Wywiad

Wywiad z abingdon boys school

28/09/2008 2008-09-28 22:29:00 JaME Autor: Non-Non Tłumacz: Gin

Wywiad z abingdon boys school

abingdon boys school opowiadaja o swoich początkach, twórczości i opiniach o zespole.


© DIESEL Corporation
Odkąd zaczęli, miej więcej trzy lata temu, abingdon boys school wciąż przyciąga uwagę. Nie tylko dlatego, że przewodzi im wokalista T.M.Revolution, ale również, a może szczególnie, dzięki swemu niezwykle chwytliwemu, popowo-rockowemu stylowi i hardrockowemu podejściu.

Tego lata zostało wydanejego pierwsze DVD, a chwilę później JaME przeprowadziło z czteroosobowym zespołem bardzo szczegółowy wywiad.


Proszę, przedstawcie się czytelnikom JaME.

Nishikawa: Jestem Nishikawa, wokalista abingdon boys school .
SUNAO: Jestem gitarzystą, SUNAO. Miło was poznać.
Shibasaki: Jestem gitarzystą, Shibasaki.
Kishi: Jestem keyboardzistą i programistą, Kishi.

Spotkaliście się wcześniej, w czasie pracy nad projektem T.M.Revolution, ale powiedzcie nam o pierwszym spotkaniu waszej czwórki i podjęciu decyzji o powstaniu abingdon boys school.

Nishikawa: Cóż, najpierw spotkałem SUNAO na trasie T.M.Revolution, a było to ponad 10 lat temu... Albo teraz będzie to dopiero 10 lat? W każdym bądź razie, od tego czasu pracowaliśmy ze sobą na trasach i w trakcie nagrań. W tym czasie myślałem o moich muzycznych korzeniach i chciałem sprawdzić, czy jest coś nowego, co mógłbym zrobić jako zespół. Dzięki znajomościom zostałem przedstawiony Shibasakiemu, jako że lubiłem jego muzykę.

Chodzi o WANDS?

Nishikawa: Po WANDS on stworzył al.ni.co., który był jego zespołem. W tym czasie prowadziłem stałą audycję radiową w Japonii, nazywającą się "All Night Nippon", w której puszczałem ich piosenki, polecając je słuchaczom. (śmiech) Ale byłem poniekąd sfrustrowany, bo niezbyt wielu ludzi ich akceptowało. (śmiech) Jednak zawsze promowałem ich w radiu i tak się złożyło, że znajomy znał ich i przedstawił mnie. Zaczęliśmy rozmawiać, coś zaskoczyło między nami, wiec spytałem, czy nie dołączyliby do trasy T.M.Revolution. Członkowie grupy zebrali się ot tak i pomyślałem, że chciałbym coś rozpocząć. W tym czasie komiks "NANA" został sfilmowany, więc wywiązała się rozmowa o stworzeniu czegoś na kształt hołdu dla niego, żeby przyciągnąć większą uwagę do komiksu i filmu. Potem tetsu, basista L'Arc~en~Ciel, zasugerował, że powinniśmy coś stworzyć, więc zaczęliśmy pracować. W tym czasie sądziliśmy, że to naprawdę dobry moment, by dokonać czegoś naprawdę interesującego. Kishi chodził do jednej klasy w szkole muzycznej razem z Shibasakim. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, dał mi swoje demo i powiedział: "Teraz robię coś takiego”, co było bardzo imponujące. Porozmawialiśmy i zdecydowaliśmy, że chcemy zrobić tę piosenkę. I muzycy, którzy byli wtedy ze mną w trasie...
Kishi: My!
Nishikawa: Wszyscy spotkaliśmy się w studiu nagraniowym. Często rozmawialiśmy o tym, jak byłoby świetnie, gdyby nasza trójka zrobiła coś wspólnie, dlatego przymusiliśmy Kishiego, aby dołączył do nas w studiu. (śmiech)

Chcieliście założyć zespół od dłuższego czasu?

Nishikawa: Tak, ale nie tylko zespół. Zawsze chciałem robić coś muzycznego ze wszystkimi, których poznawałem.

W odróżnieniu od typowego składu wokalista-gitarzysta-basista-perkusista, wy zdecydowaliście się na wokal, dwie gitary i keyboard. Dlaczego wybraliście ten skład zamiast klasycznego?

SUNAO: Um… Po prostu tak wypadło. (śmiech)
Nishikawa: Znam zwyczajowy trend w zespołach, aby byli perkusista i basista, którzy nadają i utrzymują tempo, ale my już posiadaliśmy programistę, więc nie potrzebowaliśmy ich. Chcieliśmy też w przyszłości więcej pracować korzystając z pętli i sekwencji, więc to nam odpowiadało.

To nowy styl.

