Zaczyna się od jazzowo-rockowego utworu Comedy - w którym członkowie pokładali wiarę, gdyż był wydany z możliwością pobrania go za darmo w styczniu 2014 r., by pomógł wypromować ich album. Ma on wyraźnie nostalgiczną nutkę, przypominającą słuchaczom minione dziesięciolecia wraz z tamtą muzyką i tekstami piosenek. Wspomniana atmosfera nie trwa zbyt długo, wszakże następny utwór - Dassen, pociąga nas z powrotem do współczesnego dnia z bezpośrednim głośnym rockowym brzmieniem i skrzeczącą gitarą.
Ostry kontrast pomiędzy piosenkami utrzymuje się wraz z dalszą Akibare no sora, uczuciową fortepianową balladą z dużo bardziej dopracowaną nutą. Ochrypły głos prowadzącego Taichiego Nomury błyszczy w drugiej części, gdy wykrzykuje on swoje nadzieje i żale, a perkusja wraz z gitarą pomagają przenieść wszystko do momentu kulminacyjnego.
Senetsu nagara w jakiś sposób odbiega od stylu Yellow Studs; pogodna, niemal pop-rockowa piosenka, trzymająca cię w niepewności, prowadzi za sobą najdzikszy utwór na całym albumie - Tobira, w którym wpływ garażowego rocka był bardzo widoczny, jako że Taichi wyje do szalonej muzyki.
Jednak największą niespodzianką dla fanów, którzy słuchają pierwszy raz Yellow Studs jest zdecydowanie Hey Mama. Ten utwór został ponownie nagrany po wydaniu ich akustyczno-ludowego projektu Team GARAKUTA. Może być to także przyjemna niespodzianka dla fanów słuchających ich od dłuższego czasu, ponieważ Yellow Studs nigdy wcześniej nie wydali żadnej piosenki z Team GARAKUTA pod swoją nazwą, a wspomniany album do niedawna był dostępny tylko podczas koncertów na żywo. Wesołe skrzypce i bandżo mogą na początku zaskoczyć, ale skoczność oraz prosty tekst piosenki na temat tęsknoty za zgodą, czyni to odświeżającą przerwą po poprzednich szorstkich utworach. Zespół dodał perkusję i gitarę elektryczną, po czym przyśpieszył nieco tempo, wciąż jednak zachowując oryginalny urok.
ALARM to także pierwszy raz dla gitarzysty Ryoheia Nomury, który sam skomponował Mata aou. Delikatna ballada, jakby kołysanka, która daje możliwość jego bratu ponownego zabłyszczenia, z całą swoją szorstką, nieidealną wspaniałością.
Druga połowa albumu jest trochę bardziej spoista, a także jest czymś, czego fani mogli się spodziewać. Chwytliwe Tsuru no ongaeshi („The Grateful Crane”) kontynuuje tradycję nadawania piosenkom tytułów zainspirowanych ptakami, agresywne SNS spogląda na ciemniejszą stronę życia w dziejach sieci społecznościowych, a Ikiteru furi, żywe i nostalgiczne, z Taichim odpowiadającym z zabawą, z lekko tandetnymi chórkami. To także daje Daisuke Uedzie kilka momentów w centrum uwagi.
Mimo, że to może nie być na tym samym poziomie, co doskonały shower jeśli chodzi o wyróżniające się ścieżki, ALARM oferuje sobą świetny przegląd dziwnych mieszanek dźwięków, które czynią Yellow Studs unikatowym, a jednocześnie udowadniają, że zespół wciąż jest chętny do wykorzystania nowych elementów w swojej muzyce. Fani ich poprzedniej muzyki, a także ci, którzy przepadają za stylami wspomnianymi powyżej, zdecydowanie powinni zwrócić uwagę na ten album.
ALARM jest dostępny do kupienia za granicą przez iTunes oraz CDJapan.
Zapowiedź albumu ALARM oraz teledysk do Akibare no sora zostaje wrzucony poniżej.