedną z najbardziej funkowych basowo-gitarowych linii, jaką mogli z siebie wykrzesać. Perkusista Yoshida Shogo ma tutaj sporo pracy, bo między pierwszą i drugą zwrotką, refrenem oraz przejściami i finałowym refrenem ciągle zmienia rytm. Wprowadza idealnie latynoski beat, by wnieść trochę zabawy, co się udaje, bo cały utwór ma wspaniale imprezowy klimat, nawet jeśli zdaje się on być trochę żartobliwy. Kawałek jest nieco tandetny, ale chwytliwy i na pewno zachęci ludzi do tańca.
Jest kilka utworów, które są przypomnieniem żywiołowości ich poprzedniego albumu. Graffiti Book to pogodny, lekki rockowy kawałek, zmieszany z klasycznym bebopem. Pop-rockowe Higher posiada charakterystycznie pozytywny tekst: "Baby take you higher, let me free your soul, smashing through the darkness of the mind". Jest to śpiewane przy wtórze perkusji w stylu ska i jazzowych wstawek. Stay In The Rough to kolejny kawałek zawierający ich popisowe gwałtowne bębnienie, osiągające tempo 200bpm, z którego są tak dumni.
Tym razem zespół starał się dodać do niektórych swoich piosenek trochę ostrości. Gravity posiada ciężki gitarowe intro, sugerujące coś mroczniejszego, ale w sumie prowadzącego do sztandarowych pogodnych rockowych melodii i harmoniczności. Punkowe Love The One to czysty skaterski rock, połączony z powtarzalnym brzdąkaniem na basie i klaskaniem, a także "ooh ooh” śpiewanymi przez chórek. Znaczy utwór byłby tym, gdyby nie słodki tekst zawierający wyznania: "I love her with my heart” i "she loves me for sure". Don’t Know Why posiada kapryśną linię basu, pełne złości bębnienie i bardziej powściągliwy wokal, przez co utwór okazuje się być najmniej optymistyczny ze wszystkich. To mile widziany dodatek pośród dobrze rozpoznawalnych radosnych melodii.
Utwór tytułowy, Hello Young Souls w swoich pierwszych minutach zdaje się być pożyczony od Radiohead – posiada ciężką grę na talerzach, zniekształcone linie gitar i skamlący podkład. Jednak wokal Masanoriego jest dużo łagodniejszy niż depresyjne tony, w których śpiewa Thom Yorke. Utwór jest po angielsku, jak cała reszta albumu, a ten finałowy kawałek posiada bluesowe i soulowe wpływy pod przykrywką z rocka. Zespół zdołał połączyć fajne, wyluzowane melodie z ciężkimi rockowymi partiami instrumentalnymi, tworząc dziwnie przyjemną mieszankę. Pojawia się również i chór, interweniując swoją anielskością tak w dwóch trzecich piosenki. Album zaczyna się kończy w ten sam sposób, uroczym chóralnym śpiewem i przemyślaną grą słów w now-here [outro]. Wersja first press tej płyty jest wzbogacona o znajdujący się na końcu bonusowy utwór, Sugar – reminisce over 90’s –, będący ckliwym podejściem do popu lat 90. W piosence Masanori śpiewa o robieniu dzieci z beztroskim pyszałkowatym tonem rodem z boysbandu. Bez trudu można sobie go wyobrazić w fluorescencyjnym ortalionowym dresie i butach za kostkę.
Hello, Young Souls!! nie jest szczególnym przełomem dla UNCHAIN, ale pokazuje, ze potrafią oni zaproponować większą różnorodność, niż z początku mogłoby się wydawać. Chwytliwe melodia, pełne detalów aranżacje i zawiły sposób grania ujawniają ich pokłady talentu (no, może nie w kwestii pisania tekstów), i sprawiają, że ten album przesłuchać powinien każdy, kto gustuje w melodyjnym rocku.