Debiutanckiemu albumowi hardrockowego zespołu TOSHIego brakuje T-EARTH i oryginalności.
Ten rok wydaje się być obfitującym w wydarzenia dla wszystkich członków X JAPAN. Nie tylko zagrali 3 koncerty i planują wystąpić pod koniec roku za granicą, ale również pracują ciężko nad swoimi własnymi projektami. Wokalista TOSHI podążył za przykładem kolegi z zespołu, Yoshikiego, i założył zespół razem z różnymi dobrze nam znanymi muzykami ze sceny visual kei. W jego składzie znaleźli się: Jun (ex-Phantasmagoria), Toya z Charlotte i perkusiści LEVIN (ex-La’cryma Christi) oraz Shinya z Luna Sea.
Stworzyli oni EARTH SPIRIT, ale zastanawiający jest fakt, że żaden z poprzednio wspomnianych muzyków nie jest wymieniony w książeczce do tego albumu. Masaya, twórca piosenek i "artysta-uzdrowiciel", który napisał także większość solowych piosenek TOSHIego, jest wspomniany jako autor muzyki i tekstów każdego utworu na płycie, a także jako producent. To sprawia, że EARTH SPIRIT sprawia wrażenie solowego wydawnictwa artysty, a nie, jak to jest w rzeczywistości, zespołu.
TOSHI wspominał, że muzyka zespołu będzie "bazowała głównie na hard rocku, ale będzie też zawierała elementy funku i rapu w celu stworzenia całkowicie nowego stylu". Ten opis wydaje się bardzo pasować do pierwszego utworu. TOSHI stara się rapować, ale pomimo jego wysiłków, by brzmieć "gangsta", jego głos jest po prostu zbyt wysoki, by wychodziło mu to dobrze. Jego własny opis "kompletnie nowego stylu" zdaje się zaprzeczać subtelnemu, wręcz łatwo zauważalnemu podobieństwu do piosenki Aerosmith Walk this Way. Pomimo tych małych wad, jest to raczej chwytliwy i przyjemny do posłuchania kawałek, zwłaszcza gdy już przywykniesz do stylu wokalisty.
Kizutsuki kowarete shimawanu you ni jest rockową balladą, w której TOSHI ma wiele możliwości, by wykorzystać swój charakterystyczny wysoki głos. Jego śpiew jest nieskazitelny, wznoszący się do najwyższych tonów i tym razem dobrze pasujący do muzyki. Jej, na nieszczęście, brakuje oryginalności, a długość utworu - prawie 9 minut - sprawia, że niejeden słuchacz szybko straci zainteresowanie. KABE ~Jibun no Naka no KABE Genkai wo Kowase~ jest bardziej interesującym kawałkiem, nawiązujący stylem do hard rocka lat 80-tych.
Następna piosenka to Daichi no Namida, której początek jest bardzo zróżnicowany ze względu na zmieniającą swoje natężenie głośność - ten zabieg wydaje się jednakże nieszczególnie twórczy. Tak naprawdę sam utwór zaczyna się dopiero od serii jazzowych akordów i typowo funkowej linii basu. Zdecydowanie wnosi trochę różnorodności do albumu dzięki swej jazzowej atmosferze, pozostając zarazem typową piosenką TOSHIego ze względu na dobrze nam znany wokal i charakterystyczne gitarowe riffy.
Namida no Kanata ni ma w sobie sporo z amerykańskiego rocka. Jest to kolejna wolna rockowa ballada. Jej pierwsza część składa się głównie z akustycznej gitary i sentymentalnego wokalu TOSHIego. W połowie utwór staje się mocniejszy, muzyka pędzi coraz szybciej, słychać krzyki wokalisty. Trwa to parę minut, które szczerze nie dodają niczego ekstra do piosenki. Ze względu na długość kawałka - 7 minut - ostatnia część mogłaby zostać spokojnie pominięta.
Następnie mamy kolejną jazzową piosenkę, czyli FEEL YOUR LOVE. Już sam tytuł sugeruje, że kawałek będzie tandetny i krzykliwy. TOSHI brzmi jakby nadwyrężał swoje struny głosowe, by dotrzymać kroku szybkiemu tempu. Niestety nie jest on w stanie uratować piosenki. Następna na płycie to kolejna ballada, która została zatytułowana SAY GOODBYE TO YESTERDAY. Jest ona utrzymana w dobrze znanym stylu słynnych ballad X JAPAN. TOSHI zdołał sprawić, że ten utwór brzmi romantycznie i sentymentalnie, dzięki czemu jest to zdecydowanie jeden z najlepszych momentów na płycie.
Tooi kuni e~I believe in all of you~ jest utrzymany w stylu R&B. Mimo że wokal współpracuje bardzo dobrze ze zmysłową muzyką, to piosenka trwa zbyt długo, prawie 7 minut, i znowu dosyć szybko tracimy zainteresowanie.
Album kończy dziewiąty utwór: EARTH IN THE DARK~To the blue sky~ T-EARTH Ver.. TOSHI wcześniej wydał ten kawałek jako singiel pod tą samą nazwą. Piosenka zaczyna się spokojnie, słychac brzęczenie strun i rozlegają się dźwięki fortepianu. Wokal jest pełen emocji, a wymowa języka angielskiego niezła. Mimo że utwór nie jest szczególnie wybitny czy niepowtarzalny, to ogólnie stanowi fajny kawałek do posłuchania. Niestety, znowu jest raczej przydługi - trwa około 9 minut.
Szkoda, że inni członkowie T-EARTH będą jedynie wspierać TOSHIego na żywo, zwłaszcza że płyta nie jest zbyt udana ze względu na brak oryginalności. Fanom solowych dokonań TOSHIego, przyzwyczajonych do charakterystycznego stylu, na pewno się ona spodoba. Ale słuchacze, którzy kupili album tylko z ciekawości, poczują się zawiedzeni.
Miejmy nadzieję, że TOSHI da innym członkom szanse przyczynienia się w przyszłości do sukcesu grupy. Może sprawią, że odpoczniemy od charakterystycznego stylu Masayi, ponieważ powiew świeżego powietrza pomógłby muzycznej karierze TOSHIego.