DEATHGAZE unurza nas w krwi.
W końcu w nasze ręce wpadł nowy singiel cieszącej się powodzeniem grupy DEATHGAZE. Prawdę mówiąc, po piętnastosekundowej zapowiedzi, która pojawiła się latem, można było odnieść wrażenie, że zespół zmierza bardziej w kierunku elektroniki, co wywołało niemałe obawy względem tego wydawnictwa. W tej recenzji postaramy się odpowiedzieć na pytanie: czy grupie udało się utrzymać swój styl, czy utonęli w monotonii?
Utwór tytułowy, BLOOD, otwiera ostry krzyk wokalisty, do którego dołączają ciężkie gitarowe riffy. Piękny w swojej ciężkości początek przeradza się w zwrotkę, w której Ai prezentuje z jednej strony melodyjny wokal, a z drugiej swoje fantastyczne krzyki. W refrenie fani znajdą nietypowe dla grupy wykorzystanie filtrów głosowych, tym niemniej idealnie wpasowane w ogólny zamysł tego ciekawe zbudowanego utworu - zdaje się, jakby zawierał dwa refreny. Ten czterominutowy kawałek dopełnia lekka melodia gitar, na nią nakłada się krzyk wokalisty, a Naoki dodaje do kompozycji ostry rytm.
Strona b, SICK, okazuje się nie tak dynamiczna, ale nie mniej interesująca. Wyważone, ciężkie partie gitarowe, wzmocnione basami i perkusją, tworzą unikalną melodię, która łatwo zapada w pamięć, lecz ciężko ją potem wyrzucić z głowy. Wokal Aiego idealnie nakłada się na muzykę, jakby wokalista chciał powiedzieć: "Tak, to właśnie DEATHGAZE”. Piękne zwrotki, zawierające zarówno growl, jak i melodyjny, spokojny śpiew razem z gustownym gitarowym solo w samym środku kompozycji, dodają piosence uroku. Chce się jej słuchać bez końca.
Gdy ucichną ostatnie akordy, można powiedzieć tylko jedno - DEATHGAZE udało się zaskoczyć. Dodali do swojej muzyki niemało "ulepszeń” i zachowali swój wyjątkowy styl, nawet pomimo tylu zmian w składzie. We wrześniu DEATHGAZE podarowali swoim fanom album THE CONTINUATION, na którym znalazły się nagrane na nowo wersje starszych piosenek, a teraz singlem BLOOD pokazali nową stronę swojej kreatywności i udowodnili, że przodują w gatunku Nagoya Kei.