Recenzja

Shinko Syukyo Gakudan NoGoD - Rashinban

11/01/2010 2010-01-11 00:01:00 JaME Autor: Piotrek "Renor Mirshann" Wiejak

Shinko Syukyo Gakudan NoGoD - Rashinban

watashi sae umarete konakereba sou itte shoujo wa me o fuseru<br /> heimen wa aite ni shitekurezu jitsuzou ni kyozetsu hannou

Minialbum CD

Rashinban (Regular Edition)

NoGoD

♪♫ 私さえ生まれてこなければ  そう言って少女は目を伏せる
平面は相手にしてくれず  実像に拒絶反応 ♪♫


Te słowa powyżej to pierwsze linijki tekstu utworu Mr.HEAVEN, numeru dwa na nowym, wydanym we wrześniu mini-albumie Rashinban kapeli Shinko Syukyo Gakudan NoGoD (zwanej dalej dla wygody NoGoDem). Czy potrafię je wyrecytować po nagłym przebudzeniu w środku nocy? Jasne, bez problemu. Czy mam jakiekolwiek pojęcie, co one znaczą? Żadnego. Czy mi to przeszkadza? Oczywiście, że nie! NoGoD od początku swojego istnienia jest dla mnie zespołem, którego najsilniejszym przekazem są odpowiednio dobrane, trafiające prosto w czułe struny melodie. I przysięgam, że niczego więcej do szczęścia mi w tym wypadku nie potrzeba.

Rashinban to wydawnictwo bardzo przemyślane. Są na nim kawałki szybkie i dynamiczne (pierwszy oraz drugi), spokojniejsze (trzeci), lekkie i radosne (czwarty oraz ostatni), a nawet jeden nieprzewidywalny i nieszablonowy, który niektórzy zbyt długo siedzący w Internecie na pewno nazwaliby "epickim" (piątka). Do takiego miksu NoGoD zdążył już fanów dobrze przyzwyczaić, ale i tak wydaje mi się, że to najbardziej zrównoważony pod względem zawartości oraz jakości krążek, jaki kiedykolwiek nagrali.

Nie zrozumcie mnie źle - wiem, że popularne jest dzielenie utworów tego zespołu na dwa podstawowe typy: ciężkie (i w związku z tym niekomercyjne) oraz lżejsze (pisane z myślą o trafieniu na listy przebojów), przy czym uwielbia się oczywiście te pierwsze, a neguje te drugie. Nie muszę się domyślać, dlaczego tak jest, ponieważ sam nie potrafię pozbyć się uczucia, że gdyby NoGoD skupił się na swojej bardziej metalowej stronie - chociażby na czas jednego tylko pełnego albumu - to powstałaby płyta nadzwyczajna, którą otoczyłbym autentyczną czcią. Zrezygnowanie kapeli z piosenek, przy których młode Japonki odstawiają na koncertach tamtejszą wersję Macareny byłoby dla mnie ważnym wydarzeniem... Ale wiem, albo raczej wierzę, że chłopaki nie piszą takich kawałków w celu zdobycia większej popularności. Po prostu tak im w duszy gra.

Poza tym nie chodzi wcale o to, że radosna twarz NoGoDa mi się nie podoba. Lubię ją, momentami nawet bardzo - podobnie jak tę melancholijną, pojawiającą się w balladach. Na tym mini-albumie są one reprezentowane przez numery Hachigatsu sakujitsu, Hakoniwa i Kalmia, które razem potrafią skutecznie poprawić mi humor, gdy tego potrzebuję. Odpowiednio nastroić do świata, na który czasami zwyczajnie trzeba spojrzeć przez różowe okulary, żeby nie zwariować... No i to wciąż jest przecież ta sama, wspaniała technicznie i kreatywna jak mało który zespół ekipa. Mogę być pewien, że w każdym ich numerze znajdę coś, co przykuje moją uwagę - chociaż jeden element, który sprawi, że uśmiechnę się do siebie, jadąc w autobusie ze słuchawkami na uszach.

Jak to dobrze, że takich chwil na Rashinban jest zatrzęsienie. "Wspinanie się" gitar i ich pozornie tylko nierówne "opadanie" w drugiej minucie Jigoku chou to dla mnie - próbującego za każdym razem wybić palcami każdą nutę - czysta poezja. Podobnie to, co następuje dalej, czyli powolny, silnie akcentowany powrót do refrenu. Doceniam też, że ostatnie sekundy "jedynki" to wybicie perkusji na pierwsze nuty Mr.HEAVEN, którego genialność ciężko mi opisać słowami. Kocham ten kawałek za ogólny klimat, ciężkość i idealną harmonię. Za pauzę w 51 sekundzie. Za solo gitarowe, szept w 2:40 i wiele, wiele innych rzeczy...

Natomiast jeśli chodzi o Ring-a Ring-o, jestem nieco rozdarty. Z jednej strony to perełka, która przez pierwsze trzydzieści sekund zgrabnie ukrywa swoją wyjątkowość, aby potem uderzyć z wielką siłą i zostawić ze słowami "Tak, to jest właśnie to!" na ustach tych, którzy wciąż czekali na moment definiujący dla nich tę płytę. Szkoda, że Danchou bardzo rzadko śpiewa tak nisko. Z drugiej strony natomiast... O ile zazwyczaj wyjątkowo bezboleśnie przetrawiam refreny w piosenkach NoGoDa (czasami tylko potrzebuję czasu, aby się do niektórych przekonać), tak tutaj na razie nic nie pomaga, a wręcz jest coraz gorzej - po prostu mi on nie pasuje, niepotrzebnie się wybija i wydaje się rozwlekły. Całość jednak, po dodaniu wspólnego, pięknego motywu akustyka i basu, to wciąż jedne z najciekawszych pełnych dźwięków minut, jakie stworzył zespół.

NoGoD to kwintesencja tego, co w j-rocku cenię najbardziej - pomysłu na muzykę i otwartości umysłu połączonych z masą talentu i umiejętności. Rashinban tylko to potwierdza. Potrafi ciągle mnie zaskakiwać, wynagradza czymś nowym nawet przy n-tym odtworzeniu... Ta sztuka udaje się naprawdę niewielu. Na przyszły rok chłopaki zapowiedzieli swój zasłużony debiut major - nie mogę się doczekać!
REKLAMA

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD 2009-09-23 2009-09-23
NoGoD
REKLAMA