Słowem wstępu... W artykułach z serii j-rentgen będziemy zapoznawać Was z niekoniecznie popularnymi, ale z pewnością godnymi uwagi artystami, zespołami czy ich wydawnictwami, a także omawiać różne wydarzenia związane z japońską muzyką. W zamierzeniu będą one swego rodzaju muzycznymi rekomendacjami członków JaME Polska. Nie chcemy rzecz jasna na siłę forsować swoich opinii, dlatego pisząc owe teksty będziemy starali się być obiektywni, jednak nie tak oficjalni, jak w przypadku większości artykułów zamieszczanych na łamach JaME.
Tekst ten ma nadany numer 00, ponieważ ma na celu przede wszystkim uzupełnienie artykułu
podsumowującego rok 2009, a nie typową rekomendację, o której wyżej wspominałem. Powód jest prosty: spora ilość zastrzeżeń ze strony czytelników względem propozycji tam zawartych, a raczej tych, których tam zabrakło.
Przyznam otwarcie, że brakuje w tym tekście pozycji z muzyki popularnej, nie wspomnieliśmy również o pewnych zespołach i artystach, którzy być może na to zasługują... Chciałbym teraz omówić kilka z nich.
Na początek j-pop...
Weźmy na tapetę
Ayumi Hamasaki. W roku 2008 obchodziła 10-lecie swojej współpracy z wytwórnią avex, a w 2009 wydała nowy album, zatytułowany
NEXT LEVEL. Bez wątpienia jest to dobra płyta, ale odpowiedzmy sobie na jedno pytanie: czy wraz z nią faktycznie osiągnęła poziom wyższy niż ten prezentowany na poprzednich krążkach, by zasługiwał na nazwanie go albumem roku? Nie, ponieważ jedyne, czym się wyróżnia, to to, że cały jest utrzymany w ostrzejszym, głównie elektronicznym klimacie. Oczywiście nie można jej odmówić, iż niejedno nagranie Królowej Popu brzmi ostrzej niż większość ostatnich dokonań
GACKTa, którego wciąż wrzuca się do kategorii "j-rock".
Następna jest
Koda Kumi, która, podobnie jak
Ayumi, muzycznie nie dokonała niczego nadzwyczajnego. Już z całą pewnością niczym wspaniałym nie jest efekt jej współpracy z siostrą,
misono.
It's all Love! był zwyczajnie średni, jedyna reakcja fanów, jaką wywołał ten singiel, a konkretniej jego klip, to porównywanie urody sióstr oraz spory o to, która ma lepszy głos i lepiej się porusza.
Dużo ciekawiej prezentują się inni, mniej znani artyści z wytwórni avex, chociażby wspomniana w artykule
Leyona czy grupa
AAA, która w lecie promowała 3 dobre utwory z kolejnego singla.
AAA muzycznie radzą sobie coraz lepiej, czego przykładem mogą być ostatnie wydawnictwa. Niestety singiel
Break Down/Break your name/Summer Revolution jest słaby, co powodują tylko i wyłącznie zamieszczone nań remiksy.
Inną świetną pozycją jest singiel
Rough-cut Diamond eurobeatowej grupy
MAX. Dziewczyny są wierne swojemu stylowi, który jedynie doskonale unowocześniły. Można by wymienić dobre wydawnictwa wielu innych artystów, ale nie ma to być niekończąca się opowieść...
Wnioski? To, że ktoś jest jedną z największych gwiazd w Japonii, nie oznacza, że musi być najlepszy we wszystkim, za co się weźmie. Lubię obie te artystki, ale nie otrzymaliśmy żadnych głosów na
Ayumi czy
Kumiko, dlaczego więc miałyby się znaleźć w tym artykule?
Przejdźmy do j-rocka.
Czasem odnoszę wrażenie, że scena j-rockowa oraz visual kei jest dużo, dużo większa niż j-popowa… Jednego jestem pewien: ta pierwsza ma do zaoferowania znacznie więcej. Nie mam zamiaru omawiać każdego wydawnictwa zespołów, które wymienię, ponieważ o każdym można napisać, że jest jedyne w swoim rodzaju, stanowi perłę w dyskografii lub robi takie wrażenie na słuchaczu jak żadne inne. Niemniej koniecznie należy o nich wspomnieć, nie jestem pewien czy artykuł podsumowujący rok (powstały przede wszystkim w oparciu o liczbę oddanych na dane propozycje głosów) byłby dobrym miejscem do robienia tego typu listy.
