Recenzja

nano - unborn child's dream

11/08/2010 2010-08-11 12:01:00 JaME Autor: Kinsao Tłumacz: Rukke

nano - unborn child's dream

Pierwszy pełny album nano z 2006 roku pozwala fanom na dłuższy kontakt z twórczością tych muzyków.

Album CD

unborn child's dream

nano

Żaden album z brzmieniem gitary CHISTAO nie może być zły, a jeśli jesteś fanem PENICILLIN, nie uznasz unborn child’s dream za stratę pieniędzy. Ale, wkładając mój strój profesora, okulary i przybierając surowy wyraz twarzy, odsyłam ich ze stwierdzeniem: "mogliście to zrobić lepiej" napisanym dużymi czerwonymi literami na tej pracy.

Myślę, że zacznę od pozytywów. Brzmienie gitary jest bardzo dobre, szczególnie w solówkach, gdzie ujawniają się rzadkie, acz atrakcyjne drobiazgi. Album jako całość jest jednolity, z dopasowaną, profesjonalną techniką i zręczną produkcją. Jest rozbujany, taneczny, chwytliwy, możliwy do śpiewania, "oto, jaki jest!". Przyjemne tempo podkreśla kilka wolniejszych i bardziej melancholijnych utworów, ale album jako całość jest szybki i pogodny, z nastrojem w stylu "dajmy czadu!". Miły dotyk jazzowych naleciałości uwydatnia się w Garakuta no Maria i zakończeniu I Believe.

Jeśli idzie o negatywy: jednolity, tak, ale ośmielę się powiedzieć, że jest też powtarzalny i w niektórych punktach zdecydowanie kiepski. Riffy są dobre, by skłonić cię do tupania, ale nie wpadają w ucho, a melodie nie skuszą cię, byś wsłuchiwał się uważniej i głębiej. Czuję, że piosenki potrzebują czegoś więcej. Więcej głębi. Na przykład War Dance ma świetny potencjał, ze wspaniałymi zwrotkami i gorącą solówką, ale refreny niesamowicie rozpraszają i brak im łączności z nastrojem, który został wcześniej zbudowany.

Dwie z moich ulubionych piosenek, Mr Frez i Romance, są przeróbkami utworów PENICILLIN (takich jak Quarter Doll i Ultraider). Przyjemna wstawka w Mr Frez, zawierająca miłą dla ucha grę gitary, działa naprawdę świetnie. Niektóre z pozostałych numerów będą czerpać korzyść z takich obszarów kontrastu. Romance… Cóż, nie myślę by mógł stać się złym kawałkiem! Dzieje się tu kilka interesujących rzeczy, mimo że tęskniłem za zawiłością i subtelnością oryginalnej wersji. Kolejną interesującą piosenką jest Prison, w którym linia wokalna unika frazesów, a brzmienie gitary jest imponujące. Darling również, z jakiegoś powodu, chwyciło mnie za serce: czysty tradycyjny rock, nie udaje, że jest czymkolwiek innym; chwytliwy i optymistyczny, dobry na tyle, by cieszyć się nim nawet, jeśli nie jest szczególnie oryginalny, choć może przemawia przeze mnie tylko jakaś nostalgia. Jakkolwiek, cieszcie się nimi!

Podczas, gdy wokale mają techniczne brzmienie, melodie są marne i nawet gitarowe solówki nie wyróżniają się tak, jak powinny. Album jest zbyt kombinowany i przesadzony, ze zbyt dużą ilością klawiszy, syntezatorów i efektów odwracających uwagę od muzycznych umiejętności HAKUEIa i CHISATO, które ci z pewnością posiadają. Piosenki w całości są zbyt jednakowe, nie budzą zainteresowania i brak im głębi, poza gitarowymi solówkami. Również gry basu prawie się nie zauważa. Album jest przyjemny, ale nie mogę przestać myśleć o tym, że muzycy PENICILLIN nano mają więcej do zaoferowania.

Podsumowując: wystarczająco przyjemne utwory i nie przeskakiwał bym ich, gdyby kolejno pojawiły się w odtwarzaczu. Kilka wyraźnie dobrych piosenek, ale ogólnie samo to nie podnosi tego albumu do rangi dobrych. Jeśli jesteś fanem PENICILLIN, jasne; to optymistyczny i rozbujany krążek z kilkoma pokazowymi momentami w wykonaniu CHISATO. Nie warto jednak spodziewać się po nim jakiejś szokującej rewelacji.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2006-08-18 2006-08-18
nano
REKLAMA