Wywiad

Wywiad z Kicell we Francji

20/06/2009 2009-06-20 17:40:00 JaME Autor: Jerriel & Shadow-X Tłumacz: Paniolka

Wywiad z Kicell we Francji

Po koncercie w Nîmes spotkaliśmy się z pop-folkowym duetem Kicell, aby porozmawiać o ich początkach, przeżyciach w Nowym Jorku i aktualnym pobycie we Francji oraz aspiracjach na przyszłość.


© Eric Bossick
Następnego dnia po koncercie w Nîmes JaME miało okazję spotkać się z braćmi Tsujimura z zespołu Kicell i zadać im kilka pytań.


Przede wszystkim, witamy i dziękujemy za udzielenie nam tego wywiadu. Śledziliśmy waszą karierę od kilku lat i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że przyjechaliście do Francji. Na początek moglibyście przedstawić się tym czytelnikom, którzy was jeszcze nie znają?

Takefumi: Miło was poznać, jesteśmy zespołem Kicell, w którego skład wchodzą dwaj bracia. Ja jestem starszy. Nasza muzyka jest raczej spokojna, delikatna. Przywiązujemy uwagę do śpiewu. Poza tym nasze głosy są podobne i współgrają w idealnej harmonii. Nawet jeśli teksty naszych piosenek są po japońsku, staramy się stworzyć melodię, która poruszy każdego. Obydwaj komponujemy, ale najważniejsza jest nasza współpraca, które odróżnia nas od innych zespołów, które grają ten typ muzyki.
Tomoharu: Niemniej to, co komponujemy ja i Takefumi, różni się od siebie. Nasze głosy też są raczej niezwykłe. Te nieznaczne różnice dają interesującą przeciwwagę naszej muzyce.

Jak związaliście się z muzyką i co robiliście przed założeniem Kicell?

Takefumi Jeśli o mnie chodzi, to grałem w zespole metalowym z moimi kolegami z liceum. Grałem na gitarze, ale wtedy jeszcze nie śpiewałem. Później, w 1999 roku, wraz z Tomoharu stworzyłem Kicell.

Metal kompletnie różni się od tego, co teraz tworzycie. Skąd ta zmiana?

Takefumi: Chciałem zacząć śpiewać, ale stwierdziłem, że metal zdecydowanie nie współgra z moim głosem. Później pożyczyłem magnetofon od mojego przyjaciela i zacząłem śpiewać, grając na gitarze. Kiedy chciałem grać na żywo, stwierdziłem, że najłatwiejszym sposobem jest poproszenie mojego brata o pomoc, który mógł dodać drugi głos, którego potrzebowałem. Tak narodziło się Kicell.

Wasza muzyka jest zazwyczaj przepełniona melancholią i niesie pewną tęsknotę za innymi czasami. Skąd czerpiecie inspiracje?

Takefumi: To prawda, że nostalgia jest dla mnie ważnym motywem, który staram się wykorzystać zarówno w tekstach, jak i w muzyce. Przykładam wagę także do struktury dźwięku. Na przykład bardzo lubię nagrywać za pomocą magnetofonu dźwięki otoczenia. Częściowo czerpię inspirację właśnie z tych kaset. Innym źródłem natchnienia są moje sny lub wspomnienia z dzieciństwa, te niewyraźne uczucia, które pamiętam z przeszłości i które sprawiają, że czuję się dobrze. Czerpię także z muzyki, którą kocham, z podróży, z różnych miejsc, do których podróżuję. Wreszcie to, co pozwala temu wszystkiemu nabrać kształtu, to to, że Tomoharu i ja dzielimy wszystkie te przeżycia. Odwiedziliśmy te same miejsca i mamy takie same wspomnienia.

Jak tworzycie teksty waszych piosenek?

Takefumi: Wyłączam światło, kiedy piszę. Nie jestem całkowicie pogrążony w ciemności, muszę widzieć co robię. (śmiech) Zazwyczaj najpierw komponujemy muzykę, później kopiuję demo na mój walkman i myślę o słowach, kiedy jestem w pociągu, autobusie czy gdy idę. Zazwyczaj nie mogę pisać rano, bo wokół mnie jest za dużo ruchu i hałasu.

