Recenzja

MUCC - Kyuutai

30/12/2009 2009-12-30 00:01:00 JaME Autor: Ruka Tłumacz: Gin

MUCC - Kyuutai

Album Kyuutai MUCCa zawiera czystego ducha rozrywkowego rocka.


© MAVERICK
Tego lata MUCC po raz drugi zagrał w pożądanym przez wszystkich Nippon Budokan, prezentując piosenki z nowego albumu, Kyuutai, zarówno starym fanom, jak i ciekawskim nowicjuszom. Dwunastoletni teraz MUCC zajął miejsce wśród tych kilku zespołów, których sława wciąż rośnie, mimo że minęło im już dziesięć lat. Choć na ich pierwszy koncert w Budokanie w 2006 roku nie udało się wyprzedać wszystkich biletów, na ten rozeszły się bardzo szybko, co jest dowodem rosnącej popularności. W większym zakresie niż poprzedni album, Shion, Kyuutai prezentuje zdolność MUCCa do rozwijania się i bycia kreatywnymi w kwestiach technicznych, ale także produkowania łatwo przyswajalnych, chwytliwych piosenek, które natychmiast sprawiają przyjemność.

Album rozpoczyna się utworem Kyuutai Instrumental zawierającym etniczne bębny i apatyczną linię gitarową. Po nim następuje intensywny, szybki Houkou, przywodzący na myśl ponurą surowość wcześniejszych prac MUCCa. Tuż za diabolicznym wokalem Tatsuro, podąża kontrastujący piękny refren, połączony z resztą utworu poprzez ciągle pędzące tempo i wzrastającą energię. Miya popisuje się imponującą szybkością z jaką gra wspaniałe gitarowe solo, a perkusja Satochiego podnosi intensywność finału. Kolejna Ageha jest hardrockową piosenką, ze zróżnicowanym tempem, która została wydana w zeszłym roku jako singiel. Utwór zdecydowanie pociąga swoją głośnością i destruktywną energią. Stanowi jednak kontrast do Houkou, jako że tempo w refrenie zwalnia znacząco, przerywając jednolitość utworu.

Następujący potem Hide and Seek Tatsuro opisuje jako piosenkę do małych sal koncertowych, przeciwstawnych do ogromnej sali w Budokanie, gdzie utwór nie został zaprezentowany. Jednak bez wątpienia jest to najbardziej przyjemny kawałek na tym albumie. Rozpoczyna się przesterowanym, uczuciowym wstępem i ewoluuje w poruszający, doniosły utwór z dramatycznym i intensywnym refrenem. Kończy się konfliktem pomiędzy elementami techno, reprezentowanymi przez pulsujący syntezator, i rock campem, opisywanym przez mocne, ostre gitary. Wolniejszy, przejmujący Kagerou zawiera przewijający się przez całą długość utworu łagodny bas YUKKE i głos Tatsuro, udręczony, niedelikatny i prześladujący. Nastrój piosenki hipnotyzuje, porusza i emocjonuje, jest dowodem umiejętności MUCCa, by wprowadzać słuchacza w piękne, poruszające serce doznania.

Dwa kolejne utwory są prawdopodobnie najbardziej zachwycającą częścią albumu. Lemming wprowadza młodzieńczą energię dzisiejszych zespołów visual kei. Szczególnie szybkość i wzrastająca agresja jest w pewien sposób nietypowa dla MUCCa, kontrastująca z charakterystycznym dla zespołu wolnym lub wyważonym tempem kompozycji. Czar tego utworu to operowa linia melodyczna w refrenie, nakładająca się na bezlitosne tempo grane przez Satochiego i przyspieszającą gitarę Miyi. Następny Oz będzie cieszył się dużym uznaniem fanów FUZZ. Ma podobny, dyskotekowy beat refrenu i pulsujący rytm, nie pozwalający słuchaczowi ustać w miejscu. Z igrającym syntezatorem zmieszanym z hardrockową gitarą i chwytliwą linią wokalu, Oz jest czystą rozrywką, bez wątpienia najlepszą do prezentowania na żywo w samym centrum zaraźliwego entuzjazmu Tatsuro.

Ósmy utwór, Fuyuu, jest mieszanką elementów ballady, szybkiego popu i rocka oraz godnego pochwały powrotu ustnej harmonijki Tatsuro. Refren jest liryczny i charakterystyczny, ale nie tak rozrywkowy, jak inne utwory na albumie. Następująca po nim Sanbika jest powolną, ciężką balladą, z wyeksponowanym basem YUKKE. Utwór stara się wywoływać silne emocje i napięcie, jak wcześniejsze prace MUCCa, takie jak Danzetsu czy Kugatsu mikka no kokain. Co zaskakujące, pierwszy refren jest śpiewany w całości falsetem. Odbiega on od stylu pozostałych utworów na albumie, co rozszerza repertuar zespołu, poprzez operowe interludium w języku łacińskim, gdzie w duecie z Tatsuro śpiewa sopranistka. Powracający refren, przypominający już bardziej ciężki rockowy MUCC, wzbudza, jak Chiisana mado z albumu Shion, wrażenie deszczu padającego za niewielkim oknem.

Przedostatnia piosenka to Sora to ito, która wyszła jako singiel wcześniej tego samego roku. Zostajemy uraczeni negatywną atmosferą i ponurą perspektywą, złagodzoną falsetem i optymistyczną gitarą. Elektronicznie zmodyfikowany głos Tatsuro w zwrotkach podąża za unikalnym wzorem specyficznej azjatyckiej wrażliwości, a solo gitarowe Miyi jest prawdziwą przyjemnością.

Album zamyka hanabi, w którym falset zastosowany jest wyjątkowo dobrze, wzrastając kaskadowo w refrenie. W pierwszej cześci piosenki słychać bębny i gitarę akustyczną, ustępujące potem na rzecz zwykłej perkusji i elektrycznej gitary. Utwór jest bardziej interesujący w swojej delikatniejszej części, szczególnie w trakcie refrenów. Był to mądry wybór na zamykającą piosenkę, gdyż oferuje swoiste katharsis i dopełnienie, a refren osiąga urzekające, transcendentalne piękno.

Odnosząc się do występu w Budokanie, gdzie te piosenki zostały po raz pierwszy przedstawione szerszej publiczności, Tatsuro wykazał, że jego celem nie było, by ludzie uznali MUCC za ich ulubiony lub najlepszy zespół. Natomiast, najważniejsze dla niego stało się zaszczepienie słuchaczom miłości do występów na żywo, potrzeby, by powrócić po więcej oraz po prostu to, by ludzie mówili: „To była zabawa!”. Ta nadzieja opisuje dokładnie ducha tego albumu. Jeśli Shion był ćwiczeniem formy, demonstrującym rozmach zdolności technicznych i wyobraźni MUCCa, Kyuutai przypomina nam o pierwotnej przyjemności płynącej z różnorakich przeżyć, tworzonych przez muzykę rockową.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2009-03-04 2009-03-04
MUCC
REKLAMA