Recenzja Na wyłączność

ONE OK ROCK - Eye of the Storm

31/12/2019 2019-12-31 01:01:00 JaME Autor: Adolfiina Tłumacz: jawachu

ONE OK ROCK - Eye of the Storm

Popularny rockowy zespół pokazuje, jak odnosić sukcesy.


© AMUSE INC. All rights reserved.

Powstały w 2005 roku ONE OK ROCK niedawno wydał dziewiąty studyjny album. Oprócz godnego podziwu tempa wydawniczego, zespół ten jest kochany na całym świecie i zagrał wiele zagranicznych tras. W celu promocji najnowszego albumu, Eye of the Storm, wyruszył w półtoramiesięczną trasę po USA, która skutecznie dowiodła, że jego atrakcyjność się nie zmniejsza. Co kryje się za tym nieprzemijającym sukcesem to pytanie, nad którym należy się zastanowić, słuchając nowego albumu.

Skłonność zespołu do mainstreamowego rynku muzycznego jest oczywista już od pierwszych nut Eye of the Storm. Utwór, brzmiący płasko i tak sterylnie jak sala operacyjna, równomiernie płynie do uszu słuchacza jak po pasie transmisyjnym. Mechaniczne bębnienie, zróżnicowane wykorzystanie syntezatorów, cyfrowo zmanipulowane ścieżki wokalne i mocny pogłos składają się na chłodny i przestronny, jednak w pewien sposób zapchany, krajobraz dźwiękowy. Termin ”arena rock” został skrojony do tego albumu, który rzeczywiście brzmi, jakby był grany na gigantycznym stadionie sportowym z ogromnego systemu nagłośnieniowego.

Wszystkie kompozycje brzmią, jakby zostały stworzone specjalnie dla oceanu falujących rąk i tłumu ludzi śpiewających razem. Pierwsze dwa utwory albumu są tego najlepszym przykładem: jakość i czysta moc masywnych popowych hymnów Eye of the Storm i Stand Out Fit In jest tak przekonująca, że nawet taki zespól jak U2 przytaknie, być może nawet z lekkim ukłuciem zazdrości. Wygładzone syntezatory tytułowego utworu czynią go interesującym pod względem muzycznym, a melodie sięgają nieba w swoim patosie, podczas gdy Stand Out Fit In opiera się zamiast tego na dobrze wypróbowanej kombinacji spokoju, pełnych emocji zwrotek i żywych, bujających refrenów – popowy przepis, który nie może zawieść.

Jednak od trzeciego utworu Head High album ześlizguje się nieoczekiwana trasą, z której nigdy właściwie nie wraca. Przeprodukowane, dosyć letnie hity podążają jeden za drugim w pozornie nieskończonej linii, ostatecznie w głowie słuchacza zlewając się w jeden bałagan imprezowych beatów i syntezatorowych ścian dźwięku. Jedynym charakterystycznym elementem, który pozostaje we wszystkich piosenkach, jest osobisty wokal TAKI. Jego zróżnicowany i czasami bardzo emocjonalny głos jest jasno lśniącą gwiazdą na ogólnie rzecz biorąc szarym niebie albumu. Obecność pozostałych członków zespołu jest prawie niezauważalna. Większość perkusyjnych rytmów została wytworzona cyfrowo albo przynajmniej tak brzmi. Gitary pozostają dosyć słabe w ogólnym miksie, dostarczając głównie podstawowych akordów w tle. Podobnie, bas służy przede wszystkim jako środek w dopracowanym produkcie końcowym – niedużo w tym uduchowionej gry.

Nadmiernie skompresowana, dość męcząca produkcja dźwięku jest tylko częścią problemów Eye of the Storm. Większość z trzynastu utworów na albumie brakuje inspiracji i osobowości. Podczas gdy kawałek tytułowy to imponujący przykład wielkiego popowego hymnu, na albumie nie ma za bardzo podobnie potężnych piosenek. Duża część z nich wytrwale wykorzystuje dokładnie tę samą formułę. Większość z tych melodii brzmi przez chwilę miło i chwytliwe, ale nie udaje im się wywrzeć większego, trwałego wrażenia. Czasami słuchacz może nieświadomie postukać stopą do rytmu muzyki, ale ostatecznie jako całość Eye of the Storm jest raczej mało inspirujące. Na letnim festiwalu wśród tysięcy rozentuzjazmowanych ludzi można łatwo dołączyć do zabawy i cieszyć się muzyką, jednak album nie zawiera zbyt dużo interesujących treści.

W połowie płyty Letting Go wreszcie przyciąga uwagę lekko odświeżającym powiewem akustycznej gitary. Nie brzmi to szczególnie organicznie, ale jest raczej zmiksowane, by pasowało do industrialnego krajobrazu dźwiękowego albumu. Mimo to, czyni to piosenkę przynajmniej nieco bardziej zapadającą w pamięć. In the Stars jest kolejnym utworem, któremu udaje się wywrzeć przynajmniej odrobinę bardziej wyjątkowe wrażenie, dzięki wokalnemu wkładowi amerykańskiej piosenkarki Kiiary. Pod względem kompozycji żaden z tych dwóch numerów nie jest jednak szczególnie wyjątkowy. Nie można uniknąć wrażenia ironii, kiedy w przedostatnim Unforgettable, TAKA śpiewa wers “Wszystko, co chcę, to być niezapomnianym”. Z drugiej strony, można także powiedzieć, że rankingi i sprzedaż są dokładnie tym, czym mierzy się właściwość artysty “bycia niezapomnianym”.

Ogólnie rzecz biorąc, Eye of the Storm nie jest szczególnie ekscytującym albumem. Nie brzmi to tak naprawdę jak artystyczna twórczość pełnego pasji zespołu rockowego, ale raczej jak produkt obliczeń rentowności firmy przemysłowej. Pod tym względem, produkcja tego albumu jest rzeczywiście sukcesem. Jeśli chodzi o kompozycje, Eye of the Storm słucha się bardzo łatwo, co z pewnością nikogo nie zirytuje. Można to puścić każdemu, niezależnie od wielu i upodobań, i jest bardzo mało prawdopodobne, by wywołało jakieś sprzeczne emocje. Lekkie melodie i miarowe rytmy raczej nie utrudnią niczyjej codzienności.

Jak wspomniano wyżej, ciemną stroną skrajnego kompromisu albumu jest oczywiście brak osobowości i innowacyjności. Ale by podkreślić jeden interesujący przebłysk oryginalności na albumie, można wspomnieć, że teksty wykonywane są w większości po angielsku. Zamiast śpiewania o najbardziej zużytym temacie muzyki popowej – problemach w związku – ONE OK ROCK pod względem tekstów bardziej skłania się ku zachęcającym hymnom o indywidualności, wolności i wyrażaniu siebie. Szkoda, że ten niezręczny konflikt między lirycznym tematem albumu i muzyczną ekspresją pozostaje na tym albumie nierozwiązany.

Teledysk do Stand Out Fit In bardzo dobrze ilustruje liryczny temat albumu:

REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2019-02-15 2019-02-15
ONE OK ROCK
REKLAMA