Tomoharu, grasz również na pile, która jest dość niezwykłym instrumentem. Skąd pomysł dołączenia takiego dźwięku do waszych kompozycji? Czy chcecie wywołać jakieś określone uczucia w słuchaczach?

Tomoharu: Po prostu pomyślałem, że będzie to interesujące. Jej brzmienie nie jest wyraźne, można w nim usłyszeć coś na kształt ludzkiego głosu. Czuję, że to dobrze współgra z muzyką Kicell. Bardzo lubię w tym instrumencie sposób, w jaki się go trzyma. Nie wymaga to precyzji ani jakichś szczególnych ćwiczeń. (śmiech) W Kansai, naszym rodzinnym regionie, jest wciąż wiele osób, które grają na pile.

Urodziliście się i dorastaliście w Kioto, a w 2000 roku przenieśliście się do Tokio. Jaka była tego przyczyna?

Takefumi: Większość wytwórni jest w Tokio. Graliśmy w regionie Kansai, w Kioto lub Osace. Później zostaliśmy zaproszeni do współpracy przez wytwórnię major w Tokio. To było daleko i bardzo dużo kosztowałyby nas podróże w obydwie strony, więc zdecydowaliśmy, że lepiej będzie się przeprowadzić. W Kioto były inne zespoły, z którymi graliśmy i nie chcieliśmy się przeprowadzać do stolicy, ale wtedy najlepszym wyjściem dla nas była przeprowadzka. Była to także okazja do usamodzielnienia się.

W 2005 roku zostaliście zaproszeni przez Takashiego Murakamiego na występ w Nowym Jorku na imprezie Little Boy. Czy znaliście wcześniej tego artystę? Jak zareagowaliście na propozycję koncertu za granicą?

Takefumi: Rok wcześniej Takashi Murakami prowadził audycję radiową w Tokio, do której zostaliśmy zaproszeni. Tak go poznaliśmy. Graliśmy także podczas jednej z jego wystaw, która była jak wielkie przyjęcie. Później mieliśmy okazję wyruszyć z nim do Nowego Jorku. Ten koncert był naszym pierwszym zagranicznym występem i martwiliśmy się, że nikt nie zrozumie tekstów naszych piosenek. Myśleliśmy nawet nad przetłumaczeniem ich i dodaniem ich do programu występu, mimo że nie jesteśmy dobrzy w angielskim. Ale Takashi Murakami powiedział, że japońskie teksty będą idealne. W końcu reakcja publiczności była bardzo dobra. Śpiewanie po angielsku byłoby interesujące, gdybyśmy mieli trochę więcej pewności siebie. Zdajemy sobie jednak sprawę, że język, którego byśmy używali, przypominałby japoński.
A jeśli chodzi o drugie pytanie, chciałbym powiedzieć, że zagraniczna publiczność bardziej żywiołowo reaguje niż japońska, która jest bardziej powściągliwa. Już w połowie piosenki widziałem, że podoba im się nasza muzyka, po ich reakcji, jaką wywołuje na przykład zespół jazzowy po solówce. Nie czujemy, że robimy coś wyjątkowego na scenie, jednak reakcja była bardzo pozytywna. Byliśmy z tego powodu bardzo zadowoleni.

Czasem gracie wraz z keyboardzistą, Emersonem Kitamurą. Kiedy dołączył do zespołu?

Takefumi: W 2003 roku.

Co wniósł do waszej muzyki?

Takefumi: Byliśmy na koncercie Emersona, Emersolo. Grał na fisharmonii i jakimś starym beatboksie. Poczułem, że to bardzo intymny rodzaj muzyki i pomyślałem, że to niewiarygodne. Poczułem, że bardzo chciałbym z nim zagrać. Kicell czasem gra jako duet, czasem jako trio, ale uważam, że dodajemy więcej wrażliwości do naszej muzyki, kiedy gramy w trójkę. Kiedy nagrywamy w studiu, jest wiele rzeczy, których potem nie możemy przekazać podczas koncertu, kiedy jesteśmy tylko we dwójkę; możliwości są większe, kiedy Emerson jest z nami. Udało mu się włączyć w tę więź, która jest pomiędzy braćmi. Istnieje jednak spora różnica wieku pomiędzy nami a Emersonem, która sprawia, że postrzegamy go jak stryja. Jest dla nas bardzo cenny.