SUNAO: W kategorii rocka to nowy styl, tak myślę.
Kishi: Jesteśmy zespołem, więc nie ma w tym żadnej pomyłki.
SUNAO: Osobiście lubię bębny, ich dźwięk i grę perkusisty. Możemy łatwo wybierać, jakiego rytm użyć, by pasował do piosenki. W tej chwili nie bardzo, ale sądzę, że mamy możliwości, by w przyszłości wykorzystać różne muzyczne elementy.

Rozumiem. Nie wiecie zatem, co od teraz będziecie robić muzycznie?

Wszyscy: Nie.
Kishi: Nie musimy się zmieniać, ale możemy się zmienić. Lubimy mieć wolną rękę.
Nishikawa: Może pomyślisz, że to dziwne ale… członkowie zespołu mogą się w ten sposób doskonalić. (śmiech) Coś jak: "Hej, w końcu do nas dołączyłeś?!”. (wybuchają śmiechem)

Jaki był pomysł na zespół? Nazwa pochodzi od brytyjskiej szkoły średniej dla chłopców?

Nishikawa: Tak. Na początku po prostu bawiłem się słowami. Jako dziecko byłem nazywany Tabou, ponieważ mam na imię Takanori, gdy udaję się za granicę, jestem nazywany "turbo”, bo brzmi to podobnie. No i lubię sporty motocyklowe, więc używam nazw, które mają z tym coś wspólnego w różnych aspektach. Zanim użyłem nazwy "abingdon boys school”, myślałem, że "antilock brake system”, o którym w skrócie mówi się ABS, brzmi dobrze. (śmiech) Nie ma to innego znaczenia. (śmiech)
SUNAO: Więc znaczy to tylko tyle - ABS. (śmiech)
Nishikawa: Myślałem więc o innych nazwach. Wywodzimy się z tego samego pokolenia i jesteśmy niczym koledzy z klasy, którzy zebrali się na nowo, żeby stworzyć zespół. Przeglądałem sporo książek i wpadłem na wzmiankę o szkole z internatem, zwanej Abingdon School, w Oksfordzie. Pomyślałem: "O, to brzmi dobrze...”. Wiesz, Radiohead byli kumplami z klasy, którzy zebrali się, by stworzyć zespół i my byliśmy jak oni. Dlatego pomyślałem: "Zróbmy to!”. (śmiech)

Lubisz prowadzić?

Nishikawa: Tak, lubię także grzebać przy samochodach.

Na waszym DVD scenografią był samochód.

Nishikawa: Jako że graliśmy w klubie, był to MINI Cooper (śmiech), ale kiedy zrobimy się więksi, może zmienimy go na jaguara. (śmiech) Po astonie martinie zapewne. (śmiech)

Zaprojektowaliście tę koronę, która wygląda jak szkolna tarcza?

Nishikawa: Tak, rozmyślaliśmy nad konceptem i wyobraziliśmy sobie szkołę z internatem. Dyskutowaliśmy o projektach, takich jak T-shirty i inne, z projektantem graficznym.

Więc jest zupełnie oryginalny?

Nishikawa: Tak, zgadza się.

Cała wasza czwórka to doświadczeni muzycy. Proszę, opowiedzcie nam o tym, jak pracujecie, by rozwijać waszą muzykę i teksty?

SUNAO: Każdy z nas przynosi nagrania demo, potem cała czwórka spotyka się w studiu, żeby je zagrać i przedyskutować.

Tekst dodajecie jako ostatni?

SUNAO: Tak. Kiedy zdecydujemy się na kompozycję i ustalimy szczegóły, prosimy Nishikawę, żeby napisał tekst.

Przynosicie nagrania demo, organizujecie spotkanie i wybieracie piosenki, tak?

Kishi: Tak. Jeśli chodzi o brzmienie, każdy członek zespołu ma swój zakres, każdy pracuje nad swoją częścią i konsultuje się z pozostałymi osobami na zasadzie: "Proszę, zrób to, ja się zajmę tym”.

Czy czasem nie zgadzacie się w swoich opiniach?

SUNAO: Tak, czasem się nie zgadzamy.

Czyli są sprawy, których nie potraficie odpuścić?

SUNAO: Cóż, bierzemy odpowiedzialność za nasze części, a każdy z nas jest pewny tego, co robi, dlatego czasem ścieramy się ze sobą. Ale nigdy się nie załamujemy: "Poddaję się!”. (śmiech) Staramy się przedyskutować, co jest lepsze i spróbować ulepszyć sprawy.
Nishikawa: Ponowne założenie zespołu, kiedy jest się starszym, obciąża fizycznie, dlatego często jestem pytany: "Jak mogłeś założyć zespół”. Każdy z nas ma już doświadczenie muzyczne i przeżył sytuacje, kiedy dociera się do momentu: "Nie ma mowy!”, "Nie wytrzymam tego dłużej!”. (śmiech) Sądzę, że ponieważ mamy takie doświadczenia, możemy sobie poradzić z tymi sytuacjami i być bardziej elastycznymi. Dla przykładu: wcześniej, kiedy coś zostawało odrzucone, nie miałem już więcej propozycji, co z tym zrobić i mówiłem: "To albo nic!”, a teraz mówię: "Co powiecie na tamto?”. Uważam, że teraz radzę sobie z różnymi rzeczami inaczej. Mamy więcej możliwości, więc jest to zadowalające w pewien sposób. Polecam to, choć nie każdy chce pracować w taki sposób. (śmiech)
Kishi: Sądzę, że możemy tak pracować, ponieważ każdy z nas ma nieco wolnej ręki, żeby dokańczać swoje rzeczy. Również ufamy sobie i uważamy, że dobrze jest zostawić partie gitarowe gitarzystom albo że nie ma problemu, by pozostawiać partie wokalne Nishikawie.

