D_Drive - Maximum Impact
Pożar w letnim upale.
Jest ta elektryzująca iskra,
galopująca wzdłuż kręgosłupa słuchacza w nieskończonej pętli, a pojawiająca się w momencie, gdy ktoś nieznający D_Drive spotyka się twarzą twarz z muzyką tego zespołu. Można nawet powiedzieć, że ten instrumentalny kwartet (składający się z gitarzystów Yukiego i Seijiego, perkusistki Chihiko i nowego basisty Toshiego) wykonuje skomplikowany, lecz wywołujący ciarki pokaz dźwiękowego kunsztu, rzadko widzianego obecnie w rockowych kręgach.
Talent muzyków potwierdzają nie tylko trzy poprzednie albumy i niewielka liczba singli, ale także mnóstwo instruktażowych płyt DVD (wszystkie wydawnictwa wydają się być już dawno wyprzedane, według oficjalnej strony internetowej zespołu), a także występ na NAMM Show w Anaheim. Nie trzeba dodawać, że wydawnictwo na Zachodzie było już dawno spóźnione, ale udało się znaleźć wydawcę w angielskiej wytwórni Marshall Records. Maximum Impact na szczęście nie rozczarowuje, stanowiąc ekscytujące podsumowanie dziesięcioletniej kariery.
Na pozór podążając śladami rodaków z ANTHEM – którzy wydali pierwsze oficjalne zachodnie wydawnictwo Nucleus za pośrednictwem heavymetalowego goliata Nuclear Blast – światowy debiut D_Drive zawiera nie tylko nową muzykę, ale też nowe wersje najlepszych kawałków ze katalogu, nagranych od przybycia basisty Toshiego. Chociaż wielu może się obruszyć na pomysł ponownego nagrania instrumentalnego prog rocka, to rezultaty na Maximum Impact są oszałamiające.
Stojąc na cienkiej granicy pomiędzy Stevem Vaiem, Dream Theater z czasów Images and Words, solową twórczością z lat 90. gitarzysty X JAPAN, PATY, i współczesnym X JAPAN, rozmach i wyobraźnia D_Drive nie zna ograniczeń, równocześnie spacerując i pędząc jakąś oświetloną neonami autostradą jak dobrze wyszkoleni drifterzy, te 10 utworów eksploduje we wszystkich kierunkach niespokojną energią i zaraźliwą radością. Nieważne, czy słucha się tego albumu po raz pierwszy czy po raz piąty, trudno nie dać się porwać oszałamiającemu pędowi zabierającemu do miejsca daleko poza gwiazdami.
Jak kalifornijski pożar lasu w letnim upale, sama intensywność muzyki D_Drive szaleje i pali wszystko na swojej drodze: jest destrukcyjna, regenerująca i jednocześnie hipnotyczna. Moment, w którym pierwszy Attraction4D wybucha z głośników, Yuki i Seiji wydają się przekraczać barierę dźwięku każdym ruchem palców – tańczą one po strunach z militarną precyzją co najmniej entuzjastycznie. Progresywna kakofonia M16 i Cassis Orange podąża tą samą drogą, paląc i lecząc po swoim przejściu, rozdzierając przy tym grunt z siłą trąby powietrznej.
Tak naprawdę dopiero podczas Unkind Rain wszystko odpowiednio się uspokaja; nie jest to jednak nieprzyjemne, gdyż udaje mu się rozpalić ogień w naszych duszach podczas swojej niemalże epickiej długości siedmiu i pół minuty. Podczas całego Maximum Impact bas odgrywa w tym wszystkim ważną rolę i słusznie, gdyż Toshi wnosi szczególny blichtr w to swoje debiutanckie studyjne nagranie, jego przemykające się partie napędzają piosenki takie jak Screw Driver i Mr Rat Boots, i jesteśmy za to nieskończenie wdzięczni. Dopełnione rytmicznym grzmotem Chihiko jest to nagranie wyraźnie nasycone charakterem, wynoszącym je wyżej niż inne współczesne, w większości wtórne wydawnictwa.
Ponieważ Maximum Impact jest dokładnie tym, co obiecuje, D_Drive wyraźnie pokazuje, że może stać się wiodącym graczem we współczesnym shreddingu i generalnie dynamiczną siłą w muzyce. Jak na zachodnie wprowadzenie do tej wybuchowej marki ciężkiej muzyki, album stoi wysoko ponad zwykłymi kompilacjami “best of”. Tak, jest to najlepsze z najlepszych, jakie zespół skomponował do teraz, dzięki czemu jest to najlepszy sposób na poznanie tego, jaki on jest.
“Chcemy mówić poprzez ekspresję dźwięku”, napisał zespół na swojej stronie – jeżeli, to co mówi, jest tak fajne, żywiołowe i ekscytujące, jak to, co słychać na Maimum Impact (i w całej dyskografii zespołu), wówczas D_Drive triumfuje w tym dążeniu. Same techniczne umiejętności są oszałamiające, nie mówiąc już o radości, jaką wywołują w słuchaczu. To jest definicja elektryczności, jakiej poszukuje świat; tu można ją znaleźć w ogromnej ilości.
YouTube