Relacja

Zill Memorial Live w Shibuya O-East

19/02/2011 2011-02-19 00:01:00 JaME Autor: Leela McMullen Tłumacz: jawachu

Zill Memorial Live w Shibuya O-East

Moran i fani oddali hołd ukochanemu, złożonemu na wieczny odpoczynek 23 lipca 2010 roku basiście Zillowi występem, z którego ten mógłby być dumny.


© Moran
Schody, prowadzące do klubu i ciągnące się aż do drugiego piętra, były ozdobione nie mniej niż dwudziestoma czterema fotografiami Zilla, przedstawiającymi jego różnorodny, zmieniający się przez lata styl wizualny. Chociaż większość obrazów pochodziła z epoki Moran, sporo było także z czasu poprzedniego zespołu, KuRt. Foyer przy wejściu stanowiło wspomnienie muzyka - wypełniały je kwiaty od pogrążonych w żalu przyjaciół, rodziny i kolegów; wystawiono także cztery kostiumy, które nosił jako członek Moran. Bohater wieczoru został dobrze zaprezentowany.

Poza Moran, występowało pięć innych grup; we wszystkich grali muzycy, którzy pracowali z Zillem w przeszłości. Całe wydarzenie rozpoczął Jiminy Cricket, zespół sesyjny z gościnnym udziałem TenTena z KuRt, reaktywowany na ten jeden dzień gift, Aoi from Ayabie, a także Shedde i Cynical Biscuit Zilla, i wreszcie Mix Speaker’s, Inc.. Moran ostatni znalazł się na scenie i powiedział "żegnaj”. Jako tło służyły oświetlone cały czas dwa zdjęcia Zilla, nieustannie przypominające, komu tak naprawdę były zadedykowane każde słowo i każda piosenka.

Moran

Do wtóru ambientowej muzyki, której tempo i natężenie stopniowo wzrastało, pogrążona w ciemności podłoga klubu muskana była blaskiem sygnatury Moran, błyskającymi pierścieniami. Wśród tłumu widać było kilku cosplayerów Zilla, na swój własny sposób składających hołd basiście. Kiedy rozpoczęło się intro, rozbłysły setki pierścieni migających w takt nieregularnego rytmu, dopełniającego funkową muzykę i nieprzewidywalne, brzęczące fortepianowe akordy. W tym dysonansie była jednak harmonia.

Na początku pierwszego numeru, Konseki to Canvas, rozsuwająca się kurtyna powoli odsłaniała Moran, podświetlony przez rząd niesamowitych, dryfujących reflektorów. Ballada stanowiła przepiękne otwarcie. Światła rozbłysły razem z refrenem, uwypuklając wokalistę Hitomiego; jego gestykulacja była tym bardziej uderzająca, bo prosta. Tymczasem dźwięk instrumentu gitarzysty i nowego członka grupy, Sizny, płynnie przechodził od spokojnego opanowania do agresji. Podczas muzycznie standardowo wykonanego refrenu, przejmująco podświetlony Hitomi stał pomiędzy wizerunkami Zilla, a jego bogaty głos kreował urzekający nastrój. Wolno uniesione ramię zakończyło utwór.

Konya, tsuki no nai kaigan de wniosła trochę energii, zachęcające okrzyki Hitomiego przywołały setki migających pierścieni, drgających w ciemności, podczas gdy tłum skakał do wtóru żywego wstępu. Głęboka, mroczna melodia skłoniła wszystkich do ruchu; zespół nie stanowił wyjątku - wokalista tańczył podczas partii instrumentalnych, a Sizna nie zatrzymywał się nawet na chwilę. Muzyka, światła i taniec połączyły się, tworząc niebezpieczną, mroczną atmosferę, którą jeszcze zintensyfikował Hitomi, ciężko stawiając obutą stopę na głośniku, by poczuć rytm. W trakcie Hameln fani machali głowami jak szaleńcy i nurkowali w tłumie w obłąkanym czerwonym i pomarańczowym świetle. Pierwsze pięć czy sześć rzędów przy środku sceny było kompletnie zmiażdżonych. Tymczasem głębokie, seksowne, czerwono oświetlone basowe solo, które zawdzięczaliśmy uprzejmości Shingo, przyniosło chwałę pamięci Zilla. Podczas drugiej solówki na basie Hitomi zwrócił się do tłumu: “Nie wydaje mi się, żeby było wystarczająco dużo śpiewu czy dzikości, ale trzymajcie tak dalej, to może do czegoś dojdziemy!”. Z ostatnim wykrzyczanym słowem i wstrząśnięciem włosami numer zbliżył się do intensywnego końca, a wokalista wrzasnął: “TOKYO!!!”.

