Relacja

DIR EN GREY w berlińskim Astra Kulturhaus

29/04/2016 2016-04-29 00:05:00 JaME Autor: Amber Tłumacz: jawachu

DIR EN GREY w berlińskim Astra Kulturhaus

Spektakularny powrót DIR EN GREYa do Berlina, miasta, w którym dziesięć lat temu zespół zagrał swój pierwszy europejski koncert.


© Agata 'andi' Paz
Założony w 1997 roku DIR EN GREY nie potrzebuje specjalnego przedstawiania wśród miłośników japońskiej muzyki. Ten niezwykle popularny zespół. Nieustannie wymykający się ograniczeniom gatunków muzycznych, pod koniec 2014 roku wydał album ARCHE, a w kwietniu zeszłego zbiór teledysków zatytułowany Average Sorrow. Miesiąc później DIR EN GREY podróżował po Europie w ramach trasy THE UNSTOPPABLE LIFE. Jednym z jej bardziej uroczystych momentów był berliński koncert, gdyż minęło dziesięć lat od pierwszego przyjazdu grupy do Berlina i ogólnie do Europy.

Liczba przybyłych osób nie osiągnęła maksymalnej pojemności Astra Kulturhaus, ale była zdecydowanie bliska półtora tysiąca w momencie, gdy suport miał właśnie zaczynać. Francuskiemu Rise of the Northstar trudno było zadowolić publiczność, czekającą na tak kochany zespół jak DIR EN GREY. Jednakże Francuzi w ogóle nie wydawali się być tym zmartwieni – byli wyraźnie zdeterminowani porwać publiczność w wir zabawy, siłą, jeżeli to potrzebne. Wśród widowni mieli własnych fanów i wielbicieli, którzy zadbali o pojawienie się moshu. Support i DIR EN GREY mieli coś wspólnego ze sobą: dosyć wyraźną inspirację japońskością i sposób na unikalne mieszanie gatunków, na przykład od punku do metalu i rapu.

Dla większości osób moment oczekiwania pomiędzy występami wydawał się wiecznością. Pierwsze pojawienie się podestu Kyo wywołało radosne okrzyki i rytmiczne pokrzykiwanie "DIR EN GREY" wzniosło się ponad płynącą z głośników muzykę. Zatyczki do uszu stały się potrzebne, gdy rozbrzmiało intro i jeden po drugim członkowie grupy zaczęli wchodzić na scenę. W szczególności Toshiya, ubrany w spódnicę basista, i Die, zakapturzony gitarzysta, skłonili publiczność do krzyków oraz gwizdów energicznymi gestami. Podczas gdy Shinya wyglądał eterycznie w prostej, białej koszuli, pojawienie się umalowanego na pandę gitarzysty Kaoru było jak cisza przed burzą. Intensywny mrok sączył się z Kyo już od pierwszej chwili. Prawie można było zobaczyć burzową chmurę nad jego głową, a białe soczewki kontaktowe nie pomagały w rozjaśnieniu jego wyglądu.

DIR EN GREY już wcześniej starał się pozbyć stempelka visual kei. Jednakże w ciągu ostatnich kilku lat niezwykły wygląd i inne wizualne aspekty występów na żywo zaczęły powracać. Widok makijażu na ich twarzach i strojów, dosyć efektownych w porównaniu do tych sprzed kilku lat, był odświeżający.

Ale zdecydowanie nie była to nostalgiczna podróż do czasów visual, ponieważ siedemnastopiosenkowa setlista zawierałą tylko trzy kawałki z innych płyt niż ARCHE: Fukai, -saku- i Hageshisa to, kono mune no naka de karamitsuita shakunetsu no yami. Ponadto, samookaleczanie się Kyo, będące zwyczajnym elementem koncertów w przeszłości, nie jest już częścią obecnych. Wykonywane kawałki zostały zobrazowane wyświetlonymi w tle filmami. Spośród nich najbardziej zapadał w pamięć ten do Kukoku no kyouon, w którym cudowne papierowe lampiony wyrastały na murze.

Chociaż na przestrzeni lat Kyo miewał problem z głosem, w tym co najmniej raz podczas ostatniej japońskiej trasy, ani cienia tych trudności nie można było usłyszeć w Berlinie, mimo że wokalista wydawał się pokasływać pod koniec setu. Tak naprawdę, jednym z najlepszych momentów koncertu było słyszenie głosu Kyo, kiedy śpiewał wyłącznie w najmocniejszej części swojej skali. Jest zdecydowanie jednym z najlepszych, jeżeli o chodzi o opanowanie różnorodnych technik wykonawczych – na przykład w pobocznym projekcie sukekiyo koncentruje się na falsecie. Można być tylko pod wrażeniem, jak pięknie i nieskrępowanie rozbrzmiewał głos Kyo, gdy śpiewał w niższej, bardziej naturalnie brzmiącej tonacji.

Komunikacja pomiędzy zespołem a publicznością była szczególnie zachwycająca. Jak wiedzą fani, muzycy nie wygłaszają mów podczas swoich występów bez powodu. Nie są one tak naprawdę potrzebne, jako że uniwersalny język muzyki i ciała był więcej niż wystarczający. Publiczność wyrażała swoją miłość do zespołu poprzez głośne okrzyki, rytmiczne oklaski, a nawet radosne podśpiewywanie podczas ostatniej piosenki. Jeden z ochroniarzy podał chusteczkę, gdy ktoś został poruszony do łez w pierwszym rzędzie. Toshiya wzniósł toast butelką z wodą i nawet Kyo, o zazwyczaj pozbawionej wyrazie twarzy, zmiękł I poklepał pierś w miejscu serca. Entuzjazm publiczności był niemal namacalny podczas wołania o encore, które rozpoczęło się tuż po tym, gdy zespół zniknął ze sceny. Po bisach muzycy zostali na chwilę, by rzucać butelki z wodą, pałeczki oraz kostki, w szczególności Die nie chciał jakoś zejść ze sceny.

Ogólnie rzecz biorąc, koncert zostawił fanów zadowolonych i głodnych, w dobrym sensie. Piosenki z najnowszego albumu usłyszane na żywo odbierało się inaczej, z zupełnie nowej perspektywy. Bez wątpienia wiele osób z tłumu niecierpliwie czeka na kolejną europejską trasę DIR EN GREYa.


Zdjęcia zostały zrobione podczas koncertu w Polsce.
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2014-02-06 2014-02-06
DIR EN GREY
Teledyski CD + DVD 2015-04-01 2015-04-01
DIR EN GREY
REKLAMA