1 kwietnia 2017 łączący style i gatunki zespół
PLASTICZOOMS wystąpił w kameralnym i klimatycznym warszawskim klubie VooDoo. Przed koncertem spotkaliśmy się na krótką rozmowę z czterema muzykami tworzącymi aktualnie grupę:
Sho,
Junem,
Tomem oraz
Kanbą, aby porozmawiać z nimi o trwającej trasie, dotychczasowych doświadczeniach oraz o przyszłości grupy. Jak to jednak bywa, rozmowa się przeciągnęła, jednak przed koncertem jest zawsze masa rzeczy do dopięcia, a zespół musiał się skoncentrować i przygotować do wyjścia na scenę, postanowiliśmy więc kontynuować nasz wywiad już w formie mailowej. Kompilację tych rozmów oraz relację z koncertu przeczytać możecie poniżej - zapraszamy do lektury!
Trasa po Europie zbliża się już do końca, jakie są w związku z tym wasze wrażenia?
Sho: Jak na razie jest fantastycznie i niesamowicie ekscytująco.
Jak przywitała was publiczność w krajach, których wcześniej nie odwiedziliście, i czy zdarzyło się coś, co was szczególnie zaskoczyło?
Jun: W każdym z tych miejsc było zupełnie inaczej.
Sho: Tak, wszędzie było bardzo miło, ale za każdym razem czujemy się zupełnie inaczej, oczywiście jest to bardzo ekscytujące. Tuż przed koncertem w Warszawie występowaliśmy akurat w Czechach, ale w każdym z krajów fani reagują bardzo otwarcie. Jeśli nasz występ jest dobry, fani dadzą się mu porwać; jeśli nie, to nie będą tańczyć. Na szczęście do tej pory wszyscy, którzy przyszli nas zobaczyć, tańczyli. Ponadto fakt, że wszyscy śpiewają razem z nami, jest dużą różnicą w stosunku do koncertów w Japonii. Pomyślałem sobie, jak to dobrze, że śpiewamy po angielsku!
Tom: Mnie zaskoczyło to, jak ludzie szaleją podczas koncertów.
Jun: Ja jestem szczęśliwy, że mogliśmy zagrać gdzieś poza Japonią. To już nasza druga europejska trasa, ale pomimo tego, że większość publiczności widziała
PLASTICZOOMS po raz pierwszy, wszyscy dobrze się bawili. Bardzo mnie to ucieszyło.
Kanba: Granie koncertów jest bardzo przyjemne, kiedy ludzie naturalnie odpowiadają i dają się porwać rytmowi, choć utwory
PLASTICZOOMS mają bardzo różne klimaty.
A jak publiczność reagowała na nowe piosenki? Przed trasą nie mogliście się doczekać, żeby je im zaprezentować.
Sho: W styczniu tego roku wydaliśmy nowy album, niestety, chyba nie da się go w Europie kupić na iTunes. Jednak pierwsze reakcje i wrażenia publiczności są bardzo dobre. Na najnowsze wydawnictwo przygotowaliśmy utwory, przy których da się tańczyć, dlatego bardzo nas cieszy, że odpowiedź z widowni jest dokładnie taka, jaką sobie wymarzyliśmy. Podczas gwałtownych utworów, takich jak
RAVEN czy
KMKZ, pojawia się moshpit, a w
HIGHWAY i
Minds parkiet zamienia się w klubowy dancefloor. Właśnie te sceny są dla nas motywacją.
Czy koncerty w Berlinie, czyli w mieście, w którym przez jakiś czas mieszkaliście, spełniły wasze oczekiwania? Zdarzył się cud?
Sho: Graliśmy w Berlinie miesiąc… nie, dwa miesiące temu. Zagraliśmy w naszym ulubionym klubie, razem z naszymi przyjaciółmi. Na koncercie było dużo nowych fanów, co bardzo nas ucieszyło, bo zawsze chcemy widzieć więcej nowych twarzy.
