Relacja

OROCHI w Warszawie

17/04/2011 2011-04-17 00:01:00 JaME Autor: neejee

OROCHI w Warszawie

Powstały na australijskim wybrzeżu zespół visual kei, OROCHI, dał 27 marca porywający koncert w warszawskiej Progresji.


© JaME - andi
Niemal równo z wybiciem godziny 20:00 na scenę wyszła czwórka muzyków tworząca zespół OROCHI, ubrana w wyszukane i gustowne kostiumy, bazujące na kimonach. Jej pojawienie się przywitał entuzjastyczny krzyk zebranej pod sceną niewielkiej, ale bardzo żywiołowej publiczności. Fani jednak ucichli, gdy tylko wokalista, USHI-WAKA, przyłożył do ust flet. Po zagraniu krótkiej melodii przemówił do zebranych po japońsku, po czym zespół rozpoczął koncert utworem Phoenix.

Grupa grała z zaangażowaniem i z humorem prowadziła koncert, ewidentnie nie przejmując się małą ilością słuchaczy, którzy od razu zaczęli się bawić, dając z siebie wszystko, piszcząc i krzycząc. Wokalista zdumiewał mocnym głosem, śpiewając czysto; chętnie też podawał fanom rękę i zachęcał ich do zabawy. Podczas Rain, napędzanego wyraźną perkusją i galopującymi gitarowymi riffami, skakali już wszyscy trzej stojący z przodu muzycy, a w ich ślady szybko poszła publiczność, bez reszty oddając się rytmowi. Utwór zakończył się wysokim śpiewem USHI-WAKI oraz mocnym uderzeniem w perkusję, po czym powrócił flet w Last Moment Of Da Demon, a jego przejmujące tony wypełniły Progresję. Wokalista śpiewał melodyjnie, czemu towarzyszyły oszczędne, niskie dźwięki gitary YUKI-MURY.

Potem nadszedł czas na przedstawienie zespołu. "Konnichiwa, irrashaimase, OROCHI desu”, powiedział wokalista, po czym po angielsku poprosił wszystkich o podniesienie w górę rąk. Publiczność machała głowami w rytm A Hundred Flower Blossoms, a USHI-WAKA, przy akompaniamencie samej gitary, zaczął śpiewać wysoko, czysto. Po chwili dołączyła reszta instrumentów, kawałek przyspieszył, zmuszając wręcz fanów do skakania. Niektóre dziewczyny z widowni robiły serduszka z dłoni, wyrażając w ten sposób sympatię do zespołu. Na koniec wokalista podskoczył wysoko w górę i powiedział do fanów po angielsku: "Podobało wam się?”, po czym zapytał się ich, jak się mówi po polsku "dziękuję”. "Jesteśmy tutaj pierwszy raz”, mówił dalej dobrą angielszczyzną, „i cieszymy się, że możemy dla was zagrać następny kawałek. Admire the Moon!”. Podobnie jak poprzednie, także i ten rozpoczął się brzmieniem fletu, aby potem utonąć w szybkich dźwiękach. Wokalista narzucał tempo, krzycząc do widowni, a ta odpowiadała, bez trudu dotrzymując mu kroku. Basista MITSU-HIDE przeszedł na chwilę na środek sceny, a GENJI-HOTARU młócił w perkusję, towarzysząc piskliwym dźwiękom gitary. W międzyczasie wokalista stuknął się z kilkoma fanami pięścią (tzw. "żółwik") i krzyczał do mikrofonu, który potem wyciągał w stronę publiczności.

Następnie USHI-WAKA zaczął przedstawiać członków zespołu, w czym przeszkodziły mu problemy z kostiumem: "Dajcie mi dwie minuty na poprawienie kimona”. Potem uczył publiczność, jak powinna bawić się na koncercie. Polecił najpierw basiście zaprezentować skoki, a potem gitarzyście "agresywny headbanging”. Poinformował fanów, że pierwsza czynność nazywa się "tobe”, a druga - "atama”, po czym publiczność już wiedziała, co robić, gdy słyszała któryś z tych wyrazów wykrzykiwanych przez wokalistę.

