Recenzja

Yeti - Katei no Jijou

01/10/2013 2013-10-01 00:01:00 JaME Autor: Jessieface Tłumacz: mizuku

Yeti - Katei no Jijou

Yeti to nowy zespół prowadzony przez Satoshiego (znanego wcześniej jako emiru z aicle.). Muzycy mają za sobą wyprzedany w całości, pierwszy samodzielny koncert. Przyjrzyjmy się debiutanckiemu minialbumowi grupy.

Minialbum CD

katei no jijou

Yeti

Od czasu opuszczenia swoich poprzednich zespołów, członkowie Yeti przeszli metamorfozę, porzucając klimaty visual kei i tworząc współczesną, indie rockową grupę. Wszystko to posłużyło przygotowaniom do premiery ich pierwszego minialbumu, Katei no Jijou. Wydany 20 lutego 2013 roku, debiutancki krążek Yeti zawiera mieszankę brzmień przywodzącą na myśl zespoły indies czy Plastic Tree. Katei no Jijou zaznacza nowy etap w karierze każdego z muzyków i jednocześnie jest zapowiedzią obiecującej przyszłości grupy.

door door stanowi dosyć energetyczny początek minialbumu. Głos Satoshiego, choć wydaje się dosyć nosowy, zaskakuje wysoką skalą. Okazuje się, że dojrzał on od czasu, gdy wokalista występował jako emiru w aicle.: jest delikatny i przykuwa uwagę każdym wyśpiewanym słowem. Linie gitary i basu w tym utworze tworzą świat, w którym słuchacz niemal może się zatopić.

ie z pewnością był najbardziej promowanym kawałkiem. Fani mogli posłuchać 30-sekundowej zapowiedzi (pełny klip umieszczono poniżej), jednak poznanie całej kompozycji to zupełnie inne doświadczenie. Pierwsze sekundy utworu i momenty, w których Satoshi krzyczy "yeeeeaaaaah!" i "itai yo" (to boli), mogą wydawać się irytujące czy gwałtowne, jednak ostatecznie ie idealnie nadaje się do headbangingu.

nagashi skupia w sobie większość siły i emocji całego minialbumu i to w tym miejscu można zauważyć muzyczne podobieństwa Yeti do Plastic Tree. Przeszywający głos Satoshiego, zestawiony z pojawiającą się przed refrenem gitarą akustyczną, przyprawia słuchacza o dreszcze. Można odnieść wrażenie, że wokalista śpiewa tuż obok, przez co nagashi z pewnością sprawdziłoby się jako utwór dla fanów mających problemy ze snem.

Po nagashi następuje picasso, którego początkowe sekundy mogą skojarzyć się z twórczością Enyi, a więc brzmieniem new age. Jednak już po chwili słuchacz doznaje pewnego szoku, gdyż zostaje powitany paradą dźwięków gitary i bębnów. Kawałek jest bardzo wyrazisty, z żywą perkusją oraz echem gitar i sennych syntezatorów w tle, współgrających z głosem Satoshiego. Dodatkowo, wydaje się, że Bikkey prowadzi swoją linię basu bez większego wysiłku.

ten to ten, lekki rockowy kawałek, jest przyjemny, choć bliższy stylistyce jindie niż visual kei. Pod koniec ostatniego refrenu, Satoshi odlicza "ichi ni san shi ikou", co może wydawać się trochę niepasującym elementem. Ostatecznie jednak ten to ten wywołuje uśmiech na twarzy słuchacza i zgrabnie zamyka całe wydawnictwo.

Wszystkie sześć utworów na Katei no Jijou ("domowe sprawy") zdaje się reprezentować elementy gospodarstwa domowego, rozpoczynając od "drzwi" i samego "domu". Motyw przewodni wprawia w ruch pomniejsze części niemal jak w obrazie (z odniesieniem do Picassa), a dopełniają go fragmenty wyposażenia, jak choćby zlew (nagashi). Na krótką chwilę Yeti otwiera słuchaczom swoje drzwi, pozwalając wejść do środka i stać się częścią jego "spraw".

Można mieć tylko nadzieję, że w niedalekiej przyszłości Yeti będzie dostarczać równie udanych wydawnictw.

REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD 2013-02-20 2013-02-20
Yeti
REKLAMA