Rania to zespół tak samo burzliwy co interesujący. Zadebiutował w 2011 roku jako ośmioosobowa żeńska formacja, dla której piosenki produkował Teddy Riley i od tamtej pory tylko najwytrwalsi nadążali za zmianami w składzie, który wydawał się pomniejszać z płyty na płytę. Ich historia to materiał na dobry film: członkinie znikały, są członkinie widmo, które niby są, ale ich nie ma; dziewczyny były wytykane palcami za zbyt wyzywającą choreografię, Teddy Riley pokłócił się z Dr. Music Entertainment i umył ręce od dalszej współpracy z Rania niedługo po debiucie; sam debiut, praktycznie wszystkie wydawnictwa i powroty dziewczyn były wielokrotnie przekładane, a ambitne plany debiutu na rynku amerykańskim spełzły na panewce i są teraz w bliżej nieznanym punkcie przyszłych planów grupy. Aż dziw bierze, że grupa w ogóle jeszcze istnieje, a fani wciąż ją wspierają.
Ale istnieje i tworzy. Rania wydały ósmego marca 2013 roku minia album Just Go, który ilością piosenek równa się z pełnym albumem, ale z racji tego, że jest na nim sporo poprzednich singli został okrzyknięty mini albumem. I to mini albumem, na którym dużo się dzieje.
Tytułowe Just Go to jedna z kilku nielicznych nowości na płycie. Jest to całkiem szybka i skoczna piosenka o dość stonowanych zwrotkach i głośnym refrenie. Utwór bardzo dobrze wprowadza słuchaczy w nastrój płyty: rozrusza, ale jeszcze nie porwie w absolutny szał ciał.
Gdy w moich słuchawkach wybrzmiało Secret Party świat na chwilę przestał się liczyć. Mocny elektroniczny wstęp od razu przykuwa uwagę słuchacza, a spokojniejsza i uwodzicielska zwrotka powstrzyma zapały co nadgorliwszych słuchaczy przed przeskoczeniem do kolejnej piosenki. Cała siła tej kompozycji tkwi w eksplodującym refrenie, gdzie przebijające się przez cały utwór elektroniczne beaty obrastają w siłę i uderzają mocno towarzysząc silnym wokalom członkiń. Dlatego tę piosenkę powinno słuchać się głośno, a jeszcze lepiej bardzo głośno, a najlepiej bardzo głośno na słuchawkach. Energia sączy się z głośników, a ciało aż rwie do tańca. Osobiście jest to mój ulubiony kawałek z tej płyty, dla którego w ślepo kupiłabym całą płytę nie przesłuchawszy nawet pozostałych piosenek. „Męczę” Secret Party już dobry tydzień, ale wciąż mi się nie znudził; wciąż za każdym razem, gdy zaczyna się refren moje ciało produkuje dodatkowe porcje energii.
Oddani fani zapewne pamiętają Killer, bo też nie jest to nowa piosenka. Brzmienie tego utworu jest jak najbardziej nowatorskie: gęsta atmosfera podjudzana powtarzającym się słowem „killer”, niski elektroniczny dźwięk bijący w tle przez cały utwór, wyjąca syrena policyjna i wstawki raperskie jakby wyśpiewywane przez megafon. A na czubku tego torcika jest wisienka w postaci, jak zawsze, niezapomnianego tańca dziewczyn z Rania.
Style, który ponoć powstał z pomocą YG Entertainment, mogliśmy usłyszeć względnie niedawno, bo z tym singlem grupa powróciła na rynek koreański we wrześniu zeszłego roku. Piosenka jest bliższa współczesnym dyskotekowym hitom: ma dużo elektroniki w tle, całkiem prosty śpiew i obowiązkowy taneczny beat. I kiedy już się wydaje, że piosenka niczym nas nie zaskoczy pojawia się łącznik: nagle atmosfera gęstnieje, rytm przyśpiesza i żal ściska, że ta krótka chwila nie była całym utworem. Niewątpliwie bezpieczna kompozycja na powrót oraz na promocje. Dr. Feel Good to już klasyk. Wyprodukowana przez Teddy Rileya kompozycja jest uwodzicielska, ciężka i natychmiast przykuwająca uwagę. Była to debiutancka piosenka Rania, a wiele osób zapewne do tej pory nie może zapomnieć tańca z teledysku do tejże piosenki. Trzy minuty tego utworu z jednostajnym elektronicznym biciem w tle i refrenem, który mało wyróżnia się od zwrotek, naturalnie może się szybko znudzić, ale zaryzykuję stwierdzenie, że niewiele osób przerwało sobie przyjemność ze słuchania tego kawałka.
Masquerade to druga stworzona przez Teddy Rileya piosenka, która była debiutancką stroną b i świetnie się w tej roli sprawdzała. Piosenka jest kolejną szybką kompozycją z elektroniką i łagodniejszym refrenem. Po niej pojawia się kolejna znajoma pozycja: Pop Pop Pop. Do Pop Pop Pop się skacze, bo jest skocznie, beztrosko i dyskotekowo.
Na swoistym końcu pojawia się coś spokojniejszego, ale znów znanego fanom. Goodbye jest przyjemną i ładną balladą R&B, czyli jest spokojniejszą piosenką, ale nie jest to wcale wolna ballada. Po tylu imprezowych kawałkach można do Goodbye wciąż się pokiwać, ale jest mile witanym odsapnięciem od imprezy, którą do tej pory fundowała nam cała płyta.
Trzy ostatnie pozycje na płycie to angielskie wersje kolejno tytułowego Just Go, Dr. Feel Good i Masquerade. Fajnie dla takiego koreańskiego językowego ignoranta jak ja jest zrozumieć o czym się do mnie śpiewa, a dziewczyny z Rania dostały ode mnie piątkę za to, że faktycznie zrozumiałam o czym do mnie śpiewają. Jak każdy wie, angielskie wersje potrafią straszliwie zgrzytać od akcentowych naleciałości i niewyraźnie śpiewanych partii ale angielska wymowa dziewczyn jest świetna, zresztą nie tylko w tych trzech piosenkach, ale we wszystkich na płycie, bo w każdej są jakieś angielskie wstawki.
Słucham tę płytę od tygodnia i nie mogę przestać. Just Go to napakowana imprezą płyta ze świetnymi dyskotekowymi utworami i cieszyłam się niezmiernie, gdy odkryłam, że na płycie jest tylko jedna wolniejsza kompozycja, a nie cały zastęp smętnych ballad, które wszystkie często brzmią tak samo. Nie smuci także to, że nowości jest tak mało. Dzięki temu, że na płycie jest tyle starszych kompozycji grupy krążek ten może być świetnym zapoznaniem z zespołem dla tych, którzy o zespole nie słyszeli, albo tych, którzy kojarzą Rania z jednej czy dwóch piosenek. Gorąco polecam i wracam do słuchania Secret Party.