Drugi solowy album HYDE’a zaskakuje.
Po spokojnym, lekko jazzowym albumie Roentgen i poetyckich tekstach o miłości, HYDE zaserwował nam coś zupełnie innego. Powiedział, że tytuł płyty, 666 czyli po japońsku "roku roku roku", ma podkreślać jej rockowy charakter. Prawda jest taka, że tytuł naprawdę ma co podkreślać, bo inaczej nie da się zgłębić znaczenia albumu.
Pierwsza na krążku jest Sweet Vanilla, która od pierwszych taktów, a także z powodu tytułu, może kojarzyć się z innym artystą - GACKTem. W przeciwieństwie do tego ostatniego, HYDE lepiej sobie radzi z językiem angielskim. Jednak w utworze HYDE’a, smak wanilii jest zdecydowanie ostrzejszy i bardziej zadziorny. Słuchacz zwraca uwagę na niezwykłą rytmiczność utworu, spowodowaną wyraźnym basem w tle. Świetne są również gitary, idealnie komponujące się z głosem artysty, który po raz kolejny udowadnia, jak genialnym rockowym instrumentem są jego struny głosowe.
Niewątpliwą perłą na albumie, a także w dotychczasowym dorobku muzycznym HYDE’a, jest utwór Hello. Doskonała linia gitar współgra z jakby niedbałym głosem artysty, a perkusja dodatkowo dopełnia całości. Piosenka początkowo nie zdumiewa, ale gdy wsłucha się w tekst można rozpłynąć się wśród błagań złamanego serca. Trudno oprzeć się wrażeniu, że HYDE, tworząc ten utwór, inspirował się twórczością kultowego zespołu Nirvana, co zdecydowanie wyszło piosence na dobre.
HYDE, rozpoczynając karierę solową, wspominał, że zależy mu na zdobyciu sławy na całym świecie, również poza Japonią. Piosenka Words of love zdaje się być ukłonem w stronę amerykańskiego stylu muzyki. Styl zachodni bardzo wpłynął na wydźwięk utworu, zwłaszcza na sposób gry na gitarze. Jest to pozycja bardzo nietypowa, a jednocześnie godna polecenia. W tekście dwa razy następuje nawiązanie do tytułu płyty, jednocześnie podkreślając mocno rockową naturę piosenki.
Jedynym utworem na płycie, który może razić, jest Horizon. Brakuje w nim spójności i motywu przewodniego. Jest chaotyczny, o irytującej melodii. Jedynym plusem piosenki jest głos HYDEa, który jak zwykle udowadnia swój kunszt.
Mocnym kawałkiem jest Prayer. Zachwyca od samego początku do końca, nie tylko głosem HYDE’a, ale także całą linią melodyczną. Jest to jeden z najcięższych utworów na płycie. Posiada nie tylko hardrockowe brzmienia, ale również bardzo głęboki tekst. Podmiot liryczny jest zagubiony w świecie, stracił sens życia, chce popełnić samobójstwo. Jedyne, co mu pozostało, to modlitwa do Boga, który zdaje się go nie słuchać...
Po ostrym Prayer nadchodzi czas na równie silne i mocne Masquarade. Utwór, w którym HYDE zdecydowanie nie żałuje gardła i wręcz krzyczy do mikrofonu. Jest to jednak pewne powielenie poprzednich piosenek. Wciąż ostro i w jednym tonie. Ciekawym fragmentem utworu jest moment, w którym słychać wyraźny rap. Warto wyjaśnić, że zajął się tym przyjaciel HYDE’a, Anis z zespołu Monoral. Tak jak jej poprzedniczka, Masquerade posiada tekst skierowany do Boga. Opowiada o samotności i braku zaufania do ludzi.
Ciekawą pozycją jest następny kawałek, Midnight Celebration. HYDE spróbował czegoś nowego - zamiast typowego wokalu, na początku słyszymy coś na kształt teatralnego szeptu, żeby potem usłyszeć głośny krzyk wokalisty. Na pierwsze miejsce w tym utworze wychodzi perkusja, która to właśnie tworzy ten mroczny, lekko niepokojący klimat. Interesujące jest to, że ta piosenka również jest skierowana do Boga. Jest to dość zabawna kwestia, że artysta nazywa album, w którym połowa piosenek jest o Bogu, 666.
Shining over sou to piosenka, która może wzbudzać dość skrajne emocje. Linia melodyczna jest dopracowana w każdym szczególe i brzmi naprawdę dobrze. Co jest zaskakujące, to głos HYDE’a, który może odrzucać. Wokalista spróbował czegoś nowego w refrenie, przez co brzmi, jakby śpiewanie strasznie go męczyło, jakby robił to płacząc. Całe szczęście, że w zwrotce wraca do swojego normalnego stylu.
Piosenka Fruits of chaos, po zaskakującym początku przekształca się w jednostajny utwór, który może nużyć i męczyć. Ma ciekawą zwrotkę i wręcz nudny refren. Zwykły, poprawny kawałek, nie wzbudzający żadnych euforycznych uczuć, ani też nie odrzucający.
Ostatnim utworem na płycie jest Hideaway. Kawałek od samego początku zachwyca pozytywnym przekazem muzycznym. HYDE dopracował go tak, by pozostawił miłe wspomnienie po przesłuchanym krążku, co zdecydowanie się mu udało. Skoczność i jednocześnie pewna doza rocka poprawia nastrój na następne kilka godzin.
Płyta 666 jest bardzo udanym dziełem wokalisty. Po spokojnym i nastrojowym Roentgen artysta zaserwował fanom coś całkiem innego, udowadniając zarazem, jak doskonale potrafi odnaleźć się w każdym stylu muzyki. Płyta zawiera zarówno lekkie i skoczne, jak i mocne, cięższe utwory. Dzięki temu może zaspokoić oczekiwania nawet najbardziej wymagających fanów.