Jesteś w stanie dodać tekst zaraz po otrzymaniu muzyki?

Nishikawa: Ależ nie... Są momenty, kiedy zupełnie nie mogę się zdecydować, co zrobić. Tych troje tworzy naprawdę unikalną muzykę, a ich osobowość i doświadczenie są jasno widoczne. Kiedy usłyszałem Kishiego, jego tłem muzycznym była muzyka instrumentalna zwana "art-work”, pomyślałem: "Przecież w tym nie ma żadnego wokalu!”. (śmiech) Ale ma on wyczucie japońskiej melodyjności, więc emocjonalne, dogłębne teksty lepiej do niego pasują. Muzyka SUNAO jest typu: "Nie dbam o szczegóły, ale zaszalejmy!”. (śmiech) Więc jest to naprawdę interesujące. Najtrudniejsza jest muzyka Shiby! (śmiech) Wyobraża on sobie japoński tekst, ale ja mam ochotę dodawać angielski na wszystkich linach basowych. (śmiech) Zazwyczaj japońskie teksty zawierają wiele spółgłosek, ale w jego przypadku brzmienie samogłosek jest bardzo silne i czasem myślę, że niemożliwe jest dodać do tego teksty po japońsku! (śmiech) Jednak, jeśli je jakoś przeforsuję, mogę stworzyć piosenki z różną atmosferą i takie właśnie są interesujące.

Kiedy tworzycie muzykę, to wy decydujecie o temacie?

Shibasaki: Dokładnie mówiąc, sądzę, że zawieram w poszczególnych momentach piosenki istotę obrazu, choć nie przekazuję go dokładnie i jednoznacznie, używając słów. Lubię przypadkowy angielski i zamieszczam go w moich nagraniach demo. Próbuję również japońskiego, ale przypadkowy japoński może być trudny. (śmiech) Dodaję więc wokal z przypadkowym angielskim, aby powstał taki obraz, jaki chcę.
Nishikawa: Taak! Łatwo daję się temu wciągnąć. (śmiech) On całkiem nieźle śpiewa. (śmiech) Mam takie uczucie: "Och, to było całkiem niezłe”. (śmiech)
Kishi: Rysuję obrazki. Po pierwsze, tworzę je w swojej głowie, ale nie wyrażam słowami, potem tworzę muzykę tak, jak sobie wyobrażam czterech członków zespołu.

Kiedy pracujecie nad nowym materiałem, jakie są cele nowych utworów? Zastanawiacie się, co brzmiałoby lepiej podczas występów na żywo?

Nishikawa: Aż do naszego pierwszego albumu chcieliśmy robić tylko to, na co mieliśmy ochotę, lecz po naszej pierwszej samodzielnej trasie pod koniec lutego tego roku zmieniliśmy się. Zaczęliśmy więcej myśleć o tym, gdzie i jakie piosenki chcemy, jakich rodzajów potrzebujemy i jakby było ciekawie wypróbować nowe rzeczy.

Czy modyfikujecie swoje piosenki na koncertach?

Kishi: W zasadzie nie zmieniamy naszych aranżacji, ale modyfikujemy intro i outro, by brzmiało lepiej na scenie. Detale również ulegają zmianie dość często.
Nishikawa: Ci dwaj… Cóż, są gitarzystami…
SUNAO: Mamy tylko dwie gitary na naszych koncertach, więc musimy myśleć, jak zmiksować lub ominąć fragmenty uwzględnione na naszych nagraniach. Ale ogólnie wypada to całkiem nieźle.

Używacie uprzednio nagranych elementów na waszych koncertach?

SUNAO: Tak, to też czasem robimy.
Nishikawa: Tylko niektóre fragmenty, jak hałasy i inne. Właściwie, oni grają cały czas.
SUNAO: Staramy się grać na żywo na naszych koncertach.
Shibasaki: Rozszerzamy lub skracamy kompozycje, ale nigdy dotąd nie osiągnęliśmy takiego etapu, że bylibyśmy zmęczeni czymś lub chcielibyśmy zmienić aranżację.

