Recenzja

Sadie - Gain

04/03/2010 2010-03-04 00:01:00 JaME Autor: Gin

Sadie - Gain

Sadie zakończyli 2009 rok bardzo dobrym wydawnictwem.

Minialbum CD + DVD

Gain (Limited Edition)

Sadie

Minialbum Gain wyszedł 30 grudnia 2009 roku i szybko trafił do pierwszej trójki na liście Oriconu. Jest to wydawnictwo, którego słucha się bardzo dobrze. Zawiera pięć utworów, utrzymujących jednakowy poziom. Gain to godny polecenia album, świetnie rokujący na dalszą działalność artystyczną zespołu.

Już na początku dostajemy zastrzyk energii w postaci ever, kontynuowany potem w brain core. W obu utworach gitary utrzymują stały rytm, głos Mao oscyluje między melodyjnością a growlem, łączy krzyki, szepty, a także podwojony komputerowo wokal, jednak przechodzi z jednego stylu na drugi bardzo płynnie. Na szczególną uwagę zasługuje Kei, którego perkusja wyraźnie wybija się na tle innych instrumentów.

Trzecim utworem jest beauty shadow, który ma stałą kompozycję, opartą na tym, że każdy wers zwrotki zaczyna się wyraźnie zaakcentowanym angielskim wyrażeniem, a potem dokańczany jest już po japońsku. Znów w utworze wyróżnia się perkusja - Kei popisuje się prędkością z jaką potrafi grać. Równie dobre są w tej piosence gitary Tsurugiego i Mizukiego.

CHAOTIC WORLD nie pasuje do reszty utworów. Wydaje się, jakby został upchnięty na płycie, żeby na koncercie było do czego sobie pokrzyczeć. Charakteryzuje go silny, niski głos Mao, który zdaje się skandować tekst, chórki są nieprzetworzone; brzmią, jakby członkowie zespołu śpiewali w pustym, niewytłumionym pokoju a nie w studiu nagrań. Utwór zapewne świetnie nadaje się na koncert, jednak zaburza kompozycję albumu.

Wywołaną przez CHAOTIC WORLD atmosferę równoważy Itoshisa wa kodoku no shihaisha. Piosenka jest bardzo melodyjna, relaksująca, z delikatnym melancholijnym posmakiem. Rozpoczyna się wyśpiewanym a capella fragmentem. Przez całą długość utworu utrzymuje się udany motyw gitarowy. Jednak piosenki tak przyjemnie się słucha ze względu na bardzo dobrze skomponowany tekst. Został oparty na nagromadzeniu w jednym wersie podobnych sylab oraz na tym, że obok siebie sąsiadują słowa o bardzo podobnym brzmieniu. Ten trik nadaje utworowi rytmiczności, a dobrze wykorzystane przez Mao, który śpiewa tu wyjątkowo czystym głosem, walory tekstu, sprawiają, że piosenka wywiera odpowiednie wrażenie na słuchaczu.

Kończący album Regret, którego zaletą są świetnie brzmiące gitary, od pozostałych utworów różni się tym, że dodano efekty cyfrowe, pojawiające się na początku. Piosenka ma wpadającą w ucho melodię i pewnie każdy ma ochotę wtórować Mao przy kończącym zwrotki fragmencie: „Regret by the distance”. Wokalista stosuje różne style, w tym growl, które jednak pasują do tego dynamicznego utworu.

Album, jako dzieło wszystkich członków zespołu, prezentuje się bardzo dobrze, choć moim zdaniem gwiazdą tego wydawnictwa jest Kei, którego perkusja wybija się we wszystkich utworach. Perkusista pokazuje swoje umiejętności, stosując różnorakie techniki oraz osiągając całkiem imponującą szybkość. Szczególnie w beauty shadow, gdzie możemy podziwiać jego technikę heal-topu w instrumentalnym intro i outro.

Natomiast jedyne, co zdaje się być zbędne, to dziwne kobiece wrzaski, które pojawiają się zarówno w brain core, jak i Regret. Wybijają one z rytmu i wydają się być zupełnie wyrwane z kontekstu. Wielu słuchaczy zapewne będzie się zastanawiać, co to właściwie miało być i co muzycy chcieli przez to osiągnąć.

Jeśli chodzi o teksty, można odnieść wrażenie, że panowie z Sadie odczuwają permanentny ból istnienia. Przez wszystkie teksty tego albumu przewijają się motywy bezsilności, zagubienia, straconej miłości oraz niezgody na istniejący porządek świata. Niemal zawsze pojawia się wspomnienie z przeszłości przy jednoczesnej świadomości uciekającego czasu i nieznajomości jutra. Co ciekawe cały ten weltschmerz nie jest raczej zauważalny w warstwie melodycznej utworu, gdyż wszystkie mają mniej czy bardziej pozytywny i energiczny beat.

Limitowana edycja zawiera również teledysk do ever. PV jest minimalistyczne, utrzymane w ciemnych barwach, z punktowym oświetleniem z reflektora. Co jakiś czas pojawiają się wstawki z krajobrazami i przemieszczającymi się po niebie chmurami, wszystko w odcieniach szarości. Mimo tej prostoty klip jest efektowny i bardzo dynamiczny. Można obserwować Mao wczuwającego się w śpiew oraz pozostałych członków i ich instrumenty w zbliżeniu. Daje to też możliwość obejrzenia nowych kostiumów i imagu promującego płytę.

Cały album to całkiem niezła robota. Odbiera się go dobrze, piosenki nie nużą, nawet po wielokrotnym przesłuchaniu i chce się do nich powracać. W odniesieniu do poprzedniego albumu, MASTER OF ROMANCE, Gain także spisuje się świetnie i pokazuje, że Sadie wytrwale pnie się w górę, doskonaląc się i dostarczając słuchaczom coraz to nowych i świeżych rozwiązań.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD + DVD 2009-12-30 2009-12-30
Sadie
REKLAMA