Po tej "nauce” USHI-WAKA wrócił do przedstawiania członków zespołu. Każdy z nich był witany bardzo entuzjastycznie przez tę niewielką publiczność, której energia sprawiała wrażenie, jakby na sali znajdowało się dwa razy więcej osób. Fani wykrzykiwali imiona kolejnych muzyków, ale nie wychodziło im to zbyt składnie, toteż wokalista sam nazywał każdego z nich, a ci prezentowali próbkę swoich muzycznych umiejętności. Następnie grupa przeszła do Tenchi-Ranbu, który rozpoczął się graną na flecie melodią. W trakcie rozwoju piosenki wokalista krzyczał do publiczności: "tobe!”, polecając jej skakać, zamieniał się miejscami z gitarzystą lub basistą, czy też wykonywał podczas śpiewania ruchy rękami i zachęcał fanów do ich naśladowania.

Podczas kolejnego MC wokalista poinformował publiczność: "Będziemy walczyć przeciwko demonowi. Pomóżcie nam”. Potem pokazał fanom zapisane na kartkach papieru zaklęcie, którego ci mieli się nauczyć. Widząc niezrozumienie na twarzach zebranych, zwrócił się do gitarzysty: "Wytłumacz”. YUKI-MURA - z wyraźną paniką, na którą publiczność zareagowała śmiechem - mimo gorszej niż USHI-WAKA znajomości angielskiego, podjął próbę wykonania postawionego przed nim zadania i już po chwili fani skandowali "zin-pyou-tou-sya-kai-jin-retsu-zai”, a każdą sylabę akcentował uderzeniem w perkusję GENJI-HOTARU. Wokalista coraz bardziej przyspieszał tempo, ale po pewnej chwili zwolnił i zakończył wszystko wokalizą, po której warczącymi niemal dźwiękami gitary rozpoczął się zapowiadany Hannya -Invisible Demon-. Śpiew USHI-WAKI brzmiał niemal jak recytacja czy modlitwa, a podczas refrenu publiczność razem z nim wykrzykiwała wyuczone wcześniej sylaby, podparte odpowiednimi ruchami rąk oraz dopasowanym czerwonym oświetleniem. Obrazując walkę z demonem, wokalista wyciągnął miecz i starł się z MITSU-HIDE w teatralnym pojedynku, czemu towarzyszyła gitarowa solówka. Na koniec schował broń do pochwy i podskoczył wysoko w górę, oznajmiając zwycięstwo słowami: "Pokonaliśmy niewidzialnego demona”.

Potem przyszedł czas na kolejną lekcję, tym razem sylab: "kei-ten-ai-jin”, którą poprowadził basista. Pokazywał publiczności odpowiednie kartki, a wokalista odczytywał zapisane na nich wyrazy. MITSU-HIDE mylił się trochę i nie nadążał z prezentowaniem odpowiednich planszy, co wywoływało radosny śmiech fanów. Mimo to - łapiąc już, o co chodzi - ci szybko się uczyli, toteż już po chwili mogli nowo nabytą umiejętność wykorzystać w praktyce podczas Princess Ototachibana. Tym razem utwór wypełniały melodyjne gitary oraz rytmiczna perkusja, a także żywiołowy headbanging całego zespołu. W międzyczasie wokalista zwrócił się do publiczności: "Mamy zamiar zagrać więcej piosenek i chcemy usłyszeć wasze głosy. Chcemy widzieć wasze obydwie pięści wysoko pod sufitem”, na co ona odpowiedziała natychmiastowym wykonaniem otrzymanych poleceń.

Następny, dziewiąty już, kawałek, zatytułowany Into the void, rozpoczął ponownie USHI-WAKA, wyciągając flet i grając na nim rzewną melodię. Cały utwór zaczął nabierać balladowego charakteru ze względu na akustyczne brzmienie gitary, toteż nic dziwnego, że ktoś z publiczności wzniósł rękę z zapaloną zapalniczką. Ale ten spokój okazał się chwilowy, stanowił tylko wstęp do późniejszego szaleństwa, wspieranego puszczonymi z taśmy klawiszami. Gitarzysta przybiegł do basisty i obaj grali razem ramię w ramię. Wokalista podszedł do brzegu sceny, wyciągając rękę do słuchaczy.

