Podczas gdy publiczność na SSE Arena oczekiwała powrotu
X JAPAN, garstka zagorzałych fanów zajęła się organizowaniem dla poszczególnych sekcji widowni zabawy w wykrzykiwanie “We are … X!”. Zmieniając się zapewniali, że cisza nigdy nie zstąpiła na audytorium.
W końcu ich wytrwałość została nagrodzona, gdy wyszedł
YOSHIKI i skierował się do wspaniałego, przezroczystego fortepianu, na którym zagrał
Sonatę księżycową Ludwiga
van Beethovena, oświetlony pojedynczym reflektorem. Kompozycja skończyła się nagle agresywnym uderzeniem w klawisze, po czym muzyk zsunął się ze stołka. Obrazy na scenicznym ekranie odzwierciedlały zmianę nastroju, przechodząc od cyfrowego odwzorowania kosmosu do kłębiących się burzowych chmur, a błyskające światła imitowały błyskawice.
Zrzucając kurtkę w drodze do perkusji
YOSHIKI stanął na chwilę za instrumentem, jego sylwetkę podświetliły umieszczone za nim liczne reflektory. Potem, usiadłszy, uderzył hi-hat, zaznaczając początek perkusyjnej solówki. Przez następne siedem minut lider
X JAPAN pokazał, że ostatnie trzydzieści lat w niczym nie przytępiły jego tempa czy precyzji. W pewnym momencie tego perkusyjnego natarcia muzyk pochylił się swobodnie, by zagrać na keyboardzie, umieszczonym koło bębnów, nie przestając równocześnie grać na dwie stopy z pełną parą.
Kończące uderzenie w werbel podkreślone było ścianą czerwoną iskier, a
YOSHIKI zsunął się ze stołka. Nadal leżał na ziemi, gdy z lewej strony pojawił się
ToshI i zaczął śpiewać a capella pierwsze linijki
Without You, piosenki, którą perkusista napisał po śmierci
hide. Kiedy
YOSHIKI doszedł do siebie, przywdział czerwony płaszcz i zaczął akompaniować wokaliście na fortepianie.
“Dziękuję”, powiedział
ToshI, podczas gdy jego kolega z zespołu przeszedł prosto do intro
I.V., pierwszego singla
X JAPAN po reaktywacji, który pojawił się w „Pile 4”.
SUGIZO wszedł, podczas gdy
ToshI objął funkcję kierownika chóru, przypominając publiczności refren “In the rain, find a way”, po czym dyrygując nią, falującą do rytmu łagodnego fortepianu i gitarowego akompaniamentu.
PATA i
HEATH dołączyli do reszty, by wykonać
I.V. w pełni.
“To będzie ostatnia piosenka”, powiedział
ToshI. Większość tłumu wydawała się wiedzieć, co nadchodzi, gdyż sporo osób trzymało uniesione ręce, ułożone w X, zanim wokalista powiedział kolejne słowa.
“Wstrząśniemy wami! Bawmy się razem!” kontynuował
ToshI, prowadząc pięć razy zabawę w wykrzykiwanie ‘We are … X!’, po czym odwrócił się tyłem do tłumu. W międzyczasie aplauz publiczności stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu tylko to można było usłyszeć, zanim wokalista nie wrzasnął “X!”.
To przywołało słynny gitarowy riff, a z przodu sceny wytrysnął rząd przypominających gejzery kłębów pary. Kiedy dotarto do słynnej części refrenu – chwili, którą wszyscy wyraźnie niecierpliwie oczekiwali – sporo ponad połowa areny podskoczyła krzycząc “X!”.
ToshI z chęcią pozostawił ten wokalny obowiązek fanom, gdyż było coś innego, czym chciał się zająć. Kiedy
PATA i
SUGIZO wystąpili na swoje solówki, wokalista przeszedł za
YOSHIKIego i trzymał mikrofon nad głowa perkusisty, by ten mógł krzyczeć oryginalną nazwę zespołu.
“Londyn!” wrzasnął
ToshI, kierując skandowaniem “We are … X!” i sześcioma “You are … X!”. Następnie zamienił się miejscami z
YOSHIKIm, wręczając koledze mikrofon, a samemu siadając za perkusją. Perkusista przeszedł powoli na lewą stronę sceny, zatrzymując się, aby wylać na siebie butelkę wody.