Będziecie dziś występować na festiwalu Lex w Nimes. Jak zyskaliście taką możliwość?

Takefumi: Kiedy graliśmy koncert w Tokio z Emersonem, Franck Stofer tam był. Był tam, aby posłuchać innego wykonawcy, który tam grał, ale musiał być poruszony naszą muzykę, ponieważ przysłał nam maila i zaprosił nas na ten festiwal odbywający się co dwa lata.

Co pomyśleliście wtedy o tej propozycji?

Takefumi: To był pierwszy raz, kiedy słyszeliśmy o Lex. Byliśmy szczęśliwi, że zyskaliśmy możliwość wystąpienia za granicą. Tomoharu był już raz w Paryżu. Bardzo mu się tam podobało. (śmiech) Byliśmy szczęśliwi, mogąc przyjechać do Francji.

Jakie macie wrażenia w związku z wczorajszym występem i francuską publicznością?

Takefumi: Na początku bardzo się denerwowałem. Mieliśmy występować na końcu, więc sądziłem, że wszyscy będą już wstawieni i będą robić dużo zamieszania. Jednak publiczność słuchała nas w ciszy i dzieliła się z nami swoimi odczuciami, ale inaczej niż w Nowym Jorku. Wszyscy słuchali w skupieniu nawet tego, co mówiłem pomiędzy piosenkami. Uważam, że Francuzi to mili ludzie. (śmiech)

Czy planujecie wkrótce wrócić do Francji lub Europy?

Takefumi: Tak, jest taki pomysł. Wczoraj Franck Stofer powiedział, że powinniśmy to powtórzyć. (śmiech) Liczymy na to. Chcemy wrócić szybko, jak tylko nadarzy się okazja.

Macie jakieś nowe cele, które chcielibyście osiągnąć w przyszłości?

Takefumi: Chcemy grać koncerty i grać muzykę przez długi czas, obydwaj, aż do pięćdziesiątki albo jeszcze dłużej. Teraz nagrywamy piątą płytę i sądzę, że każde nowe wydawnictwo jest lepsze od poprzedniego. Jeśli mogłoby tak być jeszcze przez jakiś czas, byłoby cudownie. Chciałbym także, aby któraś z naszych piosenek stała się prawdziwym przebojem, żebyśmy nie musieli się martwić o pieniądze. (śmiech) Sądzę, że to marzenie, który każdy może mieć. (śmiech)


JaME pragnie gorąco podziękować Franckowi Stoferowi, menadżerowi wytwórni Sonore i menadżerowi artystycznemu Lex, Antoine Chosson, rzecznikowi prasowemu Théâtre de Nîmes, Satoko Fujimoto, naszemu tłumaczowi, i - oczywiście - Kicell.
REKLAMA

Powiązani artyści

L’Expérience Japonaise, LEX 2009

Wywiad z Chimidoro © Eric Bossick

Wywiad

Wywiad z Chimidoro

JaME spotkało się z dziką, elektroniczno-hiphopową grupą Chimidoro w dzień po ich koncercie na L’EXPERIENCE JAPONAISE 2009 w Nimes.

Wywiad z Kicell we Francji © Eric Bossick

Wywiad

Wywiad z Kicell we Francji

Po koncercie w Nîmes spotkaliśmy się z pop-folkowym duetem Kicell, aby porozmawiać o ich początkach, przeżyciach w Nowym Jorku i aktualnym pobycie we Francji oraz aspiracjach na przyszłość.

Wywiad z DODDODO © Eric Bossick

Wywiad

Wywiad z DODDODO

JaME spotkało się w Nimes z DODDODO przy okazji festiwalu L'Experience japonaise.

Wywiad z Maruosą © Eric Bossick

Wywiad

Wywiad z Maruosą

JaME miało okazję porozmawiać z muzykiem cybergrind Maruosą na festiwalu L'Expérience japonaise '09.

REKLAMA