miyavi - Hi no hikari sae todoka nai kono basho de feat. SUGIZO
Ekscytujący różnorodny zwiastun, czyli pierwszy singiel miyaviego w 2008 roku.
Pierwszy singiel miyaviego z 2008 roku, stworzony przy udziale SUGIZO, może być z łatwością scharakteryzowany jako wysokiej jakości ekscytująca zapowiedź, co staje się oczywiste już przy pierwszym przesłuchaniu. Wspólnie przynosząc szaleńczy nadmiar muzycznych elementów, w tylko dwóch piosenkach, sam miyavi wciąż zachowuje charakterystyczne dla siebie brzmienie. Możemy się tylko zastanawiać, na ile dobrze ten młody muzyk może wykonać postawione sobie zadanie obdarowania świata "neo visualizmem".
Z pierwszym westchnieniem chłopięcego głosu miyaviego Hi no hikari sae todoka nai kono basho de rozwija się łagodnie, typowo dla ballady, tworząc piękny, delikatny obraz. Przynosi ze sobą wspomnienie jego wcześniejszych wydawnictw, jednak rozwój i oznaki dojrzałości w jego głosie są wyraźnie słyszane. Niewiele później utwór przyśpiesza nie pozostawiając miejsca na wątpliwości: to bez wątpienia nie jest ballada, jeśli idzie o ogólne znaczenie tego terminu. Objawia się nowy styl miyaviego - miksowanie DJa 1,2 i beatbox TYKO stają się coraz wyraźniejsze. Melodia, w niektórych momentach, może być zbyt męcząca, ale zwyczajna przyjemność płynąca z muzyki nie pozwoli ci przestać kiwać się do rytmu. Pociągające brzmienie gitary łączy się z płaczem artysty osiągając intensywny szczyt, który niestety jest, w jakiś sposób, zepsuty przez rap w tle utworu. Trwając dłużej niż pięć minut, ta piosenka pozostawi cię proszącego o więcej, co prawdopodobnie powoduje piękne, nagłe zakończenie.
My name iz oresama.com ze strony B to optymistyczny utwór. Jego tekst świadczy o obecnej muzycznej orientacji artysty, ale to oświadczenie było składane już na wcześniejszych wydawnictwach, w znacznie bardziej intrygujący sposób. Ponadto rytm jest tu trochę zbyt stały, co w tym przypadku daje nieco monotonny rezultat. Chociaż nie jest to nieatrakcyjny utwór, to jednak brzmi bardziej jak rapowana sesja zza sceny, wciąż jednak przyjemna. Dopiero po kilku przesłuchaniach zacznie pasować do tytułowego utworu, tonując zbyt techniczne i poważne Hi no hikari.... Kopiując wcześniejszy wzór ten utwór również przechodzi do nagłego, nieoczekiwanego zakończenia, po mniej niż trzech minutach trwania.
Wersja regularna tego singla zawiera instrumentalną wersję Hi no Hikari sae todoka nai kono basho de, co zaskakująco gra istotną rolę na tym albumie, oferując jakieś sensowne zakończenie. Bez rapu i ostrego skreczowania, melodia i instrumenty mogą teraz w pełni zabłysnąć. Z drugiej strony limitowana edycja, choć pozbawiona tego zakończenia, też nas nie zawiedzie. Malownicze i urocze PV wraz z filmem z nagrywania Sakihokoru hana no yo ni da ci kompletny - zarówno audio, jak i wizualny - obraz doświadczeń MYVa.
Chociaż singiel może wydać się zbyt różnorodny dla słuchających tego muzyka po raz pierwszy i naprawdę posiada słabsze momenty, Hi no hikari sae todoka nai kono basho de jest obowiązkową pozycją dla fanów miyaviego i SUGIZO. Podsumowując, jest to solidne wydawnictwo, stworzone z umiejętności i eksperymentalnego nastawienia obu artystów, z sukcesem rozbudzające oczekiwanie na nadchodzący album.