“Zadedykowaliśmy to
hide i
TAIJIemu”, powiedział
YOSHIKI, gdy na ekranie pojawiły się słowa ‘Pamięci
TAIJIego 1966-2011’ i ‘Pamięci
hide 1964-1998’. Potem poprowadził kilka rund “We are … X!”, podczas gdy baterie armat z konfetti otworzyły ogień, wypełniając powietrze gęstą wichurą czerwonego, białego i niebieskiego papieru.
Nawet gdy armaty zaprzestały ognia, lider
X JAPAN kontynuował wymianę okrzyków, choć jego głos stawał się coraz bardziej chrapliwy. Kiedy w końcu zrobił przerwę na oddech, publiczność została zaskoczona ponownym pojawieniem się
hide na ekranie. Kolejną niespodzianką było powtórzenie przez zespól refrenu
X.
“Dziękuję, Londyn!”, krzyknął
ToshI, gdy encore skończył się w taki sam sposób, jak główna część koncertu.
PATA,
HEATH i
ToshI wyszli pierwsi, za nimi podążył
YOSHIKI, jak tylko rozdał perkusyjne pałeczki. Na koniec
SUGIZO oblał widownię wodą, wyrzucając butelkę daleko w lewą stronę.
Byłoby to bardziej niż adekwatne zakończenie tego koncertu, ale tłum był pewny, że może liczyć na więcej. Podczas drugiej przerwy ponownie pojawili się spontaniczni liderzy, zachęcający publiczność do skandowania, podczas gdy w innych miejscach widowni część z najmłodszych fanów skorzystała z przerwy, by pobawić się w konfetti grubą warstwą zaścielającym podłogę areny.
Drugi encore rozpoczął się kolejnym déjà vu.
YOSHIKI wyszedł sam, siadł za swoim fortepianem marki Kawai i bez słowa zaczął grać. Jednak tym razem nie był to
Beethoven, ale raczej
Bohemian Rhapsody Queenu. W przeciwieństwie do wcześniejszego wykonania
Life on Mars SUGIZO, tym razem tłum był bardzo chętny do śpiewania.
“Kiedy
ToshI i ja mieliśmy około dziesięciu lat, słuchaliśmy
Queen,
KISSu,
Led Zeppelin,
Davida
Bowie-” zaczął
YOSHIKI, przerywając, gdy publiczność wybuchła owacją, słysząc imię zmarłego glam rockera. “Lubicie
Davida
Bowie?”
Perkusista odwrócił się do klawiatury i zagrał fragment przełomowego hitu
Bowiego z 1969 roku,
Space Oddity. Potem wygłosił MC na temat historii
X JAPAN.
“Kiedy
ToshI i ja zaczęliśmy grać razem,
ToshI był wtedy gitarzystą. Wierzcie lub nie, ja byłem wokalistą. Ale coś jest nie tak w moim głosie. Zaśpiewam jeszcze przed śmiercią, ale, jak powiedziałem w filmie, łabędź śpiewa tylko raz – kiedy więc zaśpiewam, powinniśmy uważać.”
Perkusista ujawnił także, że pierwotne imię zespołu,
X, było początkowo tymczasowe. Później muzycy zdecydowali zatrzymać je, gdyż stwierdzili, że litera ‘x’ jest kojarzona z nieskończonymi możliwościami. Potem przeszedł do tematu wczesnych dni
X-a w Tokio: “W tamtym czasie nie mieliśmy nic poza starym, zepsutym samochodem. Ja byłem kierowcą i
hide był kierowcą. Pewnego dnia
hide powiedział, że nie może jeździć w nocy, ponieważ nie widzi zbyt dobrze po ciemku, ale my jeździliśmy wyłącznie w nocy! Byłem więc praktycznie jedynym kierowcą.”.
“Kiedy jeździliśmy z klubu do klubu, wiele razy mieliśmy mało pieniędzy, więc czasami spaliśmy w parkach. W takich momentach komary były naszymi wrogami. Mieliśmy być pieprzonym visual rockowym zespołem, a pojawialiśmy się w tych klubach pokryci cali ich ugryzieniami.”