Berlin jest dla nas miejscem, w którym możemy się stać bardziej punkowi. Panuje tam atmosfera, dzięki której możemy wrócić do naszych pierwotnych zamysłów - w dobrym tego stwierdzenia znaczeniu. Tym razem wystąpiliśmy tam dwukrotnie. Pierwszego dnia zagrały z nami nasze ulubione zespoły:
Autist i
Electrosexual oraz gitarzysta
Takeshi Nishimoto, którego poznaliśmy właśnie w Berlinie - dzięki nim impreza z okazji wydania płyty okazała się sukcesem.
Jun: Drugiego dnia mogliśmy zagrać solowy koncert w klubie, który znajduje się blisko mojego ulubionego dworca - Kottbusser Tor - co mnie osobiście bardzo ucieszyło.
Tom: Cieszę się, że mogliśmy znowu zagrać z ulubionymi ludźmi w ulubionym miejscu.
Czy nowe miejsca, które odwiedziliście, w jakiś sposób was zainspirowały? Które najbardziej? Może w trakcie trasy powstały jakieś pomysły na nowe utwory?
Sho: Paryż zawsze nas zaskakuje. Na przykład klub, w którym tym razem graliśmy, był całkiem pełen. Poznaliśmy tam takiego kolesia w typie starego hard rockersa…
Jun: Tak, pierwszy raz miał z nami styczność, normalnie słucha hard rocka, hardcore punka, a nasza muzyka… [tutaj pojawiły lekkie śmiechy sugerujące, że to nieco inna bajka]. Ale po koncercie został naszym fanem!
Sho: O tak, miał na sobie jeansową kurtkę z naszytym na plecach logo
Motorhead! Ale po koncercie był super podekscytowany.
Rozumiem, że po koncercie pod logo Motorhead naszył sobie logo PLASTICZOOMS?
[w odpowiedzi padły jedynie salwy śmiechu]
Faktycznie, zauważyłam, że publiczność we Francji jest ogólnie bardzo przyjazna i otwarta na nową muzykę…
Sho: O tak, to prawda. Oczywiście każdy z krajów ma wspaniałą kulturę, tożsamość narodową, piękne miasta i atmosferę. Dokąd by nie pojechać, zawsze czekają nas jakieś niespodzianki.
Nie potrafię wybrać jednego najlepszego miejsca, ale byliśmy bardzo podekscytowani piękną stolicą Czech, w których byliśmy po raz pierwszy. Jestem też naprawdę szczęśliwy, że mogliśmy przyjechać do Warszawy – do miasta, które mnie fascynuje.
W każdym miejscu znaleźliśmy wiele inspiracji, dlatego właśnie zaczynamy prace nad nowymi utworami. Będzie to muzyka, która będzie jeszcze bardziej świadoma preferencji słuchaczy.
Podczas tej trasy mieliście też okazję dzielić scenę z Autist. Jak było?
Sho: Graliśmy z nimi już drugi raz, są najlepsi, super mili. Uwielbiamy ich nastawienie, ten klimat i show jaki dają – dym i stroboskopy, hałaśliwe syntezatory, mocne bębny basowe i werble.
Autist jest zespołem, który daje nam wiele inspiracji. Inspirujące są ich występy na żywo, styl muzyczny, a ponadto
Julie tworzy Tata [aut.: marka odzieży
Tata Christiane], więc muzyka i moda są ściśle połączone w działalności grupy.
W poprzednim wywiadzie dla JaME wspominaliście, że niedługo będziecie mieć kolejne newsy związane z tą współpracą. Czy może już możecie coś zdradzić?
Jun: Po zakończeniu tej trasy nasz album pojawi się również w Apple Music i poprosiliśmy artystów, którzy nas wspierają - w tym również
Autist - o remiksy utworów bonusowych.
W poprzednim wywiadzie dla JaME, poprzedzającym trasę, powiedzieliście, że wasz nowy album stanowi kwintesencję stylu waszego zespołu, tak jakby podsumowanie dotychczasowych wydawnictw. Czy to oznacza, że zamierzacie dalej podążać w tym kierunku, czy raczej, że zakończyliście ten etap i chcecie teraz spróbować czegoś nowego?
