Znać ten album to wręcz obowiązek.
Nieco ponad rok po wydaniu pierwszego albumu, Gendai Stoic, Merry powróciło w 2004 z wyśmienitym, drugim krążkiem, zatytułowanym Modern Garde.
Album składa się z jedenastu różnorodnych utworów. Merry nie podjęło tu ryzyka: podobnie jak w przypadku poprzedniej płyty, tak i tu proponowany materiał stanowi mieszaninę różnych gatunków, z których najbardziej uwidocznia się rock’n’roll i jazz, doskonale współgrającą z charakterystycznym głosem Gary. Ale czy to nie jest wspaniałe? Dzięki temu możemy być pewni, że to CD nas nie znudzi i że będziemy mogli słuchać go na okrągło.
W porównaniu z pierwszym albumem krążek ten wydaje się być jednak znacznie bardziej jazzowy, ale i brutalniejszy. Linie basu są po prostu szalone, a Nero, swoją grą na perkusji, jak zwykle łamie wszelkie standardy. Gitary również porywają, a głos Gary brzmi tu znacznie swobodniej niż wcześniej.
Album rozpoczyna się bardzo dobrym technicznie, jazzowym intrem, doskonale pokazującym kreatywność zespołu. Podobną ocenę można wystawić Merry po wysłuchaniu Sasurai Rhapsody, zadziwiającego obecnością saksofonu i fortepianu. Płytę wypełniają ckliwe piosenki, zawierające elementy jazzu czy twista, przeplatające się z mocniejszymi, bardziej punkowymi kawałkami, takimi jak Lost Generation. Występujące w tej ostatniej gitarowe riffy są brutalne i gwałtowne, przypominające styl neo-metal, a zmagający się z melodią głos Gary przywodzi na myśl sposób śpiewania Kyo (DIR EN GREY).
Trudno jest tu wskazać jakieś konkretne utwory, na które należy zwrócić uwagę, ponieważ cały album tworzy zwartą całość, uzupełniającą się nastrojami i przechodzącą od melancholii (jak w Kuroi Niji) do zdecydowanego buntu (np. Japanese modernist). Jeśli jesteś więc fanem Merry i poprzednich wydawnictw zespołu, zdecydowanie powinieneś posłuchać tej perełki. A dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą o tej wspaniałej grupie, zapoznanie się z tym albumem stanowi wręcz obowiązek.