Potem wokalista powiedział do publiczności: "Czas nam się zbierać”, a słysząc głośne protesty, dodał: "To tylko żart! Jesteśmy dopiero w połowie koncertu. Teraz będziemy ćwiczyć razem karate”. Gitarzysta otrzymał polecenie nauczenia fanów kolejnego układu, polegającego na wyrzucaniu przed siebie kolejno rąk z zaciśniętymi pięściami, który przydał im się podczas następnej SAKURY, wyróżniającej się ciekawą gitarą. Wokalista ponownie podchodził do brzegu sceny, zachęcając publiczność do zabawy, a pod koniec kawałka złapał za szyję basistę i darł się do mikrofonu. "Jesteście gotowi na kolejną piosenkę?”, wykrzyknął potem. Po entuzjastycznych potwierdzeniach słuchaczy, rozpoczął się Yayoi. Wokalista prezentował podczas niego siłę swojego głosu, a YUKI-MURA - umiejętności w grze na gitarze. Następny Kasuga -Sunlight- także mylił wolnym początkiem oraz akustycznym brzmieniem, ale po chwili i w nim odezwała się moc, także nikt na sali nie potrafił stać spokojnie. W połowie utworu USHI-WAKA zaśpiewał a cappella, na co fani odpowiedzieli żywiołowym aplauzem, wyrażając w ten sposób swój podziw.

Później nadszedł czas na kolejne MC, podczas którego wokalista dzielił się wrażeniami z dotychczas zagranych koncertów w ramach europejskiej trasy, mówiąc: "Dzisiaj nie jest tak zimno. Byliśmy już w zimniejszych miejscach - Litwa, Łotwa, Estonia. I mamy jeszcze jeden koncert w Polsce”, po czym zapowiedział kolejny kawałek, Princess Kiyo. Ponownie odezwał się w nim flet, do którego szybko dołączyła żywa gitara i rytmiczna perkusja. Wokalista wyciągał mikrofon w stronę fanów, zachęcając ich do wtórowania podczas śpiewania refrenu. Podczas Demon Slayer zawołał do nich: "Chcę usłyszeć więcej waszych krzyków!”, po czym przekazał mikrofon perkusiście, by ten pokazał, jak to się robi, a publiczność chętnie mu odpowiadała. W międzyczasie swoje pięć minut miał także gitarzysta, który podszedł do brzegu sceny, wyciągając do fanów ręce. Wokalista tymczasem zachęcał publiczność do zabawy, wołając: "Pokażcie mi wasze pięści i uderzcie nimi niebo!”, czego ta nie omieszkała się natychmiast wykonać.

Potem USHI-WAKA zapowiedział ostatni tego wieczoru kawałek, na co publiczność zareagowała pełnym rozczarowania okrzykiem i natychmiastowymi prośbami o encore. "Ok, ok, pomyślimy o tym, a teraz Castle in the sky!”. W sali rozległa się nieco orientalna melodia, płynąca swobodnie, do której po chwili dołączyły nastrojowa gitara oraz energiczna perkusja, a wokalista śpiewał przejmująco. Po chwili muzyka przyspieszyła, a publiczność po raz kolejny tego wieczoru zaczęła szaleć, skacząc i podnosząc w górę ręce. W połowie utworu znalazło się miejsce na solówkę YUKI-MURY, której towarzyszyła w tle rytmiczna perkusja. Gdy piosenka się skończyła, zespół pożegnał się z publicznością i opuścił scenę.

Chociaż grupa grała już prawie dwie godziny, publiczność nie miała dosyć i natychmiast po wyjściu muzyków zaczęła głośno domagać się bisu, wołając na przemian: "Encore!” i "OROCHI!”. Zapał fanów podgrzewały dobiegające ze sceny dopingujące okrzyki. W końcu wytrwałość widowni została nagrodzona i na scenie pojawił się GENJI-HOTARU, który zaczął rozrzucać wśród fanów kostki oraz podawać im ręce. Następnie usiadł za perkusją, by zaprezentować krótkie i proste - ale ciekawe - solo, a słuchacze wykorzystywali każdą przerwę, by wyrazić swój podziw. Po kilku minutach perkusista zaczął walić rytmicznie w bębny, zachęcając publiczność do klaskania w takt. W końcu na scenę wbiegł basista, który przyłączył się do kolegi, rycząc do mikrofonu.