Aranżacja może się zmienić, gdy gracie na koncercie?

Nishikawa: Tak. Chyba tak, jak powiedział Shibasaki wcześniej, zależy od tego, czy jesteśmy znudzeni graniem czegoś. Jednak jesteśmy świadomi tego, że ludzie przyszli na nasz koncert, żeby posłuchać piosenek, więc to kwestia priorytetów.
Kishi: Myślę, że to coś, na co powinniśmy zwracać odtąd uwagę. Obecnie robimy to, co chcemy robić, więc gramy zgodnie z naszymi płytami. Jednak, jeśli myślę o tym, jak dotrzeć do publiczności na koncertach, pragnę spróbować takich rzeczy, jak ucinanie jednych fraz, a wyszczególnianie innych poprzez wyrzucanie niektórych elementów.

Biorąc pod uwagę to, że większość waszych międzynarodowych fanów nie rozumie japońskiego, są oni bardziej poruszeni brzmieniem waszej muzyki i głosem Nishikawy...

Nishikawa: Hahaha! Tak, sądzę, że są… dzięki! (śmiech)

Czy jest jakieś konkretne przesłanie, które chcecie przekazać waszym słuchaczom? Jakie są niektóre z tematów, które niesie wasza muzyka?

Nishikawa: Um… Niech pomyślę…

Wyglądacie na szczęśliwych na waszych koncertowych DVD.

Nishikawa: Tak, to jest to. Powiedziałem już wcześniej, że to bardzo interesujące grać w zespole po tym, jak zdobędzie się już doświadczenie. Sądzę, że jest wiele sposobów, żeby znaleźć wspólny język z innymi ludźmi; jak wiadomo, Internet, e-mail, komórki temu służą, ale sądzę też, że bycie w zespole jest również tego częścią. Możemy przekazywać komunikaty poprzez to, co robimy. Wszyscy czterej członkowie mają własne światy i często przyglądamy się naszej muzyce od nowa. Więc póki możemy dać ludziom szczęście, ważnym jest, że możemy kochać zespół i muzykę, którą tworzymy. Dzięki temu wiele może się zdarzyć. Spójrz tylko na nasze koncerty, a zobaczysz, jak bardzo je lubimy i jak bardzo stajemy się częścią publiczności. Właśnie przez to nasza publika się rozszerza. Pokój na świecie dzięki muzyce może nie brzmieć realnie, szczególnie jako przesłanie z Japonii, ale wszyscy jesteśmy ludźmi i jeśli nie odnajdziemy solidarności w naszym człowieczeństwie, zawsze będą problemy takie jak wojny. Dlatego chcemy pokazać ludziom, jak bardzo cieszymy się muzyką, pozwolić im jej słuchać i być szczęśliwym dzięki niej. Przy odrobinie szczęścia, podtrzyma ich to na duchu, a może my pewnego dnia będziemy mogli wybrać się do ich krajów i zagrać tam koncert.

Naprawdę można odczuć, że to was cieszy.

Nishikawa: Żeby ludzie mogli cieszyć się naszą muzyką, najpierw my musimy się nią cieszyć.

Wykonaliście cover piosenki dress BUCK-TICKa na poświęcony im tribute album. Jak to się stało, że zdecydowaliście się uczestniczyć w tym projekcie i dlaczego akurat tę piosenkę z repertuaru zespołu wybraliście na cover?

Nishikawa: Przed abingdon boys school, kiedy miałem około dwudziestu lat, byłem w zespole, który w tym czasie należał do tej samej wytwórni, co BUCK-TICK. Byli moimi, że tak powiem, seniorami, ale minęło całkiem sporo czasu i zostałem zaproszony na dwudziestolecie zespołu. Oni często pomagali mi, ale nie odwdzięczyłem im się za to, dlatego powiedziałem kolegom z grupy o tej możliwości, a oni powiedzieli: "Oczywiście, że to zrobimy!”. Zdecydowaliśmy, która piosenka będzie najlepsza. Niech pomyślę… Dlaczego tę wybraliśmy?
Kishi: Słuchałem piosenek BUCK-TICKa, ale nie w takim stopniu jak Nishikawa, znałem wiele remiksów dress. Lubiłem je, zarówno oryginalną piosenkę, jak i przeróbki. Początkowo rozważałem, że byłoby ciekawie, gdyby inna kompozycja była zrobiona jak ta. Ale ten utwór napisał Hoshino, więc zastanawiałem się, dlaczego nie jest ona jedną z ich głównych piosenek.. Jednak Nishikawa powiedział, że to może być dobry pomysł. Pomyślałem, że linia melodyczna w tym utworze jest smutna, co było świetne, bo uważałem, że możemy z niego zrobić coś dramatycznego.
Nishikawa: Myślałem, że pewnie wiele osób będzie chciało grać piosenki stworzone przez innego gitarzystę; Imai wydał wiele singli. Jestem pod wielkim wrażeniem dress i JUPITER, które to przypadkowo obie zostały napisane przez Hoshino. JUPITER to piosenka, którą naprawdę chciałem zrobić, ale wrażenie, jakie ona na mnie wywarła, było zbyt wielkie. Za bardzo lubiłem oryginalną wersję, żeby ją tknąć. (śmiech) Wtedy pomyślałem, że dress byłoby interesujące do zagrania.

