Recenzja

MERRY - The Cry Against... / Monochrome

04/11/2010 2010-11-04 00:05:00 JaME Autor: neejee

MERRY - The Cry Against... / Monochrome

Czy naprawdę było się czym przejmować?


© Victor Records
The Cry Against... / Monochrome to singiel MERRY wydany latem tego roku, pierwszy po nieco kontrowersyjnym Gekisei. Znalazły się na nim dwa nowe utwory (oraz remiks pierwszego z nich), które wzbudziły wśród części fanów zespołu pewien niepokój. Ale czy był ku temu powód?

Gdy po raz pierwszy włączyłam sierpniowy singiel MERRY, miałam wrażenie, że pomyliłam zespół. Nawet głos Gary z początku nie przypominał samego siebie. Potem oświeciło mnie, że to jednak jeden z moich ulubionych wokalistów, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w tych piosenkach brakuje pozostałych muzyków. "Gdzie się podziało MERRY?!” - taka myśl kołatała mi się po głowie aż do... drugiego przesłuchania. Wtedy wszystko wróciło na swoje miejsce i - już uspokojona - mogłam zanurzyć się w nowej porcji muzyki jednego z najlepszych zespołów na świecie.

The Cry Against... rozpoczyna się narastającym dźwiękiem, a potem muzyka wybucha chaosem brzmień i wokalu, przyprawionym odrobiną przesteru. Instrumenty i głos Gary przenikają się i mieszają ze sobą; dopiero na chwilę przed refrenem przez to wszystko przebija się wyraźniejsza gitara, a cały harmider cichnie. Wokal staje się spokojniejszy i wyższy, mimo to towarzyszące mu gitary nadal brzmią ciężko i brudno. Utwór kończy się dosyć nagle, tak, że kolejny kawałek zdaje się być jego przedłużeniem. Ogólnie rzecz biorąc, w The Cry Against... wyczuwa się atmosferę niepokoju, kreowaną przez brudne brzmienie instrumentów, ryczące chórki, słyszalne po refrenie przeraźliwe, świdrujące uszy krzyki oraz emocje w głosie wokalisty.

Następny Monochrome utrzymany jest w podobnym klimacie. Także tutaj brzmienie gitar jest dosyć brudne, a Gara śpiewa nisko i bełkotliwie. Po chwili muzyka się uspokaja. Refren stanowi jeden z lepszych momentów tego utworu - przejmujący do szpiku kości, pełen emocji i melancholii. Słyszalna w nim rytmiczna perkusja sprawia wrażenie, jakby pod powierzchnią dźwięków biło serce piosenki. Gara śpiewa tu nieco wolniej, czym zwalnia tempo całego kawałka, a potem jego wysoki głos przechodzi w krzyk. Monochrome urywa się nagle, zostawiając słuchacza z ciszą dzwoniącą w uszach.

Ostatnim utworem jest remiks The Cry Against..., nazwany The Cry Against... / Fleeting Prayer -ambivalence mix-. Słuchając go, w ogóle nie powiedziałoby się, że ma coś wspólnego z pierwowzorem. Piosenkę rozpoczyna delikatna muzyka i pełen ech wokal, a napędza kojarzący się z Afryką rytm. Wykorzystano tu też trochę efektów oraz kobiece chórki, a po wcześniejszym chaosie prawie nie zostało śladu. Wszystko to sprawia, że ma się wrażenie unoszenia w morzu dźwięków. Dopiero w drugiej połowie kawałek robi się cięższy, na pierwszy plan wychodzą gitary z elektronicznym beatem, a tło tworzą krzyki Gary. I tak już do samego końca.

Chociaż pierwsze zetknięcie z The Cry Against... / Monochrome może okazać się szokiem, jako że wydaje się on nijak nie pasować do tego, do czego wcześniej przyzwyczaiło nas MERRY, to po dokładniejszym posłuchaniu odnajdujemy w nim te same elementy, które zachwycały nas i wcześniej. W nowych wydawnictwach tej grupy da się wyczuć bunt, tak obecny na początku jej działalności. Ciekawe, jak będą brzmiały jej kolejne wydawnictwa.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Singiel CD 2010-08-04 2010-08-04
MERRY
REKLAMA