Recenzja

Sex Machinegun - the maintenance

20/09/2004 2004-09-20 14:00:00 JaME Autor: Mori Tłumacz: Ania

Sex Machinegun - the maintenance

Mózg SMG napisał materiał na solowe wydawnictwo, która niekoniecznie poszerza horyzonty metalu, ale nie nudzi ze względu na swoją wszechstronność.


© CC0 / congerdesign
Album CD

the maintenance

ANCHANG

Po chwilowym zawieszeniu działalności Sex Machineguns mózg zespołu, Anchang, zabrał się za nagrywania solowego albumu, a wydał go pod nazwą Sex Machinegun. I jak sugeruje ta nazwa, działała tu tylko jedna czwarta kwartetu, ale muzycznie jest to dokładnie to samo brzmienie – klasyczne hard’n’heavy zmieszane ze współczesnymi inspiracjami.

Dokładnie te inspiracje można znaleźć również w pierwszym numerze płyty, oferującym interesujący, numetalowy brutalny riff. Zaraz po nim znajdujemy klasyczny metal z lat 80., po czym wchodzi inspirowane flamenco Kounen reika shakai, być może najciekawszy numer na tym albumie.

I tak to się rozwija – choć Anchang zawsze porusza się w ramach klasycznego metalu, to umiejętnie różnicuje składniki, które do niego dodaje, jak w subtelnie radiowym Kome taberu czy wyraźnie punkowym Daigyakuten. Utwór taki jak Mameita-shou mógłby znaleźć się na jakimś albumie Deep Purple z lat 80., a Katare! Namida! dosłownie krzyczy o niemieckim metalu (Helloween!?).

Mózg SMG napisał materiał na solowe wydawnictwo, która niekoniecznie poszerza horyzonty metalu, ale nie pozwala na nudę ze względu na swoją wszechstronność. Niestety w dzisiejszych czasach niewiele zespołów z tego gatunku to potrafi.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2004-01-28 2004-01-28
ANCHANG
REKLAMA