Gdy światła przygasły, rozbrzmiała pełna emocji kakofonia głosów wołająca Zilla. “Nie jestem jedyny, który wierzy, że wasze głosy dotrą do Zilla”, zapewnił tłum Hitomi, “inne zespoły, które grały tu dzisiaj, także się z tym zgadzają. Przyznam się - patrzyłem z góry. Normalnie nie oglądam innych zespołów - chyba że powiedzą, że mnie lubią - ale dzisiaj oglądałem wszystkie te grupy będące częścią historii Zilla i wspominałem". Po tym szczerym oświadczeniu ogłoszono przyjęcie Sizny do zespołu. “Obserwowałem go od dłuższego czasu i chciałbym, żebyście wszyscy przekonali się do niego tak jak ja.”

“Następnie, chciałbym zaśpiewać pełną pasji piosenkę Helpless", podnosząc statyw mikrofonu, specjalnie zaprojektowany do przenoszenia, Hitomi tańczył do jazzowych dźwięków, a fani tupali w podłogę. Uspokoiwszy się przy zwrotce, z powrotem zaczęli się ruszać podczas partii instrumentalnej, gdy Sizna i Shingo szaleli po scenie razem z wokalistą. Mniej więcej pośrodku kawałka muzyk zmysłowo postawił statyw na podłodze, pozbawiając się przeszkód, by poruszać się tak jak prowadziły go światło czy fortepian. Porzucając przenośny statyw na rzecz konkretniejszego, stacjonarnego modelu, Hitomi przeniósł się na środek sceny, by wykonać Lost Sheep, świetny kawałek, przy którym wszyscy ponownie zaczęli tańczyć. Ciała naturalnie dostosowywały się do mocnych akcentów muzyki podczas okrzyków “Yeah - Yeah - Yeah”. Prezentujący dobre wyczucie rytmu Hitomi miał publiczność w garści, gdy zsunął kurtkę z ramienia w stylu “niedbałego rockmana”. Fani nagrodzili uprzejmość wokalisty zbiorowym “ooooch”, a potem na nowo zanurzyli się w refren, uzupełniając go headbangingiem. Hitomi uderzył w dzikie nuty, a cały kawałek przyspieszył, rozkwitając dziko potrząsanymi włosami.

LOSERS THEATER utrzymał tempo. Hitomi prowadził headbanging, Sizna tańczył z przodu sceny, a Shingo padł na kolana, machając głową bez opamiętania. Podchodząc do skrytego za perkusją Soana, Hitomi śpiewał do portretów Zilla. Pomimo żywego wybuchu podskoków, potencjalna lekkość refrenu została zaburzona przez mroczną barwę głosu Hitomiego. Wokalista mówił łagodnie wśród rytmicznego klaskania podczas pierwszej części solówki, która potem nabrało ciężkości, pozwalając publiczności pomachać głowami jeszcze trochę. Kolejne funkowe solo na basie zakończyło utwór.

“Powiedzcie szczerze, kto przyszedł tutaj z powodu KuRt? Nikt? Naprawdę? Ok, więc… co z Shenne? Nie mam nic przeciwko. Bądźcie uczciwi! Kto z obecnych jest fanem poprzednich zespołów Zilla? Ok, to naprawdę nie ma znaczenia. Zawołajmy Zilla wszyscy razem!” Rezultatem był niekończący się huk głosów powtarzających jedno imię - ZILL. “Nie słyszę was!”, skłamał Hitomi, osiągając mimo to pożądany efekt w postaci grzmiącego ryku, który na pewno dotarł do basisty, gdziekolwiek on wtedy był. “Dziękuję. Przy tak silnych, zjednoczonych głosach, jestem pewien, że was usłyszał”, podsumował Hitomi. Następnie ogłosił, że Moran wznowi działalność tak jak zaplanowano, czyli 24 grudnia. “To są odpowiedni muzycy dla Moran i mam nadzieję, że zobaczycie z nami nowe obrazy, obrazy, których nie mogliśmy pokazać Zillowi, ale które chciałbym stworzyć razem z wami wszystkimi.” Kolejna runda wołań “ZILL” i Hitomi przedstawił pozostałych członków grupy. “Perkusja - Soan. Bas - Shingo. Gitara - Sizna. Z tymi pięcioma członkami, my, Moran, ruszymy pełną parą! ZILL!!! Dalej, poszalejmy!”

Następny był dziki Star gazer. Całą sala wzburzyła się ruchem, gdy fani przemieszczali się z jednej strony na drugą, a Hitomi tańczył, skacząc w kółko i gubiąc kurtkę. “Jesteście gotowi?”, krzyknął, gdy skończyła się zwrotka. Pięści wzniosły się w powietrze w trakcie refrenu, a słowa “Muzyka jak laser” określały ten kawałek akuratnie. Ruch się nie skończył, gdy Soan żwawo uderzył w narzędzie swego zawodu, a Sizna tańczył, tańczył, tańczył. Krzyczący ponad muzyką Hitomi zamknął utwór surowym wrzaskiem. Gdy rozpoczął się kolejny Party Monster, zespół rozbiegł się po scenie. Jak ktokolwiek mógł stać nieruchomo przy tak zaraźliwym rytmie? I rzeczywiście, można było zobaczyć Siznę robiącego pompki przy barierce, kiedy mógł na chwilę odpocząć od swej gitary. Zachowujący się jak prawdziwy Party Monster Hitomi nie marnował słów na rzucanie niepotrzebnych zachęt w stronę tłumu. “Zróbmy najlepszą imprezę na świecie!” Podczas refrenu każdy wykrzykiwał tytułowe słowa, odurzony muzyką i adrenaliną. Podczas przerwy zgasły wszystkie światła oprócz dwóch niezbędnych, podświetlających obrazy, i wielokolorowych błyskających reflektorów ruszających się tam i z powrotem w ciemności. Kiedy zapaliły się stroboskopy, ruchy Sizny przypominały zachowanie kawalerzysty! Z luzem, wcześniej utożsamianym jedynie z Fonzie, fikcyjną postacią z amerykańskiego sitcomu "Happy Days", Hitomi zaabsorbował okrzyki tłumu jako rozszerzenie swojego własnego głosu, a finalny, wspaniały uśmiech Shingo powiedział wszystko.

