Recenzja

LM.C - LET ME' CRAZY

16/03/2011 2011-03-16 00:01:00 JaME Autor: Jessieface Tłumacz: milith

LM.C - LET ME' CRAZY

Ten singiel LM.C na pewno zachwyci fanów.

Wydany 27 października 2010 roku LET ME’ CRAZY to jeden z najnowszych krążków LM.C. Formacja ma już w portfolio niejedno zaraźliwe wydawnictwo, a LET ME’ CRAZY to właśnie jedno z nich.

Pierwszy posmak szaleństwa LET ME’ CRAZY jawi się już w jego początkowych jedenastu sekundach, gdzie zwariowana gra gitary kontrastuje mocno z syntezatorami. Cały utwór ma nieco "kosmiczne" brzmienie, szczególnie skupia się na detalach, choćby różnych barwach dźwięków wybrzmiewających w tle. LET ME’ CRAZY, pomimo swego świetnego wstępu, jest raczej mrocznym kawałkiem z krótkim przebłyskiem "radości". Oscylując pomiędzy głównymi i drobniejszymi akordami, wersy i łącznik brzmią jeszcze mroczniej niż refren, w którym pojawia się pogodniejsza aranżacja. Ci o bardziej wyostrzonym słuchu, powinni wyłapać grę marimby w pierwszym refrenie, nieobecnej w kolejnych, która dodaje tej części karaibskiego charakteru. I choć refren jest charyzmatyczny i pełen smaczku, punkt kulminacyjny pojawia się po niecałych trzech minutach. W tym momencie LET ME’ CRAZY prezentuje dramatyczne uczucia i podnosi poprzeczkę dwóm pozostałym utworom.

Następnie pojawia się o wiele ciekawszy utwór, którego przesłanie zaklęte jest w słowach: "we just want to have fun tonight…no fun, no future…”, czyli bez zabawy nie ma przyszłości. No Fun, No Future oferuje nam zmianę tempa na wolniejsze oraz bardziej optymistyczne, słodkie i zaraźliwe brzmienie, które wszyscy znamy pod nazwą oshare kei. Wszystko w tym utworze sprawi, iż zapragniecie do niego poskakać i potańczyć, bez względu na to, czy ktoś się na was w tym czasie patrzy czy nie.

Trzecim utworem na płycie jest YASHA-Hime, która nabiera dość zachodniego brzmienia, zanim usłyszymy głos Mayi. Intro jest nieco dłuższe. Piosenka zaczyna się spokojniej i buduje się tak, jak starsze piosenki blink-182, lecz łączy pewną ciężkość z elementami orientalnymi obecnymi w tle. YASHA-Hime ma o wiele poważniejszy ton niż poprzedniczki i prezentuje w tle dość tradycyjne barwy. Słuchaczowi serwowane są starsze elementy dźwiękowe: brzmienie syntezatorowe w stylu lat 80. kontrastuje z grą tradycyjnych instrumentów japońskich, choćby shakuhachi czy kotsuzumi w drugim refrenie.

Podsumowując, singiel zaskoczy niejedna osobę. Spełni oczekiwania i wybije się ponad nie, zatapiając słuchaczy w muzyce. Jak tylko YASHA-Hime się skończy, przyjdzie nam opuścić świat LM.C i powrócić do rzeczywistości.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Singiel CD 2010-10-27 2010-10-27
LM.C
Singiel CD 2010-10-27 2010-10-27
LM.C
Singiel CD 2010-10-27 2010-10-27
LM.C
REKLAMA