Kolejny singiel KLACK mówi o tym, jak wyglądałoby życie bez uczuć.
Wbrew oczekiwaniom, punkrockowy zepół KLACK powrócił po długiej przerwie latem 2008 roku. Singiel MACHINE został wydany w kwietniu tego samego roku i był świeżą odsłoną muzyki zespołu. Sam utwór tytułowy sprawił, że można mieć wątpliwości, czy to wciąż ta sama grupa.
W przeciwieństwie do tego, co KLACK zazwyczaj prezentuje, gitarowe granie wybrzmiewa radośnie w dopieszczonej piosence MACHINE. Najbardziej zauważalną zmianą jest to, jak śpiewa wokalista; bo faktycznie śpiewa, a nie tylko wydaje z siebie punkowe wrzaski. Jego głos i tak brzmi bardzo ostro, lecz w akompaniamencie idyllicznej barwy MACHINE, działa to tylko na jego niekorzyść. W sumie piosenka zaskakuje brakiem charakteru, nie ma w niej typowego muzycznego stylu zespołu i zapewne zasili szeregi visualowego poprocka dla mas. Na plus można zaliczyć uzupełniające całość słowa utworu, mówiące o prostym życiu maszyny, której byt pozbawiony jest bólu, rozpaczy czy pragnień… a wkład emocjonalny w piosence jest dokładnie taki sam.
Niemniej jednak kolejne dwa numery, FRIDGE CHICKEN oraz THE CANCER (odnoszący się do znaku zodiaku, a nie choroby), ucieszą oddanych fanów zespołu, bo powraca do charakterystycznego, cięższego punkowego stylu formacji. FRIDGE CHICKEN zaczyna się obiecująco i prezentuje nowy styl, w którym niektóre spokojniejsze momenty łączą się z mocniejszymi. Dopiero później wszystko przekształca się w buntowniczy wrzask – obecność takiego opanowania i cierpliwości wydaje się być dokładnie tym, jakże wychwalanym przez wszystkich, dojrzałym elementem w tym utworze. THE CANCER także tworzy głośny, w pewnym sensie unikalny świat, choć prędkie zakończenie daje poczucie niepełności.
Wydaje się, że od czasów ostatniego wydawnictwa KLACK nie tylko rozwinął się muzycznie, lecz także tematycznie uspokoił, choć utwór tytułowy zadaje kilka obowiązkowych pytań. Wkrótce okaże się, czy MACHINE pozostanie niewinnym eksperymentem, czy zespół będzie podążał w kierunku bardziej melodyjnego brzmienia.