W stosunkowo krótkim czasie CHAI stworzyło sobie całkiem niezłą reputację, jak na zespół indiesowy. Udało mu się nawet pokazać międzynarodowej publiczności na festiwalu SXSW w teksańskim Austin w ramach ośmiokoncertowej trasy po Stanach w 2017 roku. Ten żeński zespół kierowany jest przez bliźniaczki Manę (klawisze i wokal) i Kanę (gitara i wokal), wspieranych przez Yuuki na basie i Yunę na perkusji. Grupa niedawno, po dwóch dobrze przyjętych EP-kach, wydała debiutancki album, PINK.
Maksyma zespołu “Kompleks to sztuka” podsumowuje jego podejście. Dziewczyny biorą codzienną niepewność i poczucie niższości dotyczące wyglądu i, zamiast pozwalać panować nad sobą martwieniu się nieułożonymi włosami czy nieidealnym ciałem, wyzywająco przekształcają to wszystko w muzykę. Okładka albumu, zaprojektowana przez Yuuki, odpowiadająca za całą oprawę graficzną, także daje wizualne wskazówki co do podejścia zespołu do wyglądu. Pokazuje prosty rysunek kobiety z krzaczastymi brwiami i twarzą pokryta piegami — blada, nieskazitelna cera to ideał,do którego powinny dążyć Japonki — z palcem wetkniętym głęboko do nosa. Ten obraz, wykonany w odważnym mocnym różu, zupełnie nie jest odzwierciedleniem skromnego, japońskiego ideału kobiecego piękna.
CHAI określa siebie jako zespół “New Excite Onna”. ”Onna” oznacza “kobieta” po japońsku, a członkinie grupy podkreślają, że nie chcą być “żeńskim zespołem”. Ich marka nadała tytuł utworowi N.E.O. Angielski tekst “We are so cute, nice face, cmon!” ironicznie ściera się z japońskim, który z grubsza można przetłumaczyć jako “Czy to nie dziwne, jakie to jest nudne? Czy to nie dziwne, że każda twarz jest taka sama? Zbyt ładna. Gdzie jest osobowość?”. W Japonii, gdzie nacisk na dostosowanie jest bardzo silny, są to pytania warte zadania. Jakby chcąc udowodnić swoją rację, piosenka przechodzi w nieskoordynowany stukot bębnów i wściekły rap w umyślnie nieuroczym zakończeniu.
Dziwaczności N.E.O. dorównują kawałki takie jak Boyz Seco Men, pochodzące z Homegoro Series EP z 2017 roku, i grzechoczący, perkusyjny rap w Hai Hai Akachan i Gyaranboo, z Hottaraka Series EP z 2015 roku. Ten ostatni kawałek to prawdziwy obłąkany delikates. Poprzez bezsensowny tekst i głupawe wokale okazuje się być piosenką o posiadaniu kiepskich włosów.
Na albumie widzimy także spokojniejszą stronę CHAI w postaci kilku prostych, popowych melodii. Horechatta jest zrelaksowaną, lekką piosenką z łagodnym, funkowym riffem, choć jest dziwna na swój własny, spokojny sposób, będąc hymnem miłosnym do pierożków gyoza.
Przez album przewija się także watek muzyki tanecznej. CHAI podaje jako swoje inspiracje grupy typu CSS, Basement Jaxx i Jamiroquai, a taneczny temat jest na samym wierzchu w Fried, hicie electro disco w stylu retro lat 80. Sayonara Complex to kolejny wcześniej wydany kawałek w takim samym lekko funkującym, wyluzowanym stylu co Horechatta. Dodatek przesterowanych efektów w Walking Star, refleksyjnej piosence o samotnym spacerze pod gwiazdami, przekształca zazwyczaj funkowe riffy Kany w bardziej rockowe dźwięki.
Album kończy się przygaszoną flatgirl (jak w “płaskiej”). Angielski tekst utworu przypomina nam, że przy całym tym naszym nadmiernym przejmowaniu się wyglądem, “nikt nie jest perfekcyjny”. I podobnie jak my wszyscy, album także nie jest idealny. Podczas gdy jest na nim mnóstwo mocnych kawałków, trafia się także kilka, które się nie sprawdzają. Kawaii Hito to dziwadło, nawet jak na standardy CHAI. Uproszczone brzdąkanie fortepianu oraz dziecięcy wokal może i wyrażają obsesję “kawaii” w japońskim społeczeństwie, ale równie dobrze jest to irytujący kawałek, który pomija się za każdym razem. Ponuro brzmiący flatgirl może i mówi poważnie o problemach z postrzeganiem własnego ciała, ale jego melancholijne tony kończą album na niskiej nucie, która po prostu nie pasuje do poprzedzającego go radosnego popu i szaleńczych wybryków.
PINK jest na przemian dziwny i słodki, maniakalny i łagodny. Dziwaczny zbiór stylów pokazuje inspiracje zespołu, od rapowej dziwaczności przez elektroniczne brzmienia lat 80. Tom Tom Club po taneczne hity. Podczas gdy album nie ma za bardzo dzikiej różnorodności EP-ek, te muzyczne sroki utrzymują uwagę słuchacza, zastanawiającego się, w jakim kierunku będą zmierzać za chwilę.
Produkcja może być trochę surowa, ale o to właśnie chodzi w CHAI. Nie trzeba być błyszczącym i idealnym, by być uroczym, i to wszystko jest częścią niekonwencjonalnego uroku zespołu. Fani, będący z grupą od początku, mogą być nieco rozczarowani uwzględnieniem już wydanych utworów kosztem nowego materiału, ale to jest prawdopodobnie nieuniknione w przypadku debiutanckiego albumu, który ma szansę przedstawić zespół nowej publiczności.
CHAI ma wszystko, co trzeba, by stać się kultowy i w kawałkach takich jak N.E.O. i Gyaranboo pokazuje się ze swej najlepszej, ekscentrycznej strony. Może przedstawiać poważne argumenty dotyczące trudności bycia kobietą we współczesnej Japonii, ale cały czas dobrze się bawi robiąc to. Na PINK dziewczyny przygotowały radosne, surowe antidotum na perfekcyjne idolki jak z Photoshopa, które zdominowały japońskie listy przebojów.