MAN WITH A MISSION przybył, by dobrze się bawić, upewniając się, ze fani zapoznają się z pełnym przekrojem jego 13-letniej kariery.
Kiedy przybyliśmy do Rebellion, był on już wypakowany do pełna, od
sceny do baru. Jak można się było spodziewać w przypadku takiego małego,
niezależnego klubu — i brawa dla wilków za wspieranie takich miejsc, gdyż
jest to cecha prawdziwego zespołu rockowego, który podróżuje po świecie z miłości do muzyki — atmosfera była gorąca i ciemna, sufit niski, ale szeroka
scena oznaczała, że gdziekolwiek się stanęło, można było mieć przyzwoity widok.
Członkowie zespołu weszli jeden po drugim, ubrani w dopasowane garnitury ozdobione różnymi flagami krajów świata, takie jak te, które noszą astronauci na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Było to symbolem pogoni za horyzontami i przekraczania granic, koncepcji jaką oddają tytuły albumów zespołu.
Muzycy od razu przeszli do klasycznego database, po którym rozbrzmiał funkowy rytm Get Off My Way. Kiedy artyści rozpoczęli Merry-Go-Round, przesłanie stało się jasne: nie będzie to wieczór prostych rockowych melodii i motywów z anime (a z łatwością mógłby taki być i tłum bez wątpienia by zareagował z entuzjazmem!). MAN WITH A MISSION, który grał w mniejszych klubach w całym kraju, był tutaj, aby dobrze się bawić i zapewnić, że przybyli fani poznają pełen smak jego prawie 13-letniej kariery, doprawiony dużą liczbą nowszych utworów.
To powiedziawszy, najgorszy moment wieczoru nastąpił wcześnie wraz z coverem utworu AC/DC, Thunderstruck. Chociaż nie było to złe wykonanie, zgodne ze stylem zespołu, to utwór po prostu wydawał się być nie na miejscu. Świetnie sprawdziłby się na samym początku lub na rozpoczęcie drugiej połowy setu, ale po tak mrocznym otwarciu zbyt gwałtownie obniżył tempo całości.
Jednak byli to doświadczeni wykonawcy, więc nie trzeba było długo czekać, aby energia ponownie się rozpaliła. Jedną z wielu trakcji wieczoru było Tonight, Tonight, po czym Dark Crow poprowadził do przerwy.
Bądźmy szczerzy, wilkom zrobiło się gorąco, a trudno chłeptać wodę i suszyć futro na scenie! Perkusista Spear Rib i DJ Santa Monica pozostali na scenie, by zaprezentować publiczności rytmiczną bitwę, po czym na ekranach wyświetlono krótki skecz. Niestety, rozmiar sali i oświetlenie utrudniały odczytanie napisów, ale najwyraźniej spora część tłumu miała niezły widok, gdyż wyrażała zachwyt. Ponieważ zagraniczna publiczność nie jest tak przyzwyczajona do długich przerywników MC, które tak podobają się japońskim fanom, skecz ten posłużył jako wypełnienie przerwy niezbędnej w tym wieczornym występie.
Druga połowa setu rozpoczęła się serdecznymi podziękowaniami Jean-Kena Johnny’ego, po czym przeszedł on do pięknej akustycznej wersji evergreen. Następnie reszta zespołu dołączyła do niego na yoake. Od tego momentu nastąpiła energiczna interakcja rocka i tłumu, dopóki scena nie opustoszała. Niestety, setista miała ewidentne braki. Chociaż było zrozumiałe, że hity takie jak My Hero lub Take Me Under musiały ustąpić miejsca nowszym utworom, to brak Kizuna no Kiseki zastanowił jedną połowę publiczności, podczas gdy druga niecierpliwie czekała na bis.
Rzeczywiście, nie minęło dużo czasu zanim nie poczęstowano as kolejnymi dwiema piosenkami, aby ostatecznie zamknąć wieczór. INTO THE DEEP przywróciło atmosferę imprezy, a nieuniknione zakończenie Kizuna no Kiseki sprawiło, że tłum skandował wraz z refrenem.
MAN WITH A MISSION rządził tego wieczoru. W kameralnym miejscu zorganizował show, który wydawał się godny dziesięciokrotnie większego formatu. I nie będzie niespodzianką, gdyby jego przyszłe koncertu w Wielkiej Brytanii rozrosły się na większą skalę, zwłaszcza jeśli muzycy zniosą żar brytyjskiego letniego rockowego festiwalu.
Setlista:
01. Between fiction and friction I
02. database
03. Get Off of My Way
04. Merry-Go-Round
05. Thunderstruck
06. Emotions
07. Seven Deadly Sins
08. Tonight, Tonight
09. Dark Crow
10. evergreen (acoustic)
11.
yoake
12. Raise your flag
13. Hey Now
14. Dead End in Tokyo
15. Blaze
16. FLY AGAIN -Hero's Anthem-
Encore
17. INTO THE DEEP
18. Kizuna no Kiseki