Sho: Od początku do końca to znaczy “oto obecni my”. W przyszłości pewnie wciąż będziemy się zmieniać. Oczywiście, że chcemy podążać w nowych kierunkach, jesteśmy zespołem-kameleonem! [wszyscy się śmieją]
Będę teraz tworzyć piosenki, które zarówno będą bardziej nadawać się do tańca, jak i będą bardziej punkowe. Chcę, żeby fani jeszcze lepiej się bawili, mogli jeszcze więcej tańczyć…
Zupełnie jak w piosence Maniac
? [aut.: jak zapewne wiedzą fani PLASTICZOOMS, zespół nagrał cover tego klasyka Michaela Sembello, w którym mowa jest o dziewczynie do szaleństwa pochłoniętej tańcem]
Sho: O tak, dokładnie, dzięki! [
Sho od razu zaczyna nucić tę piosenkę]
Piosenki, które znalazły się na nowym albumie, zostały wybrane z wielu powstałych podczas waszego pobytu w Berlinie. Co planujecie zrobić z pozostałymi kompozycjami?
Sho: Napisałem wtedy sto piosenek, ale na album wybraliśmy tylko dziesięć. W domu mam ich jeszcze dziewięćdziesiąt…
Czyli kolejne dziewięć albumów?
Sho: Haha, tak! Ale teraz piszę lepsze piosenki, więc nie wiem… Może kiedyś! [śmiech] Wciąż przygotowujemy nowe piosenki, więc co się stanie dalej - nie wiem, ale jeśli wśród utworów, które nam zostały, będzie coś pasującego do naszego obecnego nastroju, możliwe, że to doszlifujemy i wydamy.
Sho, wspomniałeś również, że jakbyś znów miał mieszkać za granicą, to interesowałby cię Nowy Jork. Dlaczego akurat to miasto?
Sho: Tak, to moje marzenie. Lubię... nie - uwielbiam
The Strokes, a
Julian Casablancas, ich wokalista, pochodzi z tego miasta – chciałbym poczuć właśnie ten klimat… Dużym wyznacznikiem jest to, że Nowy Jork jest miejscem, w którym jest moja ulubiona muzyka, sztuka i kultura. Oczywiście, lubię też Londyn, ale w Nowym Jorku jeszcze nie byłem. Nie byłem tam, więc nie wiem na pewno, ale wydaje mi się, że miejsca, w które chcę się udać, posiadają energię odpowiednią do stworzenia czegoś nowego.
Sho, jesteś także DJ-em. Co sprawiło, ze zacząłeś się tym zajmować?
Sho: Muszę przyznać, że nie zostałem DJem, bo zawsze chciałem nim zostać. Po prostu lubię przestrzeń, w której mogę dzielić się z innymi moją ulubioną muzyką graną bardzo głośno. Jako słuchacz, gdy słucham muzyki w domu, odczuwam tę zamkniętą małą przestrzeń, nie ma tego nastroju. Ale jako DJ czuję się jak twórca - w dobrym klubie, przy dobrej publiczności z porządnym nagłośnieniem jestem w zupełnie innym środowisku.
Sho, w latach 2012-2013 zajmowałeś się solowym projektem Fritillaria Camtschatcensis, ukazało się kilka wydawnictw. Czy jest on nadal kontynuowany?
Sho:
Fritillaria Camtschatcensis to zupełnie inny system wartości i brzmienie niż
PLASTICZOOMS, dlatego jeśli jeszcze kiedyś zapragnę stworzyć coś takiego, możliwe, że to ogłoszę. Chciałbym również zagrać koncerty w Europie.
PLASTICZOOMS działa już 10 lat. Jak oceniacie ten czas? Jakie zmiany – oprócz składu – zaszły w zespole?
Sho: Tak, to już prawie 10 lat. Nie czuję, że tyle minęło. Niezmiennie podążam w kierunku tego, co chcę robić, i to się nie zmieni również w przyszłości. Ale jakość naszej muzyki, sposób jej prezentowania i jakość występów są teraz zdecydowanie lepsze.
10 lat temu byłem nie do końca poukładany, mój umysł był bardziej… rozproszony. Miałem bardzo punkowe nastawienie. Teraz jestem znacznie bardziej skoncentrowany, poza tym jestem spokojniejszy, otaczają mnie w zespole świetni muzycy, dobrzy organizatorzy i ekipy koncertowe, jestem bardzo szczęśliwy i chcę więcej.
Jak bardzo muzyka ma wpływ na wasze codzienne życie? Czy znajdujecie czas również na inne zajęcia, hobby?
Sho: Oczywiście, muzyka ma duży wpływ na sposób życia, ma również wpływ na ulubiony styl ubierania się. Oglądam też sporo filmów, ale zdecydowanie wolę kupować ubrania i chodzić do sklepów muzycznych.
Tom: Muzyka pozwala mi poprawiać nastrój, jest czymś, co pozwala mi poznać siebie. A jeśli chodzi o inne zainteresowania, to lubię oglądać filmy i zabawki.
Jun: Bardzo naturalne jest dla nas próbowanie różnych instrumentów, różnych stylów muzycznych. Ja również bardzo lubię filmy, ostatnio na przykład oglądam dużo filmów
Luchino Viscontiego. Lubię też gotować. Możliwe, że zwyczajnie lubię chwile tylko dla siebie, w których mogę się na czymś całkowicie skupić.
Kanba: Muzyka jest częścią mojego życia, ale lubię też oglądać filmy SF, czytać mangi i grać w gry wideo.
Jakie wrażenia macie po koncercie w Warszawie?
Sho: To był jeden z tych koncertów, który przejdzie do historii
PLASTICZOOMS. Wzruszającym było to, jak wielu fanów przyszło do klubu. Nigdy nie zapomnę też flagi, którą przekazał nam street team podczas występu. Chciałbym jak najszybciej wrócić do Warszawy. Dziękuję wszystkim promotorom koncertu, dźwiękowcowi i ekipie sprzedającej nasze rzeczy.
Tom: Entuzjastyczny koncert z happy endem. Voodoo Club to dobre miejsce. Zaskoczyła mnie obecność flagi i tylu pełnych energii fanów, mimo, że był to nasz pierwszy występ w Warszawie.
Jun: Prawdę mówiąc, już gdy mieszkaliśmy w Berlinie, rozmawialiśmy o zagraniu koncertu w Warszawie, ale nie mogliśmy zgrać grafiku, więc pomysł został zarzucony. Dlatego bardzo cieszy mnie to, że tym razem wreszcie udało nam się tutaj zagrać!
Kanba: Było najlepiej! Ta zaimprowizowana na szybko jam sesja była bardzo ekscytująca, to był niezapomniany dzień.
Na zakończenie: jakie jest wasze największe marzenie, które chcielibyście zrealizować wraz z PLASTICZOOMS?
Sho: Chcielibyśmy grać na całym świecie, żeby mnóstwo ludzi mogło usłyszeć naszą muzykę.
Jun: I żeby ludzie słuchali naszych piosenek i przychodzili na nasze koncerty…
Rozumiem, że marzą wam się koncerty na stadionach, w Budokanie?
Sho: No jasne! [śmiech] Taką mam nadzieję. Dam siebie wszystko, zawsze będziemy starać się grać najlepiej, jak potrafimy. Naszym najważniejszym celem jest dostarczenie naszego poczucia piękna jeszcze większej ilości osób.
Tom: Ja bym chciał użyć podczas koncertów pirotechniki.
Jun: Podczas tej trasy po Europie odwiedziliśmy większą liczbę krajów i zagraliśmy więcej koncertów niż wcześniej, ale wciąż jest jeszcze wiele miejsc, do których nie mogliśmy się udać, dlatego chciałbym pojechać do jeszcze większej ilości krajów i regionów, i zagrać tam mnóstwo koncertów.
Kanba: Dla mnie mija właśnie drugi miesiąc, odkąd zacząłem grać jako support w
PLASTICZOOMS, ale czuję, że nasza muzyka, styl i sztuka silnie przyciągają osoby z różnych krajów. Też chciałbym, aby ta pasja została przekazana do jeszcze większej ilości miejsc i ludzi.
Koncert:
Warszawski występ
PLASTICZOOMS był pierwszym koncertem zespołu, w jakim dane mi było uczestniczyć. Dla zagorzałych fanów, których grupa zdążyła się już w naszym kraju dorobić, zapewne po części dzięki wcześniejszym występom, nie było to pewnie takim zaskoczeniem, jak dla mnie, ale
PLASTICZOOMS brzmi na żywo zupełnie inaczej niż na płytach – surowiej, bardziej rockowo. O ile nagrania, mieszając oczywiście bardzo różne style, częściej dryfują jednak bliżej synthpopu, new wave czy klasycznego rocka gotyckiego z lat 80. i 90., o tyle brzmienie na żywo jest zdecydowanie ostrzejsze i bardziej gitarowe, nawet jeśli w dalszym ciągu podszyte sporą dawką elektroniki. Po koncercie znacznie łatwiej było mi zrozumieć ciągłe odniesienia
Sho do jego „punkowej” natury, nawet jeśli objawia się ona aktualnie w formie bliższej
post-punkowi. Image sceniczny zespołu odpowiada jego brzmieniu – stonowany, opierający się głównie o wszelkie odcienie czerni, z jednej strony nieco oldschoolowy, z drugiej bardzo stylowy i świadomy – wszystko do zobaczenia na zdjęciach okraszających niniejszy artykuł oraz
na naszym profilu na Facebooku.
Zespół uraczył warszawską publiczność długim koncertem zwieńczonym dwoma bisami, a dziewiętnaście zagranych piosenek stanowiło różnorodną mieszankę utworów, zarówno z najnowszej płyty, jak i ze starszych nagrań. Podczas gdy instrumentaliści postanowili trzymać się iście zimnofalowego stoicyzmu, zachowując przez większość część występu kamiennie neutralne twarze, wokalista
Sho zachowywał się niesamowicie żywiołowo, podskakując, tańcząc, machając głową i rękami, posyłając publiczności uśmiechy i nakłaniając ją do zabawy. Publiczności jednak nie trzeba było nawet zachęcać – zgromadzona grupa zarówno fanów, jak i nowicjuszy w świecie
PLASTICZOOMS ewidentnie bawiła się świetnie, tańcząc, skacząc i śpiewając razem z wokalistą. W przerwach wielokrotnie dało się słyszeć grupę fanów podśpiewujących
Maniac, zespół jednak nie posłuchał tej sugestii i nie zagrał tego utworu. Gdzieś w drugiej połowie występu na scenę z publiczności powędrowała specjalnie przygotowana polska flaga, którą szybko przechwycił
Sho, nie rozstając się z nią już praktycznie do końca wieczoru.
Momentem, który zapadł w pamięć zarówno zespołowi, jak i fanom, była piosenka
Highway, w trakcie której nagle przestał grać elektroniczny podkład. Zbitym z tropu niespodziewaną awarią muzykom opadły nieco maski performerów – jeszcze przed chwilą dziko tańczący na scenie
Sho pokornym głosem zaczął przepraszać publiczność. Jednak za moment, gdy udał się na bok, aby spróbować wraz z technicznymi zaradzić problemowi, reszta grupy szybko rozpoczęła zaimprowizowane granie, przeradzające się w świetną, kilkunastominutową jam sesję. Ten moment pokazał, jak bardzo zgraną ekipę tworzą muzycy – rozumiejąc się bez słów, szybko podchwytując swoje muzyczne sugestie, tworząc przy tym naprawdę fajną i ciekawą muzykę. Podsumowując krótko: był to bardzo udany wieczór i nie było chyba nikogo, kto wyszedł by z klubu niezadowolony. Miejmy nadzieję, że zgodnie z zapowiedziami na portalach społecznościowych,
PLASTICZOOMS niebawem ponownie zawita do Europy i zagra więcej koncertów w naszym kraju!
Setlista:
01. Frontal Attack
02. The Future
03. Crack
04. Quite Clearly
05. Veiled Eyes
06. Synesthesia
07. B U G
08. Smoke Motion
09. Night & Hurt
10. M A S K E D
11. To Cut A Long Story Short
12. HIGHWAY
13. U12
14. Minds
15. SAKURA
16. Time In The Cellar
17. K M K Z
Encore:
18. RAVEN
19. Rubbers