Gitarzysta FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT, Kenta, opowiadał JaME o muzyce tej japońsko-amerykańskiej grupy, o jej podróży jako zespół indie i major, zaangażowaniu w nagrywanie tribute albumu dla Nirvany, NEVERMIND TRIBUTE, a także o swoim własnym solowym projekcie.
Japońsko-amerykańska grupa FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT rozpoczęła karierę w 2005 roku. Zespół znany jest z charakterystycznego rockowego stylu, wykorzystującego elementy amerykańskiej muzyki folkowej. Chociaż FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT działa już od 9 lat, dopiero niedawno zyskał większy międzynarodowy rozgłos po podpisaniu kontraktu z Universal Music Japan. Wtedy też nagrał własną wersję Lounge Act Nirvany na dobrze przyjęty tribute album NEVERMIND TRIBUTE. Stosunkowo nowy teledysk grupy, Brothers, można obejrzeć na kanale YouTube Universal Music Japan.
Pod koniec marca JaME miało okazję spotkać się z gitarzystą FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT, Kentą, który urodził się w Japonii, ale członków swojej formacji znalazł w Stanach Zjednoczonych. Dzięki nieustępliwości udało mu się spełnić marzenie o stworzeniu międzynarodowego zespołu. Teraz stara się wykorzystywać muzykę, by dzielić się pozytywną energią i wiarą w osiągnięcie celu.
Zacznijmy od początku. W jaki sposób się spotkaliście i czyj był pomysł stworzenia mieszanego zespołu pod szyldem "Japonia spotyka Amerykę"?
Kenta: Zdecydowałem przenieść się z Japonii do Stanów Zjednoczonych, kiedy miałem 17 lat. Moim marzeniem było założenie międzynarodowego zespołu. W tamtym momencie uwielbiałem Red Hot Chili Peppers, Rage Against The Machine, Nirvanę, Jimiego Hendrixa, Led Zeppelin itp., wybrałem więc Amerykę. Tuż po ukończeniu szkoły średniej przeniosłem się do Kalifornii i zacząłem szukać muzyków.
Spędziłem tam rok i kiedy uczęszczałem do Musician's Institute, szkoły muzycznej w Hollywood, spotkałem wokalistę Eliego Taylora, basistę Johna Greena i perkusistę Josha Vore’a. Eli i John są z Sonory, małego miasta w północnej Kalifornii. Mieli takie same marzenie jak ja – chociaż nie jestem pewien, czy też myśleli o międzynarodowym zespole, czy tylko generalnie o zespole. A z kolei Josh jest z San Jose. Eli i ja zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, bratnimi duszami. Mamy ten sam dzień urodzin, tylko inny rok.
Teledysk do Cold Lovely Train prezentuje wyjątkowo dopracowany obraz Dzikiego Zachodu, łącznie z odpowiednimi kostiumami i rekwizytami. Czy możesz opowiedzieć nam trochę o kręceniu tego klipu?
Kenta: Proces nagrywania tego teledysku był bardzo przyjemny. Był to pierwszy teledysk, jaki zrobiliśmy, więc wszystko było nowe i świeże. Szczęśliwie, reżyser Erik Anderson dobrze nas poprowadził. Chodził do tej samej szkoły w Sonorze co Eli. Zobaczył nasz koncert i powiedział, że zakochał się w naszej muzyce: jej energii i przesłaniu piosenki, które brzmi, że my, wszyscy artyści i osoby z artystycznym zacięciem, mający swoje cele, żeby je zrealizować, musimy kontynuować jazdę tym zimnym, pustym pociągiem. Wierzymy jednak, że na końcu znajdziemy szczęście. Cold Lonely Train pasował mu, więc zaczęliśmy burzę mózgów i stworzyliśmy całą historię. Mama Erika była zawodową aktorką, zadzwoniła więc do swoich przyjaciół i stąd mieliśmy tych wszystkich ludzi, aktorów i aktorki, których potrzebowaliśmy. Wszystko udało się idealnie i teledysk się ukazał.
Czy decyzja o pisaniu tekstów po angielsku była automatyczna? Czy masz może zamiar umieścić w tekstach trochę japońskiego?