Jak właściwie to zrobiliście?

Shibasaki: Oryginalna piosenka miała całkiem dobrą melodię, więc mogliśmy wiele z nią zrobić.
Nishikawa: Tak, oryginalny utwór zdawał się być bardziej sekwencjami bez typowych gitar czy rytmu.
SUNAO: Wersja, którą słyszałem, w ogóle nie miała gitar.

Czy trudno było dołożyć do tego brzmienie gitar?

SUNAO: Nie, przeciwnie, mogłem tego dokonać dowolnie, nie mając nic na przeszkodzie. Nie musiałem myśleć, że coś powinienem odpuścić lub zmienić.
Shibasaki: Sądzę, że trudno było poradzić sobie z pierwotnym utworem, ale chciałem zrobić go tak, żeby był jak oryginał.

Mówiąc o coverach, jakie piosenki i w jakim stylu chcielibyście, aby zostały uwzględnione w podobnym projekcie dla abingdon boys school?

Wszyscy: Ochchchch! (śmiech) Achchchchchch, taak.
SUNAO: Chciałbym zobaczyć, jakby wypadły wszystkie utwory. Pod względem melodii HOWLING jest dla mnie wyjątkowy, więc chciałbym zobaczyć, jakby się zmienił, tak sądzę.

Chcielibyście, żeby zupełnie zostały zmienione?

Kishi: Chciałbym, żeby nasze piosenki były organowe. Nasza muzyka jest pełna elementów elektronicznych, wiec byłoby ciekawie, gdyby usłyszeć je w konwencji organowej, jak na przykład bossa nova czy coś takiego. Nie sądzę, żebyśmy mogli to zrobić, jako że za bardzo byśmy się tym podekscytowali.
Nishikawa: Zobaczmy… Mamy utwór Desert Rose, który stanowi odpowiedź na DOWN TO YOU. Desert Rose został skonstruowany wyłącznie jako sequel do historii opowiedzianej w DOWN TO YOU. Więc ciekawie by było mieć tu bliźniacze wokale, żeński i męski, jakby to powiedzieć… byłoby również interesująco, gdyby zaśpiewali to wspólnie np. piosenkarka i raper lub piosenkarz i raperka, choć nie jest to jeszcze popularne w Japonii.
Shibasaki: To dobry pomysł. (śmiech)
Nishikawa: O taak, to całkiem niezły pomysł. (śmiech)
SUNAO: Sądzę, że możemy to zrobić. (śmiech)
Nishikawa: Cóż, rozmawialiśmy już o tym wcześniej. (śmiech) Chcieliśmy zagrać z gościem.

Wasza muzyka zmieniłaby się, gdyby wokalistka do was dołączyła.

Nishikawa: Nasza czwórka grała już sesje z różnymi artystami. Właściwie na naszych albumach i DVD gościli inni muzycy. Na razie robimy to tylko w Japonii, ale w przyszłości chcielibyśmy zagrać z zagranicznymi artystami.

Jesteście całkiem elastyczni. Moglibyście zaprosić perkusistę.

Nishikawa: Tak.

W zeszłym roku graliście na Live Earth, imprezie zorganizowanej w proteście przeciwko zmianom klimatu. Odbywała się ona w różnych miejscach na całym świecie i była silnie wypromowana przez międzynarodowe media. Czym był dla was występ na takiej imprezie?

Nishikawa: Prawdę mówiąc, w przypadku zagranicznych edycji tej imprezy, takich jak te w Londynie czy Stanach, przesłanie było jasne, a świadomość publiczności wysoka, więc cały występ poszedł dobrze mimo trudnego tematu, jakim jest ekologia i środowisko naturalne. Jednak w Japonii był to tylko festiwal muzyczny.
Kishi: Tak. Po prostu muzycy występowali na scenie jeden po drugim.

Nie wyglądało to tak, że wszyscy występowali wspólnie?

Nishikawa: Nie graliśmy wcale z innymi muzykami, a zespoły wybrane na tę imprezę były… chyba trochę niedopasowane. Chcieliśmy podejść entuzjastycznie do tego wydarzenia, lecz to trochę wstyd, że nie mogliśmy wysłać tego przesłania do wszystkich.
Kishi: Kulisy również tak wyglądały. Przebieralnie były oddzielone od siebie, mimo że wspólnie występowaliśmy.