Jako kolejny na scenie pojawił się gitarzysta, witając się z fanami i zachęcając do krzyków. Na koniec wyszedł też wokalista, grając na gitarze melodię, a YUKI-MURA podbiegł do perkusisty, by i on mógł trochę pokrzyczeć do mikrofonu. W końcu wszystko ucichło, a USHI-WAKA zapytał: "Jesteście gotowi?”, na co widownia odpowiedziała chóralnym okrzykiem potwierdzenia. Na bis zespół zagrał trzy utwory, wypełnione szalonym headbangingiem publiczności - a i widać było, że sami muzycy bawią się równie dobrze. Po ostatniej Empire of the Sun wokalista podziękował po polsku, a potem powiedział, że w Japonii niedawno było trzęsienie ziemi i że mieli wielkie szczęście, iż udało im się po całonocnej jeździe dostać na lotnisko. Publiczność w ciszy słuchała jego słów. Podziękował także za wsparcie dla Japonii, a potem zapytał: "Jaką chcecie ostatnią piosenkę?”, na co fani zaczęli wołać: "SAKURA, SAKURA!”. "No to zagramy SAKURĘ”, odpowiedział USHI-WAKA. Publiczność przyjęła to bardzo entuzjastycznie, ciesząc się ostatnimi chwilami koncertu. Na koniec zespół jeszcze raz zaskoczył fanów, informując, że po występie będzie podpisywać płyty.

Warszawski koncert OROCHI na pewno na długo zostanie w pamięci obecnych na nim osób jako bardzo miłe wydarzenie. Mimo że zespół ten nie należy do znanych, udowodnił tego dnia, że potrafi grać koncerty nie gorzej niż sławne gwiazdy, a może i nawet lepiej od niektórych. Muzycy nie przejmowali się małą ilością osób w klubie, tylko dali z siebie wszystko, w czym publiczność - trzeba przyznać - wiernie dotrzymywała im kroku, dzięki czemu zdołali porwać nie tylko swoich fanów, ale i tych, którzy przyszli na ich koncert z ciekawości, nie znając wcześniej ani jednej piosenki. Prawdziwym królem wieczoru okazał się USHI-WAKA: charyzmatyczny wokalista zdawał się prowadzić koncert bez wysiłku, skupiając na sobie spojrzenia wszystkich obecnych.

Teraz zostaje tylko życzyć OROCHI długich i owocnych lat kariery, w ciągu których - miejmy nadzieję - jeszcze nie raz zagra w Polsce.


Setlista:

01. Phoenix
02. Rain
03. Last Moment Of Da Demon
04. A Hundred Flower Blossoms
05. Admire the Moon
06. Tenchi-Ranbu
07. Hannya -Invisible Demon-
08. Princess Ototachibana
09. Into the void
10. SAKURA
11. Yayoi
12. Kasuga -Sunlight-
13. Princess Kiyo
14. Demon Slayer
15. Castle in the Sky

Encore:
16. Gag
17. Amber
18. Empire Of The Sun
19. SAKURA
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

Powiązane wydarzenia

Data Wydarzenie Lokalizacja
  
27/03/20112011-03-27
Koncert
OROCHI
Progresja
Warszawa
Polska

Europejska trasa OROCHI 2011

OROCHI w Warszawie © JaME - andi

Relacja

OROCHI w Warszawie

Powstały na australijskim wybrzeżu zespół visual kei, OROCHI, dał 27 marca porywający koncert w warszawskiej Progresji.

Wywiad z OROCHI w Niemczech © OROCHI & KOHAKU MUSIC

Wywiad

Wywiad z OROCHI w Niemczech

Podczas europejskiej trasy OROCHI przeprowadziliśmy wywiad z członkami zespołu, by przybliżyć Wam jego bardzo oryginalną koncepcję.

OROCHI zagra dwa koncerty w Polsce! © OROCHI & KOHAKU MUSIC

Wiadomość

OROCHI zagra dwa koncerty w Polsce!

OROCHI, samuraje z Japonii wystąpią dwukrotnie w Polsce!

Europejska trasa OROCHI obejmie Polskę © OROCHI & KOHAKU MUSIC

Wiadomość

Europejska trasa OROCHI obejmie Polskę

OROCHI, zespół visual kei, wyruszy w pierwszą trasę koncertową po Europie.

REKLAMA