YOSHIKI przyznał, że choć
X grał na największych japońskich stadionach i arenach, to dni spędzone na graniu po klubach są jego najcenniejszymi wspomnieniami. Powiedział także, że nigdy nie wyobrażał sobie, iż
X JAPAN reaktywuje się po rozpadzie w 1998, szczególnie po śmierci
hide. Podziękował fanom za tę drugą szansę.
“Chcielibyśmy zadedykować następną piosenkę naszym fanom, a także przyjaciołom
TAIJIemu i
hide.”
“Zaśpiewajmy razem”, powiedział
ToshI, pojawiając się ponownie, podczas gdy
YOSHIKI rozpoczął
ENDLESS RAIN. Grubo ponad połowa areny posłuchała się śpiewając każde słowo, a na ekranie wyświetlano migawki z dni chwały
X JAPAN we wczesnych latach 90. W trakcie solówki, którą gitarzysta odegrał siedząc na schodach platformy, sceniczne światła oświetliły olbrzymią dyskotekową kulę, wiszącą ponad sceną. Przed outro publiczność okazała się na tyle godna zaufania, by odśpiewać kilka razy refren sama, z początku z akompaniamentem, potem bez.
Wszyscy opuścili scenę poza
SUGIZO, gdy ten grał skrzypcowe interludium, przechodzące w fortepianową solówkę z
ART OF LIFE YOSHIKIego. Niestety, nie było tyle miejsca, żeby pomieścić całą
Royal Philharmonic Orchestra, która towarzyszyła mu w studiu. Jednak jej nieobecność nie stępiła wrażenia wywoływanego przez kompozycję. Po pełnym dysonansów zakończeniu solówki,
YOSHIKI przeszedł do perkusji, a zespół dołączył do niego.
“
ART OF LIFE!”, wrzasnął
ToshI, zaczynając trzecią (i ostatnią) część tej trzydziestominutowej epopei symfonicznego rocka. Kwintet dał z siebie wszystko grając ten wspaniały utwór, który wokalista uwieńczył długą, potężną finałową nutą. Kiedy odzyskiwał siły,
SUGIZO wyrzucił w tłum trzy kolejne butelki wody.
Potem
YOSHIKI, który w międzyczasie zszedł ze sceny na arenę, wdrapał się z powrotem niosąc dwa bukiety róż i zarzuconą na ramiona flagę. Rzuciwszy kwiaty w pierwsze rzędy publiczności, wraz z wokalistą rozwinął pamiątkową flagę, ozdobioną logiem
X JAPAN, Union Jackiem i Hinomaru. Następnie zespół zapozował wraz z publicznością, wszyscy pokazujący znak X, do pokoncertowego zdjęcia, które stało się już stałym zwyczajem.
Kiedy niektórzy z muzyków zrobili sobie już selfie, pięciu członków zespołu ujęło się za ręce i skłoniło się trzykrotnie.
SUGIZO przemycił jeszcze samodzielny ostatni, spektakularny ukłon, podczas gdy reszta poza
YOSHIKIm zeszła ze sceny. Jeszcze raz dziękując serdecznie tłumowi, uśmiechnięty perkusista poprowadził ostatnie “We are … X!”, po czym zakończył
X DAY.
Setlista:
01. Rusty Nail
02. Hero
03. JADE
04. Kiss the Sky
05. Beneath the Skin
06. PATA Solo
07. HEATH Solo
08. Drain
09. SUGIZO Violin Solo (Life on Mars)
10. La Venus
11. Say Anything
12. BORN TO BE FREE
13. Kurenai
Encore #1:
14. Moonlight Sonata
15. YOSHIKI Drum Solo
16. Without You
17. I.V.
18. X
Encore #2:
19. Bohemian Rhapsody
20. Space Oddity
21. ENDLESS RAIN
22. Violin/Piano
23. ART OF LIFE
"X JAPAN na SSE Arena w Wembley – Część 1" czytaj na
http://www.jame-world.com/pl/articles-124831-x-japan-na-sse-arena-w-wembley-czsss-1.html.