To było takie japońskie. (śmiech)

Nishikawa: Dokładnie! Takie japońskie! (śmiech) Jak tylko skończyliśmy naszą cześć, połączyliśmy się z Internetem, żeby obejrzeć transmisje z innych krajów, a także oglądaliśmy japońską telewizję. Zagraniczne koncerty zdawały się być takie udane!
Nishikawa: Ludzie z zagranicy, którzy przyszli, zdawali się cieszyć. W Japonii fani poszczególnych zespołów byli zadowoleni, ale cel przedsięwzięcia nie był tak jasno określony.
Kishi: Taak, to prawda. Między artystami nie było wymiany.

Pamiętam ostatnią część hide memorial summit (pamiątkowego koncertu dla hide zorganizowanego w Ajinomoto Stadium w maju 2008 roku). Było to świetne, gdyż niemal wszyscy artyści dołączyli do siebie na scenie, grając razem.

Nishikawa: Taak, to było dobre. BUCK-TICK także był dobry. Występowaliśmy tam i było to świetne.

Sądzę, że na Live Earth było bardzo dużo barier. (śmiech)

SUNAO: Na próbach rozmawiałam tylko zdaje się z ekipą LINKIN PARK i to było wszystko.
Nishikawa: Członkowie zespołów przybywali w dniu, w którym grali, i wracali do domów tego samego dnia.

Impreza odbywała się jednocześnie na siedmiu kontynentach; a co z różnicą czasu? Zastanawiam się, czy udało się wam zgrać w czasie.

Nishikawa: Udało się zagrać w tym samym czasie. To było tak, że gdy jedno miejsce kończyło, inne zaczynało.

Czy udział w tym przedsięwzięciu sprawił, że staliście się bardziej świadomi zmian klimatu?

SUNAO: Tak, sądzę, że tak.
Nishikawa: W Japonii mamy tego świadomość, ale festiwal muzyczny pomagający wyrazić istotność tego problemu jest dobrą rzeczą, tak sądzę. Wiem, że zużywamy dużo elektryczności, by tworzyć muzykę, więc jest to pewien sposób niszczenie środowiska. (śmiech) Lecz myślę, że taki festiwal muzyczny, który edukuje ludzi, jest dobrą rzeczą, więc chcielibyśmy znów wziąć w nim udział. Rozmawiano o tym, by przeprowadzić go ponownie w tym roku i powiedziałem, że byłbym szczęśliwy uczestnicząc w nim. Z powodu tego, co wydarzyło się w zeszłym roku, postanowiliśmy, że odwiedzilibyśmy wszystkie przebieralnie na festiwalu. (śmiech) Jednak wygląda na to, że nie dojdzie on do skutku w tym roku, co za szkoda.

Obecnie T.M.Revolution wystąpił w Nowym Yorku jako artysta solowy. Co o tym sądzisz?

Nishikawa: Nie koncertowałem od dłuższego czasu, więc byłem po prostu szczęśliwy, że mogę zagrać jeden. Uważam, że amerykańscy fani ciężko pracowali, by zorganizować tę imprezę, i nie sądzę, bym tam pojechał, gdyby to nie było dla nich. Na panel dyskusyjny stworzyłem wideo pokazujące T.M.Revolution i, oczywiście, abingdon boys school. Świetnie było powiedzieć ludziom o tych grupach. Potem wiele osób z różnych krajów przybyło do sali, żeby zobaczyć nasz koncert, i zaczęli negocjować z nami, żebyśmy przybyli na ich festiwale. Byłem bardzo szczęśliwy. Sądzę, że byłoby świetnie, gdyby abingdon boys school wystąpił w przyszłym roku za granicą.

Czy poczuliście, że japońska muzyka staje się coraz bardziej popularna za granicą?

Nishikawa: Tak sądzisz? Ciężko mi powiedzieć. To dla mnie jak sen, naprawdę. Widzisz, kiedy byłem dzieckiem, nawet nie wyobrażałem sobie, że będzie możliwe, żeby japońskie zespoły mogły występować poza granicami kraju. Jednak uważam, że jest to wciąż nieznany obszar rynku, więc ważne jest, żeby go utrzymać i się nie poddawać.

Wygląda na to, że trend będzie się utrzymywał.

Nishikawa: Tak, sądzę, że będzie. Wiesz, 100 000 ludzi przyszło na ten koncert z całych Stanów Zjednoczonych i wydaje mi się, że nawet więcej chciało przyjść. Jedna na dziesięć lub jedna na pięć osób poznała nas poprzez nasze japońskie piosenki i ta liczba powoli będzie wzrastać, więc wszystko może się rzeczywiście zmienić.

Jesteś świadomy swojej japońskości, czy starasz się ją pokazać?

Nishikawa: Um, niech pomyślę. Nie sądzę. Ale są artyści, o których uważa się, że będą lepiej odbierani przez zagraniczną publiczność, dzięki zachodniemu brzmieniu ich muzyki, ale to nie zawsze jest konieczne w tym przypadku. Nie uważam, żeby to był problem większej japońskości czy zachodniości, ale robienia tego, co chce się robić najlepiej, jak się umie. Sądzę, że publiczność naprawdę to czuje i to jest to, co chcemy robić: starać się jak najbardziej.

