Wakacyjny przebój ORANGE RANGE.
Niemal wszystkie single ORANGE RANGE trafiają na szczyt listy Oriconu, a sam zespół cieszy się w Japonii niesłabnącą popularnością. Posiada on swój charakterystyczny styl, często przez złośliwych porównywany do różowej gumy balonowej. Jednak trzeba przyznać, że to dzięki niemu można rozpoznać utwory grupy już po kilkunastu sekundach, a one same przepełnione są pozytywną energią do granic możliwości. Nie inaczej jest w przypadku trzeciego singla ORANGE RANGE z 2005 roku, Onegai! Señorita.
Tytułowa piosenka już od początku wprowadza w wakacyjny nastrój. Wstęp stanowi przygrywka na gitarze akustycznej, natychmiast przywodząca na myśl hiszpańską muzykę. Nie trwa to jednak długo, gdyż po kilkunastu sekundach ORANGE RANGE pokazuje swą prawdziwą twarz, wraz z całym arsenałem dziwnych odgłosów, okrzyków i przyklaśnięć. Po chwili dołącza do tego nieco kiczowaty, acz bardzo wesoły keyboard, a także wpadająca w ucho energetyzująca gitarowa melodia, która jednak łagodnieje w trakcie zwrotek - podczas nich utwór staje się trochę spokojniejszy, lecz można to porównać do rozgrzewki przed prawdziwym sprintem, który następuje w refrenie. Nastrój stopniowo się nasila, by w końcu eksplodować pozytywną mieszaniną wokali i instrumentów. Natężenie gitary, keyboardu i energetyczności piosenki przebiega niczym sinusoida, chociaż nawet w dolnych przedziałach zachowuje ona swoją niesamowitą moc i żywiołowość. Punkt kulminacyjny następuje po nieco bardziej nastrojowym fragmencie, w którym pojawia się na chwilę tytułowa señorita, która, o dziwo, mówi po francusku. Zaraz po tym powraca pełną parą refren ze swoim szalonym nastrojem, a na sam koniec otrzymujemy "powtórkę z rozrywki", czyli charakterystyczny gitarowy riff z początku piosenki.
Kolejny utwór, Nettai Knight, w porównaniu do poprzedniego jest o wiele spokojniejszą i bardziej nastrojową kompozycją. Nieco zbyt wyraźny cyfrowy beat i monotonny rap w zwrotkach stanowią jej minusy, jednak z drugiej strony otrzymujemy bardzo przyjemną, relaksującą melodię w refrenach i niezwykle klimatyczny gitarowy riff, dzięki któremu możemy przenieść się myślami do jakiegoś karaibskiego kurortu. Ciężko napisać coś więcej o tym utworze - jest po prostu niezłą, choć niewyróżniającą się czymś szczególnym na tle dyskografii ORANGE RANGE, kompozycją. Na plus można jednakże zaliczyć to, że stanowi dobre uzupełnienie żywiołowego Onegai! Señorita, które kojarzy się raczej z wakacyjnym szaleństwem, niż z rozleniwiającym wypoczynkiem, jak to się dzieje w przypadku Nettai Knight.
Ostatnia piosenka, Hai! Moshi moshi... Natsu desu!, to coś z zupełnie innej beczki. Jest zdecydowanie słodka, plastikowa czy nawet kiczowata i z pewnością znajdą się osoby, które w mgnieniu oka przełączyłyby ją na cokolwiek innego. Ogrom wygenerowanych komputerowo dźwięków oraz do granic możliwości słodki, miejscami zmodyfikowany damski wokal to cechy charakterystyczne tego utworu. Jednak, z drugiej strony, ma on swój specyficzny urok, oparty w sporej mierze na banalnie prostym, wręcz trochę naiwnym, ale przy tym jakże szczerym przekazie. Mimo tego myślę, że - pomijając osoby, które lubią tego typu muzykę - piosenka ta może się spodobać chyba jedynie euforycznie zakochanym, którym nie straszna jest taka dawka słodyczy i muzycznego różu.
Reasumując, singiel ten w pełni oddaje ducha ORANGE RANGE. Chociaż przepis jest z reguły ten sam: mieszanina różnych stylów okraszona szczyptą szaleństwa i sporą dawką pozytywnej energii, to jak zwykle świetnie się sprawdza. Co prawda dwa utwory towarzyszące nie dorównują temu tytułowemu, jednak dzięki dzielącym je różnicom osoby niezaznajomione z twórczością zespołu będą mogły szybko zorientować się, czego się po nim spodziewać. Singiel bez wątpienia sprawdzi się także w lecie - niemal idealnie oddaje jego nastrój - ale nada się również i na resztę roku, gdy doskwiera tęsknota za słonecznymi dniami. Onegai! Señorita z pewnością zasłużyło sobie na pierwsze miejsce w rankingu Oriconu.