Kenta: Tak. Ponieważ chciałem grać na całym świecie i w ogóle nie umiałem mówić po angielsku, gdy przenosiłem się do Stanów, musiałem znaleźć miejscowego anglojęzycznego wokalistę. Prawdę mówiąc, jest trochę japońskiego w piosenkach z ostatniego albumu. W przyszłości będzie tego więcej. Ale będziemy głównie używać angielskiego, z prostego powodu, że w ten sposób większość ludzi na świecie będzie mogła zrozumieć i poczuć poprzez naszą muzykę nasze przesłanie. Używam także japońskiego na moich solowych albumach, więc wszyscy zainteresowani japońskimi tekstami mogą ich tam posłuchać.
Mimo że wasze piosenki zawierają angielskie teksty, chcecie w pierwszej kolejności dotrzeć do japońskich słuchaczy?
Kenta: Tak. Kocham Japonię i wiem, że Japończycy kochają muzykę. Chcemy poprzez naszą muzykę podzielić się wszystkim, co czujemy i czego doświadczyliśmy. Wierzę, że nawet z angielskimi tekstami Japończycy mogą głęboko przyswoić sobie naszą muzykę. Dodatkowo, jesteśmy razem od około 9 lat i w końcu podpisaliśmy kontrakt z Universal Music Japan, przez co jeszcze bardziej chcemy wydawać płyty i grać w Japonii.
Jak wasza muzyka jest odbierana w różnych częściach świata? Czy są jakieś większe różnice pomiędzy tym, jak Amerykanie i Japończycy reagują na nią?
Kenta: Bardzo staraliśmy się zaistnieć, wykorzystując każde możliwe narzędzie, jak Internet (Facebook, Twitter, Myspace, etc) czy spotkania z organizatorami z różnych krajów. Sporo podróżuję, jeżdżę do różnych krajów i występuję w ramach mojego solowego projektu KENTA HAYASHI TRIO w Indiach, na Filipinach, w Europie, Kanadzie, Meksyku itp. Te znajomości także pomagają.
Ponadto, tak, jest duża różnica pomiędzy japońską i amerykańską publicznością. To bardzo interesujące. Zazwyczaj, nie zawsze i wszędzie, ale przeważnie, japońska publiczność jest dosyć cicha, ale naprawdę nas słucha. Słyszałem, że teksty są jedną z najważniejszych części utworu lub że są tym, na co Japończycy kładą największy nacisk, więc czasami jesteśmy nawet trochę stremowani tą pełną emocji atmosferą. Równocześnie bardzo doceniamy, że starają się tak dogłębnie zrozumieć naszą muzykę.
Amerykańska publiczność jest zazwyczaj agresywna, w dobrym znaczeniu. Właściwie wszyscy tańczą i krzyczą na naszych koncertach. (śmiech) Daje nam to więcej radości i przyjemności, uwielbiamy grać w tego rodzaju atmosferze. Jednakże doceniamy oba sposoby. Oba są zawsze super.
Jak zazwyczaj znajdujesz inspirację do swoich piosenek?
Kenta: Powiedziałbym, że moją inspiracją jest wszystko - wszystkie moje doświadczenia i emocje z mojego życia.
Pewnie inni artyści także, mniej lub bardziej. Poza tym, powiedziałbym, że podróżowanie jest dla mnie najsilniejszą inspiracją. Pojechanie do nowego miejsca, w którym nigdy nie byłem, spotkanie ludzi, których nigdy nie spotkałem, zobaczenie świata, którego nigdy nie widziałem, jedzenie potraw, których nigdy nie jadłem. Także doświadczanie sztuki, jak czytanie, zwiedzanie muzeów, malowanie, oglądanie filmów, daje mi dużo natchnienia.
Wasze teksty często dotyczą antywojennych zagadnień. Jak ważne jest dla was wyrażanie tego przesłania w waszej twórczości?
Kenta: To nasz wokalista Eli pisze teksty dla FOUR MINUTES TIL 5MIDNIGHT, jest to więc tylko mój punkt widzenia: wydaje mi się, że cały świat doświadcza przebudzenia sfery duchowej. Jest dużo problemów i wojen na świecie. Z powodu tych problemów my, każda pojedyncza osoba, nie możemy być w pełni szczęśliwi. By przenieść się na następny poziom, musimy stawić im czoła i rozwiązać je. Często mówimy o wojnie w naszych piosenkach z taką nadzieją i tym przesłaniem.
Zaczęliście jako grupa niezależna i produkowaliście swoje nagrania aż do 2012 roku, kiedy to podpisaliście kontrakt z Universal Music Japan. Jakie różnice dostrzegłeś, pracując jako zespół major w porównaniu z czasami indiesowymi?