Dobrze powiedziane. Czy zatem zaczęliście pokazywać to amerykańskiej publiczności?

Kishi: Mam nadzieję. Dźwięki, które tworzę, mogą być japońskie, ale nie staram się tworzyć lub przeforsowywać takie brzmienia.

Nie myśleliście o użyciu japońskich instrumentów w waszej muzyce, takich jak bębny czy koto?

Kishi: Cóż, możemy ich użyć w czasie robienia remiksów.
Nishikawa: Zrobiliśmy to już kiedyś.

Zakładaliście kiedyś japońskie yukaty?

Nishikawa: Nie, nie zakładałem. Choć to może być interesujące, jako żart.

Macie bardziej brytyjski styl…

Nishikawa: (śmiech) O taak!
Kishi: …ale nasze brzmienie nie jest brytyjskie. (śmiech)
Nishikawa: Połowa osób w zespole nigdy nie była w Londynie! (śmiech)
SUNAO: Dorastałem, słuchając zachodniej muzyki, ale jestem Japończykiem. Nie jestem specjalnie świadomy tego, jaki styl muzyki uprawiam, to naprawdę wypływa wprost ze mnie. Nie lubię myśleć, że: "Robię zachodnią muzykę” albo "Robię japońską muzykę”. Po prostu robię, co robię.
Shibasaki: Często jesteśmy pytani o indywidualność zespołu, ale uważam, że jak długo jesteśmy wobec siebie szczerzy w tym, co robimy, nasza muzyka przekracza te granice.

Idąc dalej, dla odrobiny rozrywki i użycia idei "szkoły dla chłopców”, podzielcie się z waszymi fanami tymi wspomnieniami z waszych lat młodzieńczych, które były dla was znaczące.

Shibasaki: W szkole średniej dniami i nocami ciężko ćwiczyłem, by grać w tenisa. Naprawdę pamiętam, że ćwiczyłem rano i po powrocie ze szkoły.
SUNAO: Gdy byłem w szkole średniej, byłem na wszystko zły. Ciężko ćwiczyłem, by nauczyć się grać na gitarze, stworzyć zespół, studiować i uprawiać sport. Był to czas, kiedy próbowałem wszystkiego, przyjaźni i miłości. Byłem nawet przewodniczącym studentów w mojej szkole. Robiłem to przez dwa lata, od pierwszego do trzeciego roku.
Nishikawa: Wow! (śmiech)

Więc jesteś niczym przewodniczący zespołu?

Nishikawa: Zdecydowanie nie! (śmiech)
Shibasaki: On jest tym typem faceta, któremu trzeba raczej powiedzieć, by coś zrobił, bo sam z siebie się za to nie zabierze.
SUNAO: Moje wspomnienia z tego czasu są tak żywe, że wciąż często mam sny o mojej szkole średniej, nawet teraz. Śni mi się na przykład, że rozmawiam z moimi przyjaciółmi z klasy.
Nishikawa: Niemożliwe!

Więc nigdy nie byłeś buntownikiem?

SUNAO: Cóż, miałem przyjaciół, którzy byli buntownikami, ale i takich, którzy byli bardziej poważni - tacy wzorowi studenci.
Nishikawa: Hahahaha. (wciąż się śmieje, słuchając SUNAO)
Kishi: Brzmi, jakby próbował powiedzieć, że bywał zły.
SUNAO: Zwykłem po prostu obserwować. Nienawidziłem dyskryminacji ludźmi przez określanie ich dobrymi lub złymi.
Nishikawa: Zabawne! Hej SUNAO, powiedz nam więcej! (nadal się śmieje i wzdycha)
Kishi: Tak jak Shiba miał tenis, tak ja ćwiczyłem szermierkę. To była zabawa, ale trening był bardzo ciężki i często się raniłem. (śmiech) Żeby wytrenować refleks, ćwiczyłem unikając przypadkowych pchnięć zadanych przez przeciwnika, bez noszenia ochraniaczy. Jeśli ruszałem się za wolno, zostawałem trafiony i trochę krwawiłem. (wskazuje na swoją pierś) Ponieważ tyle trenowałem, nawet teraz, kiedy ktoś mnie dotknie, instynktownie szybko się odsuwam i czasem nawet śnię o robieniu tego.
SUNAO: Zajęcia w szkolnych klubach były ciężkie za naszych czasów.
Kishi: Tak, były. Moim celem w tym czasie było uczestniczyć w meczach wyjazdowych, żebym mógł podróżować do różnych miejsc na trasie. Dlatego musiałem wygrać zawody w mojej prefekturze, żebym mógł awansować do następnego spotkania w innym miejscu. Lubiłem wtedy te trasy, tak, jak lubię je teraz.

