Relacja

MUCC w berlińskim C-Club

30/12/2015 2015-12-30 00:01:00 JaME Autor: Amber Tłumacz: jawachu

MUCC w berlińskim C-Club

Przedostatni koncert MUCCa w ramach tegorocznej trasy pełen był intensywnej, delirycznej energii z sympatyczną niespodzianką podczas bisu.


© Gan-Shin Records
Visualowy zespół MUCC dosyć długo kazał czekać europejskim fanom na swój powrót. Minęły ponad cztery lata odkąd muzycy po raz ostatni postawili stopę na naszym kontynencie. Jednak długie oczekiwanie zostało wynagrodzone, kiedy w maju 2015 roku rozpoczęła się europejska część trasy F#CK THE PAST F#CK THE FUTURE. Występy pochodzącego z Ibaraki zespołu są cenione nie bez powodu. MUCC potwierdził to po raz kolejny podczas przedostatniego przystanku trasy, w Berlinie.

Wcześniej tego dnia YUKKE i SATOchi obiecali JaME, że dadzą przedsmak nowego minialbumu T.R.E.N.D.Y. - Paradise from 1997-, który został ułożony specjalnie pod występy na żywo. Koncert wydawał się cieszyć zainteresowaniem, gdyż klub był ostatecznie tak pełen, że ludzie zaczęli się pocić zanim rozbrzmiały pierwsze dźwięki THE END, utworu MUCCa na wejście. Perkusista SATOchi, basista YUKKE, gitarzysta Miya i wokalista Tatsuro weszli na scenę przywitani rytmicznymi owacjami i radosnymi okrzykami. Rzeczywistą pierwszą piosenką była melodyjna THE END OF THE WORLD, utwór tytułowy z ostatniego albumu. Zachowanie zespołu było przedramatyzowane i teatralne, ale to tylko podczas tego kawałka, w trakcie następnego, Suiren, muzycy wyraźnie się odprężyli.

Suiren to jedna z piosenek z nowego albumu i wydawało się, że publiczność przyjęła ją bardzo dobrze, skacząc dziko wraz z zespołem. Miya cały czas kręcił się z gitarą jak trąba powietrzna, ale jego kapelusz w jakiś sposób zostawał na miejscu. Tymczasem podskakujący YUKKE wydawał się mieć sprężyny w podeszwach butów. Chwytliwa melodia, interesująca dynamika i zręczne zabawy z rytmem: Suiren to MUCC w najlepszej odsłonie. Dźwięki basu wprawiały ściany w drżenie i można było to poczuć także w swoim ciele.

Po następnym utworze, ENDER ENDER, rozbrzmiała kolejna nowa piosenka pod tytułem D.f.D. Ten kawałek także dawał dobre wyobrażenie o nadchodzącym albumie, będąc nie tylko dynamicznym i interesującym, ale także skłaniając część fanów do dzikiego tańca pośrodku tłumu. Ruchy Tatsuro były hipnotyzujące, wydawało się, że jego ręce żyją własnym życiem. D.f.D oddało także sprawiedliwość zręcznemu i zdyscyplinowanemu stylowi gry SATOchiego.

Podczas G.G., znanego numeru z wydanej w 2012 roku Shangri-La, impreza była już w pełnym rozkwicie. Poprzez różnorodne zwroty akcji WateR odzwierciedlała prawdziwego ducha rocka. Pośród przypadkowych okrzyków i przekomarzania się pomiędzy piosenkami, Tatsuro nie przestawał dziwić się wysokiej temperaturze panującej w klubie. I nikt nie mógł się z nim nie zgodzić, gdyż zespół i publiczność równo ociekali potem. Następną pozycją na setliście była Ageha, równie entuzjastycznie przyjęta przez wszystkich. Skłoniła nawet najbardziej wycofanych i niechętnych widzów, by dołączyli do machania głową i tańca.

MUCC gnał przez setlistę na złamanie karku. Podczas jazzującego Pure Black Tatsuro wszedł w bliższy fizyczny kontakt ze statywem od mikrofonu, a po Kyouran Kyoushou - 21st Century Baby porozmawiał przez chwilę z zebranymi po angielsku, niemiecku i japońsku. Mr.Liar zapewnił spektakularne zakończenie głównej części koncertu – publiczność tańczyła na rozmaite sposoby, śpiewając do wtóru. Potem kompletnie mokrzy muzycy opuścili scenę, co natychmiast wywołało okrzyki proszące o bis.

Przed bisem była oczywista przerwa, podczas której zespół odświeżał się i przebierał w suche ubrania. Kiedy powrócił, każdy członek grupy powiedział kilka słów, popisując się znajomością niemieckiego. Podczas swojej wypowiedzi Tatsuro zapowiedział, że mają dziś małą niespodziankę dla publiczności. Fanka o imieniu Laura została zawołana na scenę i nastąpił jeden z najbardziej zapadających w pamięć momentów koncertu.

Niedługo po Laurze na scenie pojawił się jej chłopak. Tatsuro wręczył mu mikrofon i ten zaczął mówić wszystkim, jak bardzo kocha swoją dziewczynę i jak bardzo chciałby zapytać ją o coś. Łatwo było w tym momencie zgadnąć, że za plecami chowa pierścionek i że pytanie zostanie zadane na klęczkach. Oświadczyny wywołały wzruszającą reakcję, nie tylko Laury, ale wszystkich zebranych, w tym członków zespołu, którzy otoczyli parę, uśmiechając się radośnie. Ta pamiętna chwila z pewnością wzruszyła wielu fanów do łez. MUCC ukoronował radość świeżo zaręczonej pary wykonując utwór, który pasował do sytuacji idealnie - Marry You.

RANCHU, MAD YACK i Tonight utrzymywały entuzjazm publiczności do samego końca. Potem, wśród ukłonów i machania na pożegnanie, dziękowania widowni w rożnych językach oraz rzucania kostek w tłum, MUCC po raz ostatni zszedł ze sceny. Koncert trwał ponad dwie godziny, ale fani w dalszym ciągu wydawali się być pełni energii i szczęśliwsi niż kiedykolwiek.

Ciężko powiedzieć coś negatywnego o tym koncercie. Sposób, w jaki Tatsuro używał swojego głosu, nie mógł być zdrowy – wydawanie z siebie ochrypłych i szorstkich okrzyków, ale oczywiście nie było to przykre do słuchania. Ustawienie świateł mogłoby być lepsze, jako że miejsce, w którym stali muzycy było ciemne przez większość koncertu.

Jednak te drobne zastrzeżenie zostały przyćmione wszystkimi pozytywnymi stronami. Atmosfera była niesamowita, publiczność bardzo zaangażowana, a zespół cały czas utrzymywał z nią kontakt. Zarówno stare, jak i nowe piosenki świetnie sprawdziły się na żywo i nie było także żadnych technicznych niedociągnięć. Oczywiście, wzruszające oświadczyny przed bisem były wisienką na torcie. Podsumowując, MUCC udało się przewyższyć nawet największe oczekiwania.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
24/05/20152015-05-24
Koncert
MUCC
C-Club
Berlin
Niemcy
REKLAMA