Recenzja

Galileo Galilei - Baby, It's Cold Outside

04/10/2013 2013-10-04 00:01:00 JaME Autor: Hanamogeraed Tłumacz: Gin

Galileo Galilei - Baby, It's Cold Outside

Zacna robota, ale niezbyt porywająca.

Minialbum CD

Baby, It's Cold Outside (Regular Edition)

Galileo Galilei

Od wydania ostatniego pełnego albumu, co miało miejsce na początku 2012 roku, rockowy zespół Galileo Galilei przeszedł parę znaczących zmian. Gitarzysta Iwai Fumito oraz keyboardzista (a także najnowszy nabytek zespołu) Noguchi Kazumasa opuścili grupę, by obrać inne muzyczne ścieżki. Oryginalny skład grupy musiał działać dalej jako trio i tak w październiku 2012 roku wydał minialbum Baby, It's Cold Outside.

Do tego wydawnictwa wprowadzono wiele innowacji, a jego brzmienie jest w tonie poprzedniego albumu, PORTAL. Zawiera mniej elektronicznych melodii, które przeważały na poprzedniej płycie, i tylko skrząca się LIZZIE posiada znaczną ilość elektronicznych wokali. Przepakowana szesnastobitowym dźwiękiem syntezatora, lekkim dzwonieniem i dziwnym dodatkiem banjo, ta zadziwiająca, radosna piosenka przypomina Imaginary Friends z PORTALu. Po odejściu dwóch członków to perkusista Ozaki Kazuki musiał zadbać o dodatkowy sprzęt rytmiczny, syntezatory, programming oraz gitary. Jest tu też mnóstwo komputerowo zaprogramowanej perkusji. Sex and Summer też zawiera trochę szesnastobitowych ozdobników, ale światła reflektorów kierują się w głównej mierze na porządne, tradycyjne instrumenty, tworząc przyzwoity poprockowy kawałek. Inny, ciężki od syntezatorów utwór, jest wyłącznie instrumentalny, czym wyróżnia się na tym wydawnictwie. Chill Boy na początku jest powolne, ale w końcu dostarcza jakieś dwie minuty zapętlonego tanecznego, elektronicznego rozpraszacza.

Na większości albumu panowie zdecydowali się jednak powrócić do korzeni, czyli prostego rocka. Jest tu szczera, nieskomplikowana kompozycja Tokei tou, przypominająca The Cure ze swoją pozytywną, wcale nie tak nonsensowną linią basu oraz pogodną i czystą melodią gitary. Koumori ka mogura jest bardziej wymyślne, ma złożone, rytmiczne bębnienie Kazukiego, które dodaje posmaku ska niektórym miejscom, by potem przy końcu opaść do cięższych rockowych brzmień. Wokal Yuukiego Ozakiego łatwo wpada w ucho, a wokalista jak zwykle wykazuje się kompetencją w tym, co robi, posługując się gwałtownymi dźwiękami, z łatwością wznosząc głos do falsetu. Finałowy utwór Yume ni utaeba to trochę nudnawe poprockowe zakończenie albumu, nieco zbyt stateczne, bez polotu i nie będące w stanie wywrzeć odpowiedniego wrażenia.

W ten minialbum włożono kawał dobrej roboty, biorąc pod uwagę, przez co zespół przechodził w ostatnich miesiącach przed jego wydaniem. Nie słucha się go źle, ale nie ma w nim niczego zachwycającego i niespecjalnie zapada w pamięć. Tym, którzy mieli nadzieję, że ich Galileo Galilei ogarnie się między konkretniejszymi wydawnictwami, Baby, It's Cold Outside wystarczy. Miejmy jednak nadzieję, że przez ten rok trzej muzycy zdążyli się przyzwyczaić do nowego składu i zapowiadany na 9 października album ALARMS będzie robił większe wrażenie.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD 2012-10-31 2012-10-31
Galileo Galilei
Minialbum CD + DVD 2012-10-31 2012-10-31
Galileo Galilei
REKLAMA