W pierwszej kolejności wymienię album zespołu
DEAD END. Sam ich powrót na scenę był niemałym wydarzeniem w j-rockowym świecie, wydali reedycje swoich albumów i na dodatek ukazał się ich nowy materiał w postaci
METAMORPHOSIS, o którym można powiedzieć wiele dobrego, ale krótko ujmując – jest to kolejny dowód na świetność tej prawdziwie żywej legendy j-rocka!
Płytą, która zachwyca już od pierwszego kawałka, jest bez wątpienia długo oczekiwany album
Rikkyoku Sympathy dobrze znanego polskim fanom
rice. Duet ten przyzwyczaił już swoich fanów do wysokiego poziomu, który prezentują od lat. Na tak dopracowane wydawnictwo naprawdę warto było czekać, szkoda tylko że jest ono ciężko dostępne... Inny minus tego krążka to to, że jest stanowczo za krótki – 6 utworów to zdecydowanie za mało, jednak można byłoby sobie życzyć, aby więcej wydawnictw innych zespołów miało równie 'poważne' wady co to; poza tym fakt ten wynagradza dołączone do płyty DVD ze ślicznym teledyskiem do utworu
Hello i materiałem nagranym podczas jego kręcenia.
Poniżej znajduje się lista albumów, z którymi każdy fan j-rocka koniecznie powinien się zapoznać:
– Na czele listy kolejna legenda sceny, która się niedawno reaktywowała, czyli album zespołu
D'ERLANGER, zatytułowany po prostu
D'ERLANGER.
– Kolejne jest wyśmienite
Donna Donna Plastic Tree - to równie wspaniały krążek jak ich poprzedni album,
Utsusemi, który został bezsprzecznie okrzyknięty jednym z albumów roku 2008.
– Następną pozycją obowiązkową jest krążek kolejnego bardzo znanego zespołu,
PENICILLIN. Przez lata nie zawodzili oni swoich fanów, materiałem zawartym na
cell nie zawiedli i tym razem.
– Innym świetnym albumem jest
VANDALIZE stworzony przez bardzo popularny zespół visual kei
Alice Nine, bez wątpienia to jedno z ich najlepszych wydawnictw.
Będąc przy albumach, koniecznie muszę wspomnieć o
ZeitGeist, europejskim albumie grupy
GOTHIKA. Nie jest to rzecz jasna j-rock, ale myślę, że to odpowiedniejsze miejsce, by o nich pisać niż j-pop. Ich album sprzedawany był po bardzo przystępnej cenie na ostatnim koncercie w Polsce. Został bardzo szybko wyprzedany... Przypuszczam, że nikt, kto go kupił, nie żałuje tego w najmniejszym stopniu, gdyż dzięki temu, iż
GOTHIKA udoskonala swoje brzmienie, płyta jest dużo lepsza od poprzedniej. Album jest przede wszystkim mroczny i wręcz hipnotyzujący... Za przykład posłużyć może tu chociażby utwór
Gusano, w którym swojego głosu użyczył niezwykle zdolny artysta
Selia. Nie zaznałbym spokoju, gdybym nie napisał również o utworze
Echolalia - moim zdaniem to jeden z najlepszych kawałków na całym krążku, można go słuchać w kółko i nie czuć najmniejszego znużenia tym utworem. Ponadto, na wydawnictwie znalazły się: nowa wersja jednej z najpopularniejszych piosenek tego duetu,
adonis, oraz 5 naprawdę świetnych remiksów, charakteryzujących się swego rodzaju "ciężkością brzmienia". Bez dwóch zdań jest to jedno z najciekawszych wydawnictw minionego roku!
Jeśli chodzi o single, to chcę jedynie wspomnieć o krążku wydanym przez
Versailles. Przyznam, że osobiście już od wydania pierwszego singla uważałem ich za trochę przereklamowanych, a dodatkowo drażnił mnie angielski
KAMIJO... ale, pomimo moich zastrzeżeń wobec nich, to
ASCENDEAD MASTER jest świetne i nie mogę się z tym nie zgodzić. Singiel ten udowadnia, że zespół naprawdę dąży do połączenia tego, co piękne, w celu osiągnięcia piękna idealnego i, co więcej, są coraz bliżej swego celu.
Porównując scenę j-popową z j-rockową, można łatwo wskazać, na której wydarzyło się więcej ciekawych rzeczy i gdzie wydano więcej dobrych krążków. Z pewnością jest to jeden z powodów, dla których artykuł zdominował j-rock.