“Dziękuję”, powtarzał Hitomi. “Kocham was wszystkich. Dziękuję. Dziękuję, Shingo. Dziękuję, Soan. Dziękuję, Sizna. Dziękuję - Zill.”

To jedno zdanie pozostało w umysłach, gdy zespół oddał scenę basiście. Nie słychać było próśb o bisy, tylko jednolite, rytmiczne wezwanie ”Zill Zill Zill Zill”, akcentowane uderzeniami w tamburyn. Światła migotały jak świetliki na klaszczących rękach. Kiedy Moran wróciło, rozległy się głosy wołające Zilla i innych muzyków, i trwały, dopóki Hitomi nie zaczął mówić - tłum cudownie zgrał się z wokalistą, milknąc momentalnie.

“Na pożegnanie przygotowaliśmy nową piosenkę napisaną przez Zilla. Jeśli powiem, że będzie to popularna piosenka, to stanie się popularna. Utwór, który zaraz zagramy, Bleach, będzie popularny.” Hitomi dalej poinformował, że Zill pozostawił całą kolekcję piosenek i że Moran będzie nagrywać aż do 24 grudnia, żeby zmienić te kompozycje w rzeczywistość. Rozpoczynająca się mocnym, głębokim bębnieniem, stanowiącym podstawę jej brzmienia, Bleach miała lekką melodię, wypełnioną aksamitnym głosem Hitomiego oraz potężnym rytmem i dźwiękiem gitary. Sizna zagrał solówkę, poruszając ciałem tak jak wymagała tego muzyka. Końcową, uproszczoną zwrotkę Hitomi śpiewał z największymi jak dotąd emocjami. Trudna zmiana skali i fascynujące przejście poprzedzały niesamowity finał, a nowa melodia wspięła się od skali molowej do durowej, roztapiając się następnie w fortepianowych tonach.

“To będzie ostatnie piosenka. Ta wersja Stand By Me została zaaranżowana przez Zilla ku pamięci You z Versailles.”

Wszyscy występujący tego wieczoru wykonawcy zostali ponownie zawołani na scenę; niespodziewanie pojawił się nawet Maru reprezentujący poprzedni zespół Zilla, mei. Aranżacja była głównie akustyczna ze stałym perkusyjnym rytmem i okazjonalnymi silniejszymi partiami gitar. Hitomi rozpoczął kawałek, ale każdy wokalista miał swoją chwilę podczas zwrotek i refrenów. Przez chwilę zapomniano tekstu, ale winowajcy zostali uratowani przez pozostałych. Wszyscy obecni pracowali jak jeden zespół, ale nie dla występu czy satysfakcji, ale dla ukojenia i pocieszenia. Muzyka zwolniła, gdy Moran zakończył całość. “Dziękuję. Dziękuję wszystkim. Dziękuję, Zill!” Zebrane zespoły, jak jeden, odwróciły się do jednego z portretów zdobiącego tylną ścianę, a Hitomi podsumował wszystko w typowy dla siebie, szczery sposób: “To wszystko na dzisiaj. Dziękujemy bardzo! Nigdy nie zapomnimy.” Scena opustoszała, Shingo ukłonił się Zillowi ostatni raz, a potem pozostały tylko fotografie i głosy setek fanów, by wypełnić pustkę.

Stand By Me rozbrzmiało znowu w tle. A publiczność klaskała razem, dopóki kurtyna nie opadła, zasłaniając Zilla. Wtedy ponownie wybuchły brawa. Fani, nie bardzo chcący wychodzić, garnęli się do siebie nawzajem, płacząc, pocieszając i mówiąc do widzenia. Niektórzy uśmiechali się i śmiali, pożegnawszy się już. Inni nie byli jeszcze gotowi, by iść. Tak czy inaczej, koncert był prawdziwym hołdem, jakiego prawdopodobnie nikt nie zapomni.


Setlista:

01. Konseki to Canvas
02. Konya, tsuki no nai kaigan de
03. Hameln
04. Helpless
05. Lost Sheep
06. LOSERS THEATER
07. Stage gazer
08. Party Monster
09. Bleach
10. Stand By Me
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA