Minęło sześć lat, od kiedy bóg gitary Hotei Tomoyasu przeniósł się do Londynu. Chciał rozwinąć swoją zagraniczną karierę, by nie być tylko “kolesiem, który napisał ten kawałek z "Kill Billa" (nie, nie ten Nancy Sinatry, ten Lucy Liu)”. Głównym efektem tych wysiłków były dwa albumy, na których artysta, nazywający się teraz po prostu HOTEI, wrócił do trybu BOØWY. Przekazał mikrofon gościnnym wokalistom, sam skupiając się na grze na gitarze. Jednakże, jak zapewnił JaME w 2016 roku, nie miał zamiaru przestać śpiewać, a tym 17 studyjnym albumem pokazał, że dotrzymał słowa.
Z początku wydaje się, jakby ten album podążał za schematem ostatniego japońskojęzycznego albumu HOTEIa, COME RAIN COME SHINE, porzucając elektronikę, która w dużym stopniu zdefiniowała jego solową karierę, na rzecz powrotu do prostego rocka, bez ozdobników. Jednakże, dosadne riffy Amplifire są szybko zastąpione przez wolno rozwijające się rockowe ballady, rządzące w japońskich salach koncertowych. Zmiana nastroju jest nagła, ale szczególną uwagę należy zwrócić na wydłużone gitarowe solo, kończące Hitokoto.
Album osiąga punkt kulminacyjny w około dwóch trzecich długości, kiedy, po sięgającym do korzeni instrumentalnym Maze, zaraźliwy beat Parade pojawia się jak błyskawica wystrzelona ze stosu Marshalli. Potem rozbrzmiewa London Bridge, która jest prawdopodobnie najbardziej aktualną piosenką, jaką HOTEI kiedykolwiek napisał. Podczas gdy wokalny motyw wydaje się z początku prostą przeróbką popularnej dziecięcej rymowanki, późniejsze odniesienia do Borough Market i Manchesteru zwracają uwagę na fakt, że jest to coś więcej niż po prostu kawałek o nowym domu artysty. Przeciwnie, jest to oda do sposobu, w jaki Londyńczycy (i mieszkańcy Manchesteru) poradzili sobie z okropnościami 2017 roku: zachowując się normalnie.
Poza hołdem dla brytyjskiego stoicyzmu, nietrudno zrozumieć, dlaczego Universal nie promował za bardzo Paradox zagranicą. Podczas gdy w rockowych kawałkach dzieje się pod względem muzycznym wystarczająco dużo, by przekroczyć barierę językową, ballady są czymś zupełnie innym. Zajmują prawie połowę czasu trwania albumu, ale niestety są prawie niezrozumiałe bez podstawowej znajomości japońskiego. Miejmy nadzieję, że choć zostały napisane dla japońskich konsumentów, nie przeszkodzi to HOTEIowi w zagraniu ich podczas październikowych koncertów w Londynie. Niezamieszczenie London Bridge gdzieś na setliście, byłoby straconą okazją.