Co tyczy się debiutów, nawet po głosach czytelników widać było, że w ubiegłym roku nie pojawił się na scenie nikt powalający. Godnymi wspomnienia byli jedynie
ViViD i
JASMINE. Zapytano mnie, dlaczego nie
XOVER... Odpowiem pytaniem na pytanie: czy zespół, który rozpada się po kilku miesiącach niezbyt aktywnej działalności, godzien jest wspomnienia? Proponuję, aby każdy sam odpowiedział sobie na to proste pytanie…
Z pewnością zauważyliście, że nie uwzględniliśmy w artykule zawieszenia działalności przez
An Cafe, a to z jednego powodu – zawiesili działalność 4 stycznia 2010 roku, więc nie dotyczy to bezpośrednio wydarzeń w roku 2009. Jednakże uważamy, że jest to na tyle ważne wydarzenie, iż bez wątpienia zasługuje na wspomnienie, ale o tym zapewne przeczytacie w podsumowaniu roku 2010...
Jedynym prawdziwym faux pas z naszej strony było nie wspomnienie w wydarzeniach na świecie o rozpadzie zespołu
BLOOD. Dlaczego? Nie chodzi tu bynajmniej o muzykę czy styl, które na przestrzeni tych kilku lat zmieniały się równie często co ich image – nie zawsze na lepsze. Powodem jest, że to właśnie
BLOOD był pierwszym zespołem, który tak bardzo otworzył się na Zachód. To oni byli pierwszą j-rockową/visualową grupą, która zagrała w Polsce (17 grudnia 2004 – co prawda
Eve of Destiny wystąpili przed nimi już w 2003 roku, ale nie byli zespołem visual kei, zaś impreza była festiwalem, a nie samodzielnym koncertem), to oni pojechali do Ameryki Południowej oraz zaczęli grać koncerty w takich miejscach, jak Europa Środkowa, Wschodnia i Południowa... bo kto wcześniej grał na Wschodzie, w Grecji, Włoszech czy Meksyku?
Istnieli 7 lat, ale raczej dość mocno wpłynęli na rozwój fandomu j-rockowego na całym świecie – prawie wszyscy znają ten zespół i mało kto był wobec nich obojętny, albo ich lubił albo nie. Dla wielu osób był to pierwszy zespól j-rockowy, na którego koncercie byli, również z tego samego powodu ich płyty mogły być pierwszymi japońskimi wydawnictwami, jakie zakupili.
To właściwie już wszystko. Zmierzając ku końcowi, pozwolę sobie na trochę prywaty...
Wiele osób nie lubi JaME, niektórzy, zamiast do nas napisać, gdy mają zastrzeżenia, to wyzywają oraz narzekają na co tylko się da – niestety prywatnie lub na forach. Ale przypomnę, że JaME było i wciąż jest serwisem tworzonym przez fanów dla fanów, a nie przez jakąś zamkniętą klikę. Każdy może mieć na wpływ na JaME, wystarczy do nas napisać, do czego zawsze zachęcamy!
Możecie pisać do mnie na e-mail:
seth@jame-networks.com.
Można również skorzystać z
formularza kontaktowego.
Poza tym, na JaME pojawiła się nowa opcja, umożliwiająca naszym czytelnikom komentowanie i ocenianie artykułów, wiadomości, a także profili artystów i zespołów, dlatego sądzę, że w dużej mierze ułatwi to nam komunikację.
Raz jeszcze zachęcam Was do pisania do nas, a także korzystania z nowej funkcji!
Na koniec, już nieco bardziej oficjalnie…
JaME Polska w ciągu 5 lat swojej działalności (prawie 6) przechodziło już nie raz kryzysy, w 2008 roku prawie zniknęło z portalu, na szczęście dzięki dobrej ekipie udało się tego uniknąć. Wyraźnie zaczęło zdobywać coraz większą popularność, z każdym miesiącem odwiedza nas więcej czytelników – jako ciekawostkę podam fakt, że na 27 wersji JaME, polska wersja zajmuje 5-6 miejsce w rankingu najczęściej wyświetlanych. Bez wątpienia jest to również spowodowane rosnącą liczbą osób interesujących się japońską muzyką.
Rozpoczął się Nowy Rok, poprzedni przyniósł JaME PL dużo zmian, o czym mogliście się już sami przekonać. Mam nadzieję, że rok 2010 przyniesie jeszcze więcej pozytywnych zmian i korzyści, zarówno dla serwisu, jak i dla Was.