Muzyk i kompozytor n-buna zaczął karierę pracując z vocaloidami. Rezultaty były świetne, toteż w zeszłym roku poszedł dalej i wraz z wokalistką suis stworzył zespół Yorushika. Duet gra lekkiego rocka, ale z tak zapadającymi w pamięć wokalami i nastrojem, że ta muzyka natychmiast pochwyca słuchacza. To jest powód, dla którego drugi album Yorushiki prawdopodobnie trafi na waszą listę odtwarzania na długi czas.
Sześć z dziewięciu utworów jest bardzo żywych, tworząc w wyobraźni słuchacza bardzo pogodny obraz. Pozostałe trzy to piękne, instrumentalne szkice, każdy o długości około minuty. Rozpoczynają wydawnictwo, dają czas na oddech w środku, a potem zamykają całość.
Jednak znajdzie się miedzy nimi także emocjonalny tajfun. Drugi utwór, Makeinu ni Encore wa Iranai, eksploduje zwierzęcym wyciem i chwytliwym riffem, witając suis. Jest duże prawdopodobieństwo, że natychmiast zakochacie się w jej delikatnym, przestrzennym głosie. Można nawet pomyśleć, iż niemożliwością jest śpiewać tak pięknie — cóż, to prawda. suis wnosi wiele emocji do utworów, szczególnie, kiedy wykonuje je przez kilka sekund ciszej niż zwykle czy kiedy używa błagalnej intonacji lub śpiewa, jakby nikt jej nie słuchał, tylko dla siebie. Z innych numerów spokojnuy i wzruszający Hitchcock jest wspaniałym przykładem tego, co jeszcze może zaoferować ten duet.
Album zawiera także szybsze kawałki. Spróbujcie Bakudanma czy Jyun Tomei Shonen — są pełne energii i zawsze gotowe, by podzielić się nią ze słuchaczem. Szybkie utwory wymieszane są z bardziej lirycznymi, co dobrze oddaje różnorodność tego minialbumu. Trzeba jeszcze wspomnieć o znajdującym się bliżej końca wydawnictwa Tomin, o prostym, lecz intrygującym gitarowym brzmieniu, przeplatającym się ze wzruszającym, nieco smutnym wokalem. Efekt tej prostoty i smutku jest tak silny, że będziecie odtwarzać tę piosenkę raz a razem.
Ogólnie rzecz biorąc, Yorushika wykonała świetną robotę. Makeinu ni Encore wa Iranai jest czasami liryczna, a czasami dynamiczna, i po prostu nie ma się jej dosyć. Ciągle wraca się tej płyty po nową dawkę emocji. I każdy kolejny raz jest jak pierwszy.