Na ubiegłoroczne Prima Aprilis BAND-MAID zapowiedziało odejście od zwykłego wyglądu pokojówek i przedstawiło BAND-MAIKO, zespół maiko. Ponadto, dziewczyny wydały cover Secret My Lips, nazwany secret MAIKO lips, w którym znajome ciężkie brzmienie pokojówek zostało wymieszone z tradycyjnymi japońskimi instrumentami, a artystki zmieniły swoje uniformy na kimona i tradycyjny ciężki makijaż. Żart został dobrze przyjęty przez fanów, choć nikt nie spodziewał się kontynuacji. W tym roku BAND-MAIKO nie tylko powróciło i ogłosiło się oficjalnym rywalem BAND-MAID, ale niespodziewanie wydało też wizjonerski debiutancki minialbum.
Maiko pożyczyły sześć z siedmiu utworów na albumie od swoich "przeciwniczek". ale odświeżyły je kilkoma fajnymi dodatkami. Po pierwsze, teksty zostały przepisane z użyciem dialektu z Kioto. Jeżeli znacie oryginalne wersje, te nowe będą brzmiały dosyć niezwykle. Po drugie, użycie nowych instrumentów (i ekstrawaganckich krzyków!) zmieniają piosenki, nadając im nowy, niepowtarzalny smak. Na przykład, w YOLOSIOSU (oryginalnie YOLO) i TORA and TORA (One and Only), flety i tradycyjne instrumenty strunowe są niezwykle harmonijnie połączone z potężnym hardrockowym brzmieniem BAND-MAID. W Screaming szybkie gitary wsparte są niespodziewanym shamisenem, pozostawiającym słuchacza zadającego sobie pytanie “Hej, czy to dozwolone!?”.
Ogólnie rzecz biorąc, maiko robią świetną robotę, zaskakując fanów pokojówek, szczególnie gdy spodziewa się, powiedzmy, ciężkiej partii, a słyszy się zupełnie inny instrument. Takie niespodzianki pozwalają BAND-MAIKO zdystansować się od swoich "rywalek", a czasami nawet zwielokrotnić urok muzyki BAND-MAID. Naprawdę trudno jest powrócić do oryginalnych wersji po spokojnym ansan i Akasimahen, coverów odpowiednio Anemone i Awkward. Wygląda, jakby czegoś brakowało: skrzypienie śniegu pod stopami na początku, delikatny dźwięk instrumentów strunowych, nieco bardziej łagodny i poruszający wokal, ponętna orientalna charyzma.
Pomimo znacznych i interesujących zmian,jasne jest, że wszystkie utwory są pod silnym wpływem BAND-MAID. Ale ostatnia piosenka GIONCHO została napisana specjalnie dla maiko. Jest w niej więcej MAIKO, a mniej MAID. Pierwszy oryginalny utwór na albumie pozwala grupie w pełni pokazać swój potencjał. Potężna energia przeplata się z wyszukanym nastrojem tradycyjnej japońskiej muzyki, zmieniając utwór w bitwę pomiędzy ognistymi refrenami a delikatnymi zwrotkami, co stanowi prawdziwą przyjemność.
Według swoich członkiń zespołu celem BAND-MAIKO jest zjednoczenie maiko i hard rocka. Muzycznie wykonały świetną robotę – nie tylko dodały niezwykłe elementy do znanych kawałków, ale poważnie przerobiły teksty i brzmienie. W rezultacie ten minialbum stał się naprawdę interesującym wydawnictwem, mogącym zaskoczyć wszystkich fanów BAND-MAID świeżymi pomysłami. To trochę zabawne, że primaaprilisowy żart przerósł sam siebie i stał się prawdziwym zespołem z prawdziwym wydawnictwem. Ale wygląda na to, że BAND-MAIKO będzie rzadko widywane i wątpliwe jest, by kiedykolwiek wystąpiło na żywo z powodu niewygodnych strojów, które uniemożliwiają wygodne granie na instrumentach. Ale nie mamy nic przeciwko, jeżeli maiko wydadzą coś takiego raz do roku.