Pracowaliście tak ciężko, jak gdybyście budowali siebie.

Kishi: No… nie aż tak bardzo. (śmiech)
Nishikawa: Stworzyłem zespół, gdy byłem w szkole średniej, a nasz pierwszy występ mieliśmy na szkolnym festiwalu. Byłem również w klubie piłki ręcznej, a nadzorujący go nauczyciel był organizatorem tego festiwalu. Ciężko się było z nim dogadać, nie sądzę, żeby był dobry w komunikowaniu się. Jako że chcieliśmy zorganizować zespół na szkolny festiwal, czułem, że powinienem go o to spytać, co było trudne, gdyż musieliśmy zrezygnować z uczestnictwa w klubie, ponieważ kończyliśmy nasz trzeci rok nauki. Nie miałem ochoty, ale jednak to zrobiłem. Wytłumaczyliśmy mu wszystko, a on, co zaskakujące, poparł nas i powiedział, żebyśmy to zrobili. Nigdy go takim nie widziałem, więc moja opinia o nim się zmieniła, tak sądzę. (śmiech) Do tego czasu nie pracowałem zbyt ciężko na zajęciach klubu, więc świetnie, ze nam to powiedział.

Sądzę, że ludzie, którzy chcieli zakładać zespół, byli postrzegani jako chuligani…

Nishikawa: Mieszkałem na wsi, więc rzeczywiście tak było.
SUNAO: Tak jak ja. Miałem instrument, więc wiele osób postrzegało mnie w ten sposób.
Kishi: Naprawdę? My nie byliśmy tacy. (patrzy na Shibasakiego)
Nishikawa: Ponieważ mieszkaliście w miastach! (śmiech)
Kishi: Chuligani nigdy nie mają instrumentów.

W zeszłym roku byliście całkiem aktywni, wydaliście trzy single i album, ale w tym roku wypuściliście tylko jedno DVD. Kiedy możemy oczekiwać nowych materiałów abingdon boys school? Możecie nam przekazać trochę informacji o nadchodzących pracach czy projektach?

Nishikawa: Cóż, jedziemy teraz na trasę, jaką robimy każdego roku; od lipca do sierpnia tego lata.

Planujecie coś wydać w najbliższej przyszłości?

Nishikawa: Zaczniemy od teraz wydawać, jako że pracujemy nad nowymi rzeczami; właściwie zagramy dzisiaj na naszym koncercie nową piosenkę.

Czy każdy z was mógłby przekazać wiadomość czytelnikom JaME?

Shibasaki: Jestem naprawdę zadowolony, że ludzie z zagranicy zaczynają nas poznawać, to dość nieprawdopodobne, ale wspaniałe. Chciałbym grać zagraniczne koncerty, więc proszę, poczekajcie, kiedy przyjedziemy do waszych krajów.
SUNAO: Jestem zaszczycony, że tylu z was poznaje nas przez Internet i za pośrednictwem naszych płyt. Gdybyśmy mogli, pragnęlibyśmy przybyć do waszych krajów na koncerty. Byłoby super zobaczyć wasze reakcje! Nie mogę się doczekać, żeby mieć taką możliwość!
Kishi: Robimy nasze piosenki, sprawdzając każdy dźwięk i dbamy o nie bardzo dobrze, więc byłbym szczęśliwy, gdyby grono naszych słuchaczy wzrastało chociażby o jedną osobę na dzień. Będę tworzył, więc proszę, słuchajcie naszej muzyki.
Nishikawa: Jestem zaszczycony, że tak wiele ludzi spoza Japonii poznaje nas. Chciałbym rozszerzyć nasze możliwości na zagraniczne koncerty. Wiosną pojechałem do Nowego Jorku z T.M.Revolution, jako że byliśmy poproszeni przez dużą grupę fanów, i graliśmy również na innych imprezach. Proszę, dawajcie nam znać, gdzie i kiedy chcecie, byśmy zagrali! Czekamy na wiadomości od was!

Przez e-mail czy zwykłą pocztę?

Nishikawa: O, taak. Właściwie na naszej oficjalnej stronie wielu ludzi pisze po angielsku, nie tylko po japońsku, a my wszystko czytamy, więc byłoby świetnie mieć możliwość zagrania za granicą.

Gdzie chcielibyście zagrać?

Nishikawa: Um, obecnie chciałbym zagrać w miejscach, w których nigdy nie byłem. W wielu jeszcze nie byłem, więc każde byłoby świetne.

A co powiecie na Stany?

Wszyscy: O, taak! Oczywiście!
Nishikawa: Chcę tam jechać! Jedźmy tam! Proszę!
SUNAO: Taak! I zagrajmy na festiwalu w Abingdon School! (śmiech)
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Koncert CD + DVD 2008-07-16 2008-07-16
abingdon boys school
REKLAMA