Recenzja

BORN - BLACK THEORY MANIA

24/09/2010 2010-09-24 00:01:00 JaME Autor: Gin

BORN - BLACK THEORY MANIA

Drugi minialbum z czarnego tryptyku.

Minialbum CD

BLACK THEORY MANIA

BORN

BORN, po zmianie wytwórni, prowadzi właśnie trzyczęściową kampanię wydawniczą. Jako pierwszy pojawił się BLACK BORN MARKET. 15 września wyszedł drugi w serii minialbum, BLACK THEORY MANIA. Zaiste, zespół zdaje się tutaj popadać w jakąś obsesję. Swój album opiera na podobnych motywach i trzyma się ich z zawziętością godną maniaka. Czy to dobrze czy źle, przyjdzie ocenić każdemu słuchaczowi z osobna, wedle własnych preferencji.

Na tym wydawnictwie BORN postawił na rap, ponieważ każdy utwór zawiera jakieś wstawki rodem z tego gatunku. W zamian tego melodie zostały uproszczone i wycofane. Są raczej niewyszukane, a ich dominującą cechą jest rytmiczność. Muzycy wypracowali natomiast inny ciekawy patent, który już czasem powtarzał się w ich twórczości. Mianowicie, przedzielali melodię w jednym klimacie wstawkami pochodzącymi z zupełnie innego gatunku. Te momenty - poniekąd jakby wyrwane z kontekstu - urozmaicają utwór, wybijają słuchacza z rytmu, zmuszając do skoncentrowania się i poświęcenia uwagi utworowi. Jest to ciekawy chwyt, który sprawia, że piosenki nie są banalne.

Dwa pierwsze utwory równie dobrze mogłyby być jednym długim kawałkiem. Są zbudowane mniej więcej na podobnym schemacie. Ryoga zdaje się wręcz nie zmieniać swojego na wpół rapowanego stylu śpiewania, mimo że Kuroari już dawno przeszło w Mosaic. Ten drugi kawałek jest jednak agresywniejszy, głównie ze względu na wulgarne słowa powtarzane przez chórek. Dopiero po solówce piosenka nabiera bardziej pozytywnego i lżejszego brzmienia, ponieważ wokal zostaje złagodzony. Wydaje się niemalże, że jest to zupełnie inny utwór, jednak zaraz powraca do poprzedniej konwencji, a całość kończy się szaleńczym śmiechem wokalisty.

Podobnie jak na poprzednim wydawnictwie, tak i tutaj pojawiły się nagrane na nowo utwory z albumu -Abnormal Head Machine-. Innocent Bullet porzuca styl poprzednich piosenek i stawia na przyjemniejszy wokal oraz nieco bardziej rozbudowane melodie. Momentami głos wokalisty został przepuszczony przez filtry, w innych miejscach nie obyło się bez pseudorapowanych wstawek.

NEO SCREAM zaczyna się od intro z rozbudowaną partią gitar. Potem przechodzi w melodię, w której dominuje solidne brzmienie basu, a także całkiem dobre, choć jednorodne linie gitarowe. Refren, rozpoczynający się od angielskich słów: "love you, kiss me, kiss me", wpada w ucho, jest pozytywny i ciekawy. Potem jednak klimat drastycznie się zmienia: z nieco popowych klimatów w mroczną, dziwaczną melodię.

Chemical romance, ostatnia piosenka na albumie, również pierwotnie pochodząca z -Abnormal Head Machine-, znów jest agresywna i wulgarna. Wokal staje się nieco zmanieryzowany, gdy Ryoga śpiewa zadziornym głosem. Gitary są ostre, perkusja trzyma dobry, cięższy rytm. Piosenka zdaje się być swoistym negatywem NEO SCREAM. Tutaj mroczna agresywna melodia zostaje przedzielona partiami o optymistycznym, lekkim charakterze.

W kontekście poprzedniego albumu, BLACK THEORY MANIA wypada nieco słabiej, gdyż BLACK BORN MARKET było bardziej dopracowane i muzycznie, i wokalnie. Szczególnie linie melodyczne wydawały się bogatsze i bardziej interesujące, czego tutaj zaniechano. Jednak z drugiej strony wygląda na to, że znaczenie każdego z albumów będziemy mogli ocenić jedynie w kontekście skończonego tryptyku, bo każdy minialbum zdaje się ukazywać nieco inną stronę BORN.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Minialbum CD 2010-09-15 2010-09-15
BORN
REKLAMA