Kenta: Prosto mówiąc: teraz możemy dostać sporo wsparcia, jak promocja, pieniądze, możemy więc użyć lepszych studiów nagraniowych i sprzętu, by nagrać nasze albumy, a także szybszą i lepszą reklamę. Ale robimy to samo. Moim zdaniem nie ma zbyt wielkiej różnicy. Jest jednak jedna rzecz i to jest dla nas trochę trudne. Nie należąc do wytwórni, możemy tworzyć, co tylko chcemy. Nie ma znaczenia, jak dziwna czy emocjonalna jest nasza muzyka. Ale kiedy jesteśmy w wytwórni major, nasz album musi dotrzeć do serc większości ludzi. Spodziewam się, że wszyscy muzycy, którzy podpisali kontrakt z taką wytwórnią, muszą pokonać tę ścianę, znajdując brzmienie, które będzie zarówno artystyczne, jak i zapewni popularność.
W jaki sposób zdobyliście możliwość pojawienia się na tribute albumie dla Nirvany, NEVERMIND TRIBUTE?
Kenta: Universal Music Japan pomyślało, że świetnie byśmy się w tym sprawdzili, więc zaproponowali nam udział. Byliśmy jedynym zespołem na tym albumie, który miał amerykańskiego wokalistę. Wiele to dla nas znaczyło. Wykonując piosenki Nirvany, musisz poczuć ból Kurta, co oznacza, że ktokolwiek śpiewa jego piosenki, musi znać jego pochodzenie i kulturę, w której się wychował. Myślę, że odpowiednio wyraziliśmy te uczucia i emocje.
Okładka waszego ostatniego albumu przedstawia czarną panterę w mieście. Czy ten obraz ma jakieś specjalne znaczenie?
Kenta: Jest jak obrazy Picassa czy Salvadora Dalego. Zależy to od czyjejś wyobraźni.
Jednakże moja odpowiedź jest taka: świat staje się betonową dżunglą. Środowisko jest niszczone przez ludzi, więc czarna pantera przynosi naturę do Shibuyi. Co więcej, nasza muzyka jest bardzo organiczna i opiera się na prawdziwych doświadczeniach i muzyce folkowej. Ten obraz wskazuje także na to.
Jakie są wasze plany na przyszłość?
Kenta: W kwietniu zaczęliśmy w Meksyku nagrywać następny album i wydamy go później w tym roku, a także wyruszymy w trasę. Zrobimy to samo także w przyszłym roku. W tym roku nagram też i wydam mój drugi solowy album. Jeżeli chodzi o FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT, to mamy teraz wytwórnię major, z którą będziemy pracować, więc porozmawiamy z nią o naszych planach po 2014 roku.
Ostatnie pytanie dotyczy twojej solowej kariery: nie tak dawno wydałeś pierwszy solowy album. Czy możesz opowiedzieć nam o różnicach między twoją solową twórczością a muzyką FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT?
Kenta: Różnicą jest to, że na solowym albumie sam piszę całą muzykę i wszystkie teksty, oraz gram na wszystkich instrumentach – poza perkusją na żywo, która pojawia się w niektórych piosenkach; zajmuję się też programowaniem, co oznacza, że mam całkowitą swobodę w wyrażaniu siebie poprzez moją sztukę, a głównie muzykę mojego ducha, emocji i doświadczeń. Mój drugi solowy album będzie bardzo artystyczny, nawet jeszcze bardziej niż pierwszy. Moim celem jest stworzenie czegoś bardzo wyjątkowego, czego nikt dotąd nie zrobił, co da światu pokój, miłość, pozytywną energię, pasję, wyobraźnię, poruszenie, szczęście i duchową inspirację. Powiedziałem sobie, że aż do śmierci będę nagrywał przynajmniej jeden album na rok. To moja przyjemność z bycia żywym i myślę, że to jest powód, dla którego jestem na świecie w tym momencie, w tym pokoleniu.
Jednakże, jest sztuka, którą tylko FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT może stworzyć, więc obie są dla mnie fajne i ważne.
Dziękuję bardzo za ten wywiad. Będziemy nadal tworzyć naszą sztukę i przesyłać światu pozytywną energię!
JaME chciałoby podziękować Kencie i FOUR MINUTES TIL MIDNIGHT za wywiad.