"Kureha" daje obraz możliwości zespołu, jednak dla fanów grupy nie okaże się niczym wyjątkowym.
Po ponad roku oczekiwania fani ONMYO-ZY musieli być zadowoleni, gdy zespół zapowiedział na sierpień 2008 roku wydanie nowego maksisingla, Kureha. Formacja zyskała sławę na scenie rockowej dzięki połączeniu tradycyjnej muzyki folkowej z heavy metalem. Kureha to kolejne wydawnictwo, które doskonale łączy te elementy, jednakże nie oferuje wiele ponad to.
Tytułowa Kureha to rockowy utwór o zrównoważonym tempie, rozpoczynający się od delikatnych, melancholijnych gitar i balladowej zwrotki zaśpiewanej przez Kuroneko. Po minucie kompozycja przyspiesza i nabiera siły aż do końca, z gitarowym solo około trzeciej minuty, które brzmi bardzo ''oldschoolowo'' i choć od strony technicznej jest perfekcyjne, nie oszałamia. Z początkowym nagromadzeniem mocy kontrastuje nagły spadek siły przed samym końcem utworu, kiedy ostatnie słowa wyśpiewane przez Kuroneko przywracają słuchacza w spokojny klimat, po czym brzmienie gitar cichnie, prowadząc do szybszego drugiego kawałka, Hiei.
Już pierwsze sekundy Hiei mogą stwarzać wrażenie, że jest to typ utworu, który pozwolił zyskać ONMYO-ZIE nieoficjalny tytuł ''japońskiego Iron Maiden''. To szybki rockowy numer z imponującymi wokalami Kuroneko i Matatabiego. W porównaniu do Kureha, Hiei okazuje się znacznie bardziej ekscytującą kompozycją ze względu na tempo. Jednak już po pierwszej minucie można poczuć się, jakby znało się cały kawałek. Wprawdzie w połowie pojawia się gitarowe solo, ale po przesłuchaniu reszty wydaje się być dodatkiem, tak jakby było obecne jedynie po to, by cały utwór nie brzmiał jak jego pierwsza minuta powtórzona trzykrotnie.
Singiel zamyka Konoha-tengu, optymistyczniejszy utwór, od strony wokalnej zdominowany przez basistę i wokalistę Matatabiego. Kuroneko dodaje chórki, jednak nie uzupełniają one śpiewu basisty tak dobrze jak w Hiei. Jej partie w Konoha-tengu są momentami wręcz nieprzyjemne dla uszu ze względu na sposób, w jaki wokalistka zakańcza każdą linijkę tekstu, przez co jej głos wydaje się raczej szorstki w zestawieniu z łagodnym śpiewem Matatabiego. Perkusista Tora zachowuje typowo japoński klimat utworu, utrzymując stałe brzmienie przywołujące na myśl bębny taiko. Na korzyść Konoha-tengu przemawia fakt, iż jest to najbardziej interesujący utwór ze wszystkich na singlu, jako że zawiera urozmaicone zwrotki - być może wydają się takie również za sprawą zmiennego tempa. Dzięki temu gitarowe solo nie służy jedynie obudzeniu słuchacza po powtarzanych w kółko fragmentach tekstu.
Kureha nie jest najlepszym wydawnictwem ONMYO-ZY. Zasadniczo, produkcja i umiejętności muzyków stoją na wysokim poziomie i są godne pochwały, jak można spodziewać się po zespole z niemal dziesięcioletnim wtedy stażem. Jednak same utwory brzmią nieco staromodnie; przy zapoznawaniu się z singlem pierwszym skojarzeniem, jakie może nasunąć się słuchaczowi, może być muzyka z anime z lat 80. Dla ciekawych stylu ONMYO-ZY wydawnictwo daje obraz możliwości zespołu, jednak dla fanów grupy nie okaże się niczym wyjątkowym.